Zaczęło się od tego, że Bartek chciał sprawdzić czy umiem gotować. Nie umiałam zupełnie, ale kto się do tego przyzna? Więc upiekłam Kaczka po azjatycku z makaronem chow mein (prawda, że trzeba mieć iście ułańską fantazję, żeby zaczynać od kaczki?). Eksperyment zakończył się umiarkowanym sukcesem (note to myself: czyszczenie kaczki jest masakryczne, lepiej ją wyfiletować i wrzucić od razu do makaronu), ale nie zniechęciło mnie to wcale. Następnie ugotowałam dania, które już są sprawdzone, czyli Burgery i Placuszki kukurydziane. Były jeszcze piersi z kurczaka w panierce z płatków kukurydzianych (mało udane) i kotlety mielone (dobre - pewnie dlatego, że przepis ze starej książki "Kuchnia polska"). I z kuchni Lidla: Panierowany Camembert z migdałami i pistacjami (pracochłonne, ale pyszne) oraz Kurczak z Antyli (kolendry nie można zastąpić pietruszką). Jeśli miałabym powiedzieć co do tej pory było najlepsze, to pewnie mój Sernik o którym jeszcze nie napisałam, w następnej kolejności burgery, Camembert i placki. Ale! Po co właściwie to piszę? Trochę samolubnie, bo chcę tutaj dokonać pewnej dokumentacji wyczynów kulinarnych oraz zrobić z tego miejsca również pewnego rodzaju bazę sprawdzonych przepisów. Może też przekonam tym Bartka, żeby podzielił się swoimi perypetiami :P
W tym tygodniu ja będę gotować Pierś w panierce serowej z sosem pesto - postaram się zdać relację z wyczynów :)
Edit: Pozazdrościłam Bartkowi zdjęć i żeby nie było też wkleję! :D
Tak wygląda mój panierowany Camembert:
0 komentarze:
Prześlij komentarz