poniedziałek, 30 grudnia 2013

Tym razem notka dużo mniej zdjęciowa :) To najpierw tło historyczne: pewnego piątku, biegiem po pracy zmierzaliśmy na 3. "Salon Ciekawej Książki". Po "Salonie..." trzeba było zjeść coś szybko bo głód doskwierał. Mimochodem wspomnę, że lokal "U Mądzieli" nie pozwolił się ocenić, bo pracują do 18 również w piątki [szok!]. Więc wylądowaliśmy w najstarszej pizzerii w Łodzi - Papa-LOLO. Słyszeliście o nich? Mnie o nich opowiadała znajoma, że można tam zjeść najlepszą pizzę. Ale powiem Wam jedno - nigdy bym się nie spodziewała, że to właśnie tam. Z zewnątrz wygląda to jak pierogarnia. 


Wielokrotnie przechodziłem obok i nigdy nie zauważyłem tam pizzerii. A tu proszę, jest tam od 20 lat!


Wewnątrz wygląda tak:


zdjęcie ze strony http://papalolo.pl/
zdjęcie ze strony http://papalolo.pl/

Wystrój nie zachwyca, ale zakładam, że niewiele się zmieniło od założenia lokalu :P



Wystrój może być, choć przypomina trochę jakieś góralskie chatki-restauracje. Ale zasadniczo lokal jest sympatycznie urządzony. Jedyną rzeczą, do której można się naprawdę przyczepić to rozwieszona na suficie siatka moro...



Ale dobrze, to nieważne. Kiedy weszliśmy podeszła do nas bardzo entuzjastyczna Pani kelnerka. Była bardzo uśmiechnięta i pomocna i niewiele można by było jej zarzucić - pewnie dzięki dobrej obsłudze ten lokal jeszcze działa :)



Zamówiliśmy na pół dużą pizzę na grubym cieście, firmową. I dostaliśmy to:



Bardzo oryginalna. Na pewno jest to jedyne miejsce w Łodzi gdzie można dostać taką pizzę. Była smaczna i czuć było, zrobiona ze świeżych składników. Jest tylko jedno ale. Kosztowała 27 zł, a dostaliśmy dwa takie kawałki. To nie jest dużo. Ja się najadłam, ale Bartek nie.


Ja nie wyszedłem najedzony, to fakt. Z drugiej jednak strony nie byłem już też głodny - a ponoć od stołu powinno się odchodzić w momencie gdy jeszcze nie pękamy. Tak więc było ok, ale faktycznie pizzy mogło być więcej. :)



Podsumowując: czy idzie się tam dla wystroju? No nie. Ale można tam iść by zjeść zupełnie inną pizzę w ciekawym miejscu. Cenowo nie powala, ale można często skorzystać z promocji, lub kupić mniej "wypasioną" :) Jak dla mnie lokal jest ciekawy i kibicuję mu gorąco. :)



Pizza była niezła, atmosfera i obsługa w lokalu też ok. Jedynie ilość pizzy-cena są u mnie na minusie i to mogłoby się zmienić. Poza tym wizytę w "Papa-LOLO" oceniam pozytywnie.

czwartek, 26 grudnia 2013

No to kolejna notka o burgerach. O tym miejscu widzieliśmy od pewnego czasu, ale jakoś OFF Piotrkowska zawsze była daleko. Jednak któregoś razu, pamiętam, że lało jak z cebra, zawitaliśmy do Łódzkich burgerów. Nazwa restauracji stanowi dla mnie wielką niewiadomą. Z jednej strony - patriotyzm lokalny każe mi kochać ich bardziej. Z drugiej zaś... to naprawdę trudne wyznaczać "łódzkie standardy".

Bo burger to dobra rzecz. Zwłaszcza dobry burger. :P Dlatego ja cały czas namawiam Maję na odwiedzanie i wyszukiwanie kolejnych burgerowni. 

Zacznijmy może od wystroju... jest dziwny. Ogromne okna, drzwi jak z lat 90. (takie metalowo-plastikowe). Co mi się podobało to duży drewniany stół przy którym siedzieliśmy nad którym dosyć nisko zwisały dwie lampy oraz tablica na ścianie na której napisano kredą menu. Reszta... nie tworzy ze sobą żadnej całości. Teraz może obsługa. Nie powinnam chyba tego pisać, ale mogłaby być lepiej ubrana - otóż za barem stało trzech facetów w bluzach - równie dobrze mogła to być ustawka u kolegi w kuchni. To raz. Dwa: nie lubię jak ktoś od razu przechodzi ze mną na Ty. Empik wie już, że tak się w Polsce nie robi - Pan z obsługi nie. I trzy: restauracja puściutka. Jeden Pan z telefonem poza nami. A Pan przyjmujący zamówienie mówi do nas: będziecie mieć numer 46. Seriously?! Naprawdę nie można jak do ludzi? Mogę to zrozumieć w zatłoczonym McDonaldzie, ale żeby w pustej restauracji nie można było nas zawołać normalnie? No nie.

Wystrój faktycznie był taki sobie. Już pal licho te okna, krzesła, drzwi i elementy dekoracyjne ścian. Jak tam byliśmy dla mnie się to kompletnie nie liczyło, ważne zaś było to, że zimno było w lokalu jak w przysłowiowej psiarni. Na zewnątrz leje i chłód, w środku nie leje i nieco lżejszy chłód. Ekstra. Druga rzecz to kuchnia i dymy się z niej dobywające. Niby lokal nie miał kuchni o charakterze otwartej (jak to jest w "Byk Burgerze"), ale mimo to drzwi kiepsko powstrzymywały zapach smażonego mięsa i kłęby wysmażonej pary. Kiepskie wywietrzniki może mają (albo ich nie mają?).
Kwestia bezpośredniego podejścia do klienta mnie ewidentnie rozbawiła i w sumie aż tak bardzo mi nie przeszkadzała. Szybko zresztą też przystosowałem się do sytuacji i wychodząc już nie powiedziałem "do widzenia", tylko zwyczajne "dzięki, na razie".  



No to do meritum. Ja zmówiłam małego (L) Cheese'a, a Bartek Mexican. Trzeba przyznać, że karta zawiera naprawdę ciekawe propozycje, więc można zawsze spróbować czegoś ciekawego. Zamówiliśmy też Coca-Colę, która jest w dosyć przystępnej cenie (jak na restaurację) - 3 zł. Na pierwszy rzut oka - super! zestaw z nachosami! miła odmiana! No... nie. Nachosy paskudne (Aro? Lidl? Tesco? Podpowiadam: dobre są te z Biedronki) i dziwny sos, który dodatkowo był zimny. Całość podana efektownie - w papierze i koszyczkach. Tylko jak tu teraz sobie poradzić skoro wszystko z burgera ląduje na papierze... wolałabym tradycyjne talerze jednak. Nikt nas też nie zapytał o to jak mają być wysmażone nasze burgery. Zapewne Pan kucharz nie umie inaczej i dlatego zaserwował nam... chrupiące mięso, które nie potrzebowało do chrupania panierki. Sałata w moim burgerze miała brązowy kolor - jak długo czekała na swój dobry dzień? Tego pewnie się już nie dowiemy.

To prawda, nachosy i sos były paskudne. Już ich nawet nie porównuję do tych, które jedliśmy w Kalifornii, bo to szkoda czasu i stukania w klawiaturę. One nawet w porównaniu z tymi, które można zakupić w Lidlu były okropne. No i ten zimny sos...
Burgery w porównaniu z dodatkiem były przepyszne, co prawda kucharz zdecydowanie poszedł na dobrze przysmażoną wersję mięsa, ale w porównaniu do nachosowego dodatku wypadły świetnie. Zresztą, co by o nich nie mówić jedną rzecz miały naprawdę niezłą - bułkę.




Niestety moim zdaniem Łódzkie Burgery to ostatnie miejsce do którego można zajrzeć na burgera. Nie polecam.

Mnie ten lokal zniechęcił dwoma rzeczami - zadymionym zimnem panującym w środku oraz nachosami. Jeszcze drugi element mógłbym przeżyć (w końcu nie muszę ich zamawiać, prawda?), ale tej zaparowanej lodówy nie przeboleję. Myślę, że nawet w ciepłe dni może to stanowić istotny problem, przynajmniej w środku lokalu (i to nawet przy otwartych drzwiach). Na 95% już do "Łódzkich burgerów" nie wrócimy.

sobota, 21 grudnia 2013

Ten rok był pełen wycieczek - najpierw niespodziewana podróż do USA, potem wspaniała wycieczka do Chin, a nie tak dawno (bo nieco ponad miesiąc temu) weekend w Paryżu. :) Jak podróżować, to podróżować na całego! :D W każdym bądź razie, nie poprzestaliśmy wyłącznie na zwiedzaniu paryskich zabytków i łazikowaniu po uroczych uliczkach. Musieliśmy (oczywiście dla dobra bloga i naszych Czytelników przede wszystkim), po prostu musieliśmy zajrzeć również do francuskich lokali i spróbować co tam na francuskich stołach króluje.

Oczywiście było to kluczowe z reporterskiego punktu widzenia :)

Nasze kulinarne zwiedzanie Paryża zaczęliśmy od... prawdziwych (a przynajmniej tak nas zapewniano) belgijskich frytek zakupionych w pobliżu Panteonu. :) Całe pół kilo frytek za niecałe 5 euro. :P Całkiem sympatyczna, smażona m.in. w gęsim tłuszczu, przekąska.

Nieco później wydało się, że nie są to DOKŁADNIE frytki belgijskie, bo nie są smażone tylko w gęsim tłuszczu, tylko m. in. w nim. W każdym razie frytury bardzo dobre i przeliczcie sobie jakie tanie. I świeżo robione. I z dobrym sosem.


Później, co tu ukrywać, lepiej pod kątem "jakościowym" dań nie było - po prostu praktycznie nie mieliśmy czasu by zaglądać do paryskich kawiarenek i restauracyjek na jakieś porządne jedzenie. Dlatego też dzielnie wydawaliśmy nasze ciężko wymienione euro na jedzonko w McDonalds'ach. Oczywiście staraliśmy się, mimo wszystko, brać tylko to czego u nas się nie dostanie.





McDonald niestety się nie postarał i niczego superowego nam nie zaproponował. Nie to co chiński. :P

Dopiero wieczorami, kiedy już padaliśmy ze zmęczenia i z nadmiaru widoków, mogliśmy sobie pozwolić na coś bardziej francuskiego - sery i bagietkę (i dodatkowo sardynki z puszki). cóż, nasi gospodarze ugościli nas tym z czego Francja słynie. :) Co prawda zabrakło wina, ale jakoś nikt z tego powodu ani nie narzekał ani nie płakał (myślę, że wtedy - po całym dniu biegania i zwiedzania po jednym kieliszku usnęlibyśmy w ubraniach tak jak siedzieliśmy)... Było smacznie i miło. :)

No Axel miał fantastyczny pomysł by załatwić jakieś jedzenie francuskie. Było pysznie i bardzo miło :) Tyle rodzajów koziego sera... uwielbiam :) Ogólnie kocham sery :)


I nawet raz trafił nam się słodki deser! :D

Makaroniki pistacjowe są super :) Polecam :)


Ale, ale! Żeby nie było, że jedliśmy tylko w Macach - uparliśmy się z Mają, że chcemy, koniecznie chcemy, pójść do jakiejś paryskiej knajpki (Glandines) na jakieś pyszne - najlepiej stricte francuskie, jedzenie. :)

Poniżej danie moje, które przedstawia sobą nie pamiętamy do końca co. Na pewno było to mięso w sosie Roquefort, ziemniaczki i sałatka. Ale co to było za mięso to ja nie wiem (kaczka? świnka? krówka? nie wiem już ;))

To była na pewno kaczka. :)


Poniżej hit, który zamówili Panowie - sałatka Cinq Diamonds (na takiej ulicy znajdował się lokal). W tej sałatce było wszystko. Ziemniaki, sałata, pyszne podroby, kozi ser, jajko sadzone. Było podane w ogromnej metalowej misce (trochę jak dla psa :P). Jeśli ktokolwiek ma wątpliwości czy najedli się sałatką odpowiadam - prawie im uszami wyszło.

Zdecydowanie. Nawet ja, osoba która lubi solidnie pojeść ledwie zmieściłem całość. :) Było jednak pysznie. :) 


Asia natomiast miała pyszną nogę kaczki :) Zwróćmy uwagę na ciekawe podanie ziemniaków - jako takie grubsze chipsy (nie były dietetyczne, oj nie ;))

Generalnie sposób przygotowania ziemniaków był magiczny. Z jednej strony były niewiele grubsze od czipsów, z drugiej zaś pozostały miękkie jak normalne przysmażane. Fantastyczne.


Teraz ciekawa rzecz. We Francji w restauracji zawsze dają chleb i wodę. Podobno nie mogą jej odmówić. Jest tylko jeden myk - woda, jeśli nie powie się inaczej, jest wodą z kranu (co z kolei nic nie szkodzi, bo podobno wszyscy tam piją kranówę). Do naszego obiadu Asia i Axel zamówili również Sangrię. Nie sądziłam, że wytrawne wino może być dobre, ale to było naprawdę super. Bez niego pewnie też nie zjedlibyśmy za dużo, bo mięsko jednak nie było dietetyczne :) Po całym obiedzie dosłownie doturlaliśmy się do domu ;)

Tia, chleb... Bagietki! :D 


A tak nas Paryż pożegnał kulinarnie - piwem i fasolką z puszki. ;)

Poniżej widzimy piwo blonde i blanche. Nie kupujcie blanche - jest dziwne i niedobre :P



Ok na zdjęciu nie wygląda super, ale było smaczne. Co zabawne w puszce były 2 rodzaje mięsa - coś a'la pulpet i mięso z kością! Widzieliście kiedyś w puszce mięso z kością? Ja też nie.

Ja tam większość tego mięsa z kością to zostawiłem. Niby starałem się jak najwięcej wydłubać, a mimo to spotkałem się ze zdziwieniem i "ale tam jeszcze wiele jest do zjedzenia!". Cóż, to coś pulpeto-podobne było lepsze. ;) A może mi się już nie chciało bawić z obieraniem tego kawałka z kością? Hm...

Wizyta była rewelacyjna i bardzo miło nam było miło. Mam nadzieję, że nie narozrabialiśmy za dużo :) Dziękujemy bardzo za gościnę i zwiedzanie z nami - trzeba to powtórzyć :)

Bardzo, bardzo dziękujemy za zaproszenie i opiekę! :) Było super, ciekawie i pysznie. ;)

czwartek, 19 grudnia 2013

Jak nietrudno wyczytać z naszych postów Maja jest bardziej zorientowana co, gdzie i czemu taniej można zjeść w Łodzi (eh te grupony, niusletery etc.). Czasem nawet dzięki temu coś się spróbowało, gdyż Maja wzięła udział w jakim konkursie, zajęła miejsce na podium i mogliśmy taniej zjeść. Ale raz jeden, jedyny to ja wcześniej wszedłem na wszechobecnego fejsa i w sumie bardziej z nudów niż z potrzeby wziąłem udział w mini-konkursie zorganizowanym przez "Gejsza Sushi". Pytanie było dla mnie wręcz prozaiczne, więc wklikanie i przesłanie odpowiedzi nie zajęło mi dużo czasu - okazało się, że byłem drugą osobą, która się zgłosiła i poprawnie odpowiedziała. Dzięki temu wszystkiemu wygrałem możliwość zamówienia dowolnej rolki ulubionego sushi - maki. Szczęśliwie tydzień po konkursie udało się znaleźć chwilę czasu i zawitaliśmy ponownie (pierwsza wizyta miała miejsce w trakcie Festiwalu Smaku, tutaj nasze wrażenia: lokal numer 5) w "Gejszy". :)

Wyobraźcie sobie, że ja nawet tego konkursu nie widziałam. Już nie mówiąc o tym, że kompletnie odpowiedź nie przyszła mi (nawet później) do głowy. Tak więc bardzo się zdziwiłam, że oto mój Luby wziął udział w konkursie na fejsbuniu. Okazja była super. Wyliczyliśmy sobie w głowie, że jak będzie jedna rolka darmowa to nawet jak druga będzie kosztować 40 zł to i tak damy radę. Należy przyznać, że Gejszę od czasu festiwalu wspominamy z rozrzewnieniem. 



Powyżej starałam się uchwycić chociaż trochę wystroju. Muszę powiedzieć, że lokal urządzony jest ze smakiem, na każdym stoliku żywa róża, sos sojowy w umytej butelce... no wszystko. Ja wiem, że to głupota, ale mają nawet ładnie wykończone wnętrze także przy rurach wentylacyjnych :) Naprawdę na plus. A wiecie co to za pastylka na drugim zdjęciu? To chusteczka. Pani kelnerka miała dużą radochę tłumacząc nam to :) (tu info :))

Tak więc, z racji tego, że w konkursie nagrodą była "rolka ulubionych maków" zaczęliśmy nad menu kombinować jakie by wziąć. Moim pierwszym pomysłem było wykorzystanie mojej wygranej na porcję WZ maków (specjalnie wymyślonych w związku z modernizacją trasy WZ). Z drugiej jednak strony stwierdziłem, że nie określono w warunkach konkursu limitu cenowego maków... Zapytałem więc kelnerki czy mogę zamówić dowolne maki z menu. Usłyszałem "Tak, oczywiście". Skoro "tak" to trzeba zaszaleć. :) W końcu więc zamówiliśmy Golden roll maki (69 zł/porcja!) z płatkami złota, WZ roll maki (z tuńczykiem, węgorzem, kiwi i sosem mango) oraz dodatkowo dostaliśmy porcję Grilled salmon maki (taka akurat promocja panuje w Gejszy w środy)

Całość po podaniu prezentowała się w ten sposób:




Jak było? Było pysznie, dużo, pysznie, z płatkami złota, z grilla, pysznie. :) Naprawdę, po raz kolejny, "Gejsza Sushi" ugościła nas w sposób fenomenalny. Obsługa bardzo miła, lokal fajny, jedzenie genialne. Na pewno tam jeszcze wrócimy! :D

Coś absolutnie fantastycznego. Każda z rolek którą wzięliśmy była zupełnie inna. Grilled salmon - taka standardowa. Golden - absolutnie przepyszna i aż czuło się, że to delikates. Węgorz na wierzchu to absolutne mistrzostwo. I na koniec W-Z maki, które jest super bo smak kiwi i mango jest bardzo zaskakujący. Są to maki trochę deserowe.

Co tu dużo gadać. Gejsza sushi to moje ulubione miejsce na zjedzenie sushi. Obsługa jest absolutnie przemiła i bardzo pomocna, konkurs jak widać był bardzo hojny (to naprawdę fajne, że jak "dowolne" to dowolne), a sushi jest przepięknie podane i przepyszne. Polecamy z całego serca. A Gejsza Sushi trafia do naszego "Hall of Fame".

wtorek, 10 grudnia 2013

Po wielu zachętach trafiliśmy w końcu do Byk Burgera. Będzie to notka z serii burgerownie w Łodzi. Ja osobiście jestem nimi nieco znudzona - natomiast Bartek urzeczony, więc po raz kolejny burgerownia :P Tym razem udało nam się skorzystać z oferty Grupera - dzięki temu wydaliśmy o połowę mniej kasy niż było potrzeba (zresztą oferta Grupera była idealna, bo pojawiła się dokładnie wtedy kiedy Bartek chciał iść na burgera). 

Mnie akurat nikt nie zachęcał, a przynajmniej sobie tego faktu nie przypominam... :) W każdym bądź razie kiedyś idąc sobie ulicą Struga wypatrzyłem tę restaurację i wiedziałem, że chcę tam zajrzeć i coś dobrego zamówić.

Byk Burger znajduje się przy ulicy Struga 7, czyli bardzo blisko Pietryny. Zacznijmy od wystroju - moja pierwsza myśl była, że strasznie tam ciemno. Dodatkowo ciemne stoły powodują, że na pierwszy rzut oka wygląda to jak zadymiona spelunka (tutaj dym pochodzi z otwartej kuchni).

To prawda, w pierwszej chwili ma się wrażenie jakby się weszło do jakiejś podrzędnej mordowni - ciemno, duszno, dymu od pasa po sufit. Ale po kilku minutach można się było oswoić, choć fakt otwartej kuchni nadal jest dla mnie pewnym novum, które akurat niespecjalnie mi się podoba.


Ja zamówiłam Bekon burgera:


a Bartek Byk Burgera:


To tak: frytki bardzo dobre. Sałatka... to po prostu trochę warzyw rzuconych na talerz - nawet nie przystoi nazwać to sałatką. Co do burgerów: były bardzo dobre. Nie mogłam się zdecydować czy były najlepsze, ale na pewno trzymały poziom. Chociaż nie sposób było je zjeść. Tu proponuję wydanie instrukcji obsługi ;)

Frytki ani nie przypalone, ani nie ociekające tłuszczem. Były naprawdę OK. Sałatka raczej dla dekoracji talerza niż jako osobny element dania. Ot, trochę różnych warzyw rzuconych w jednym kącie talerza polanych bliżej nieokreślonym smakowo winegretem. Na szczęście ten średni obraz zamówienia ratowały zdecydowanie burgery. Były duże, z dużą ilością dodatków i sporymi kawałkami mięsa (u mnie akurat nawet podwójną porcją) i niezłym sosem. Ciężko było je jeść, ale jakoś daliśmy radę. :)

Natomiast co do obsługi - była bardzo miła i pomocna. Zamówiliśmy sosy - Bartek zdaje się pikantny, a ja łagodny. Powiem Wam szczerze, że Bartka sos był dużo lepszy i wprost zapragnęłam go mieć. Zapytałam kelnerki czy dałoby się jeszcze wymienić... i (wprawdzie po konsultacji z kucharzem) przyniosła mi drugi sos. Moim zdaniem dobra postawa i było to na plus, ponieważ Bartkowy sos był naprawdę dobry.

Ty sobie ketchup wzięłaś na początku. ;) 

Oceniam Byk Burgera jako dobra restaurację. Nie można im wiele zarzucić. Mam nadzieję, że się utrzymają, bo są burgerownią na poziomie i nie przynoszą hańby środowisku gastronomicznemu :)

Moja ocena to również silna 4 - parę rzeczy można by zmienić i poprawić, ale nie ma tragedii. :)

niedziela, 1 grudnia 2013

Ostatnio mało gotujemy, ale któregoś razu udało mi się kupić kozi ser, ponieważ chciałam poczęstować Bartka przystawką, którą pokazała mi moja siostra (na kanwie swoich doświadczeń z kuchnią szwajcarsko-francuską).

Proszę Państwa bliny z kozim serem i bazylią to nic trudnego. Jedyne co trzeba zrobić to bliny ;) Proporcje (dosyć uznaniowe) są takie:
1/2 l mleka
2 jajka
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
ok. 3 łyżek mąki
sól
Należy to zmiksować. Ma być konsystencji gęstej śmietany. Następnie usmażyć. I teraz tak. Albo na smażących się "po drugiej stronie" blinach układamy kozi ser, albo po usmażeniu wszystkich wrzucamy je z kozim serkiem na chwilę do piekarnika. Chodzi o to, by ser się nieco rozpuścił. I na to kładziemy listek bazylii. Prościutkie, a pyszne.

W kwestii szykowania nie mogę praktycznie nic powiedzieć albowiem mój udział na tym etapie ograniczał się wyłącznie do ułożenia listków bazylii oraz przeniesienia całości do jadalni. :) Mogę tylko napisać, że faktycznie całość jest to zrobienia w dosłownie kilkanaście minut. 
Natomiast smakowo danie przedstawia się bardzo interesująco - od spodu ciepła i słodkawa blina, na górze zaś wytrawny kozi ser i bazylia. Fajne połączenie. :)



sobota, 23 listopada 2013

W ramach naszych obiedniowych podróży... :P No fajnie pooceniać też lokale w innych miastach i miasteczkach. Pewnego letniego dnia zawitaliśmy do Poddębic, na obiad, na który zaprosiła nas (oraz rodziców Bartka) babcia Bartka. Siesta Ristorante znajduje się na placu Kościuszki w Poddębicach i wprawdzie nie była naszym pierwszym wyborem, ale była jedynym miejscem w okolicy otwartym w sobotę późnym popołudniem.

Blogowa ekipa nie tylko podróżuje po dalekich krajach, ale i na prowincję czasem zajrzy. :)

Na początek powiem, że moim zdaniem nazwa miejsca jest nieadekwatna do miejsca gdzie lokal się znajduje i do menu, które oferuje. Ristorante kojarzy się z włoskim jedzeniem - kiedy zobaczycie co jedliśmy zrozumiecie czemu mi nie pasuje. No i tutaj mój (wprawdzie nieprawidłowy) zgrzyt Siesta i Ristorante w jednym wyrażeniu. Siesta kojarzy się z Hiszpanią, a Ristorante z Włochami. Już nie mówiąc o tym, że słownik podkreśla mi "siesta", bo po polsku pisze się "sjesta" (to jest zrozumiałe, chcieli zachować oryginalną pisownię).

Czepianie się zbędnych detali, naprawdę. ;) W tym wypadku nazwa ma spełniać rolę wskazania, że wchodzimy do lokalu światowego, a nie do byle jakiego knajpiszcza... :)




Wystrój jak widać ładny i wielkomiejski ;) Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak nowoczesnego wystroju w Poddębicach, ale wiem, że to wynika tylko z moich wielkomiastowych uprzedzeń. Nie zrobiliśmy zdjęcia, ale karty były dosyć długie. Należy pochylić się nad faktem codziennych promocji. Codziennie można wywalczyć jakąś promocję w lokalu. Jednak należy czytać dokładnie i w razie potrzeby żądać regulaminu, ponieważ nam chciano wmówić, że nie jest weekend (sobota), bo akurat w obiad rodzinny nikt nie wątpił.

Pomysł na lokal fajny. Mnie się podobał wystrój i dobór mebli. Szczególnie pozytywne wrażenie zrobiły na mnie zdjęcia powieszone na ścianach lokalu prezentujące archiwalne zdjęcia Poddębic. Tych Poddębic, w których mieszkali moi przodkowie (dygresja: moja rodzina sprowadziła się do Poddębic około 1864 r. i do dzisiaj Czyżewscy - moi krewni, tam mieszkają). :) Menu mimo tego, że było obfite i duże było jednocześnie czytelne i przyjemne w odbiorze.

Na obiad czekaliśmy bardzo długo, może ze względu na to, że zamówiliśmy aż 5 porcji, ale dla mnie to żadne wytłumaczenie. Ja zamówiłam kotlet po hawajsku z frytkami i surówką z czerwonej kapusty (nie było surówki z marchewki, zostały tylko z kapust). Danie było jadalne, ale okrutnie suche. Suchego kotleta ratowały tylko kawałki ananasa. Do tego frytki - mogły byś i kapusta, której wcale nie chciałam (nie bardzo lubię kapustę), bo chciałam marchewkę.

Czas oczekiwania był faktycznie długi, zdążyłem obejść cały lokal, przeczytać całe menu i regulamin, a nawet przejść się po rynku w Poddębicach. Szczęśliwie w końcu nasze porcje zostały uszykowane i trafiły na nasz stół. :) Ja zamówiłem sobie kotleta z oscypkiem (o ile dobrze pamiętam), frytki oraz czerwoną kapustę.

Dodatkowo prezentujemy danie zamówione przez mego Tatę tj. karczek z dodatkami. :)




No co tu można powiedzieć... Obiad był przemiły, ale ze względu na towarzystwo. Sama restauracja jest raczej z gatunku "średnich" i raczej nie będę o niej opowiadać zbyt długo. Jeśli dobrze pamiętam w menu były makarony i pizza. Może, skoro nie za dobrze wychodzą polskie obiady, skupić się na nich i darować sobie resztę? Nie wiem. To zadanie dla managera. Nie sądzę byśmy wrócili - prędzej spróbujemy jedzenia tam gdzie pierwotnie chcieliśmy pojechać.

O ile pamiętam pierwotnie chcieliśmy jechać do restauracji K2 będącej w Poddębicach (i w Szadku). A może chodziło o Uniejów...? No nieważne, przynajmniej teraz. :) W każdym bądź razie poddębicką restaurację źle nie oceniam, choć oczywiście mogłoby być lepiej. Może jednak jesteśmy zbyt rozpieszczeni kulinarnie przez nasze wojaże i różne programy? Nie wiem. Jak dla mnie było smacznie i nie za drogo. Szkoda tylko, że czekaliśmy baaardzo długo na podanie tego wszystkiego.

wtorek, 19 listopada 2013

To może tak szybciutko. Na Piotrkowskiej w pobliżu Narutowicza znajduje się miejsce do którego na pewno większość z Was już trafiła, a jeśli nie, to niech koniecznie trafi :) Zapiekarnia & Plackolandia (bo o niej mowa) to miejsce gdzie za nieduże pieniądze zjemy naprawdę fajne zapiekanki. Na świeżym pieczywku układane są wszystkie ingrediencje, a nie ograniczają się one tylko do pieczarek i ketchupu, chociaż zdaje się, że taka opcja też istnieje. 

Menu jakie jest oferuje "Zapiekarnia" jest podzielone na kilka rodzajów "dań" (wegetariańskie, tradycyjne, na słodko, mięsne i rybne), a każda kategoria to od 3 do 14 zapiekanek. Jest więc w czym wybierać i nad czym się zastanawiać - jak np. Maja, która potrafi stać przed menu 15 minut i nadal nie wiedzieć "co to ja bym właściwie chciała zjeść...?". ;) 

My zamówiliśmy sobie wybajerzone zapiekanki, które wyglądały tak:



Od razu wspomnę, że obsługa jest baaardzo miła i pomocna. Aż fajnie jest tam przyjść. Co więcej przed lokalem (w środku znajduje się tylko jeden stolik) umieszczone są krzesełka dla oczekujących, co również jest fajnym pomysłem. Mam nadzieję, że po remoncie Piotrkowskiej, pod krzesełkami pojawi się coś co ochroni nawierzchnię przed obfitym obkładem zapiekanek, który przecież tylko częściowo może być "uprzątnięty" przez gołębie.

Nie ma to jak zrobić dobry uczynek i dokarmić te latające szczury. ;) Co prawda szczerze nie znoszę gołębi, ale to jednak na swój sposób urocze jak te pierzaste stwory wyczuwają, że coś spadło na ziemię i da się to zjeść! :]
Natomiast co do obsługi to zdecydowanie jest ona plusem lokalu. Panie są przemiłe i zawsze można z nimi zamienić kilka słów w oczekiwaniu na zapiekankę. :)

Zapiekanki były przepyszne i pełne smaku, a sosy były domowej roboty. Co więcej jeśli nie jest się pewnym czy chce się łagodny sos czy nie - Pani zawsze dzielnie doradzi lub wymiesza sosy niezdecydowanym.
Zapiekarnia to miejsce w Łodzi niemal klasyczne i bardzo chciałabym, by się utrzymała. To bardzo ciekawa alternatywa dla hamburgerów i pizzy i potrzeba nam jej tutaj! :)

Jeżeli więc dopadnie Cię głód i będziesz na Pietrynie w pobliżu skrzyżowania z Narutowicza to koniecznie zajrzyj do "Zapiekarni"! :) Na pewno nie pożałujesz. :)

czwartek, 7 listopada 2013

Kolejna odgrzewana notka, ale wychodzimy z długów :) Jak już wiecie - jedliśmy niedawno musakę i niezbyt nam smakowała. Natomiast ja ostatnio oglądam dużo Masterchefa Australijskiego gdzie jurorem jest George Calombaris, który ma greckie korzenie i on wiecznie wspomina "he's moms muSAka" (napisałam tak, bo on to tak fajnie akcentuje ;)). Więc ja mu wierzę, że musaka jest fajna i strasznie chciałam spróbować zrobić ją dobrze. W tym odcinku Musaka wg Pascala Brodnickiego.

Przypominam, że ja tych programów nie oglądam. ;) Ostatnio tylko robię wyjątek dla polskiego "Top Chefa". :)

Jest to kolejne danie Pascala w którym nie ma zbyt wiele filozofii. Ale UWAGA! Proporcje w przepisie podane są na 8 osób, a nie na 4! Mięso trzeba podsmażyć z cebulką, sosem pomidorowym i winem. Zajmuje to sporo czasu, bo płyn ma odparować. Następnie dopiero doprawiamy. Cukinię i bakłażana obsmażamy na oliwie i potem kładziemy na ręcznikach papierowych żeby tłuszcz obciekł. Następnie robimy sos beszamelowy z którym też nie mieliśmy problemów. No i na koniec pyszny serek do rozkruszenia na wierzchu :)

Na fakt ilości osób jaka jest podana w przepisie warto zwrócić uwagę najlepiej przed zakupami, najpóźniej w trakcie przygotowań do gotowania. ;) Natomiast w kwestii samego gotowania i szykowania ja już nic praktycznie do tego co Maja napisała dodać nie mogę - ten przepis naprawdę jest prosty.




Ponownie przepraszam za jakość zdjęć ;) No nie umiem ich robić :P W każdym razie musaka wyszła bardzo dobra. Porządnie się nią najedliśmy i uwierzyliśmy, że może być dobra :) Przepis polecamy, bo to w gruncie rzeczy niewiele roboty, a wyżerka jak się patrzy :)

Mimo tego, że w naczyniu musaka nie wyglądała dla mnie zachęcająco (bałem się, że na wierchu pływa sam tłuszcz...), całość po podaniu na talerze miło zaskoczyła. Mięsko połączone z bakłażanem i resztą dodatków stworzyło bardzo ciekawe połączenie - może nie wizualne, ale na pewno smakowe! ;)

wtorek, 5 listopada 2013

W okolicach lutego-marca razem z Mają kilkukrotnie zaglądaliśmy do łódzkiej Manufaktury w wyjątkowo późnych godzinach. Za każdym razem jak wychodziliśmy z centrum handlowego niedaleko głównej bramy mijaliśmy jakichś robotników, którzy dzielnie nocą wyrzucali jakiś gruz z jednego z lokali (wtedy jeszcze stał pusty). Zawsze zastanawialiśmy się cóż tam panowie kombinują - może jakieś skarby po Izraelu Poznańskim szukają? ;)

W końcu, w kwietniu, okazało się w czym rzecz. W rzeczonym, nocą odkopywanym lokalu, otworzyła się nowa restauracja "Galicja". I tak któregoś dnia po zmierzchu zajrzeliśmy do środka. Wystrój wyglądał bardzo ciekawie, utrzymany w stylu... lwowskim? galicyjskim? Sam nie wiem - ale wyglądało fajnie. :) Niestety wtedy jeszcze lokal był mało znany i ludzi nie było w ogóle, poza obsługą oczywiście. Po zapoznaniu się z menu (ceny nas trochę wtedy zbiły i wiedzieliśmy już, że zajrzymy tutaj tylko w dwóch sytuacjach: jak trochę odłożymy albo z jakiejś szczególnej okazji), zaczęliśmy kierować się do wyjścia. Wtedy podszedł do nas menadżer lokalu i chwilę z nami porozmawiał. Skoro jest okazja to zapytaliśmy co oni tak nocami kopią pod Manufakturą. :) Okazało się, że pod całą fabryką jest zespół podziemnych pomieszczeń pełniących niegdyś funkcję magazynów i dróg transportowych i właściciel wpadł na pomysł by jedną z takich hal odnowić i zrobić z tego pomieszczenie lokalowe. Na sam koniec dostaliśmy również kupony ze zniżką opiewającą na 20%. Świetna postawa menadżera! :) Musieliśmy tam wrócić. ;)

Pamiętam, że oprócz cen "odrzuciło" nas okrojone menu gdzie do wyboru była golonka i jakieś inne równie wykwintne rzeczy. Wystrój już przy pierwszym wejściu robił wrażenie przyjemnego, a zewsząd unosił się zapach świeżego drewna. Tym bardziej fantastyczny był manager, który do nas podszedł i wręczył nam rabat, zachwalając swój lokal. Poczuliśmy się jak cenni goście, zapraszani do wyjątkowego lokalu. Wiedzieliśmy, że tam wrócimy :)

Najlepszą okazją aby wrócić do "Galicji" stała się nasza pierwsza rocznica. Postanowiliśmy spędzić ten dzień w sposób wyjątkowy, również kulinarnie. Wnętrze restauracji przywitało nas znanym klimatem i wystrojem.


My jednak zdecydowaliśmy się zejść do tak zachwalanych piwnic, które od jakiegoś czasu były już otwarte. Trzeba przyznać, że naprawdę postarano się aby i tam było bardzo klimatycznie. Według mnie o wiele bardziej opłaca się zjeść (i zejść) właśnie tutaj. Podziemia i ich uszykowanie naprawdę robią wrażenie! :)




Po wybraniu miejsca szybko otrzymaliśmy menu oraz kufel z wodą na róże. O dziwo, jak nie my - a zwłaszcza Maja, nie zastanawialiśmy się długo nad wyborem dań. Maja wybrała sałatkę z grillowaną polędwiczką z kurczaka oraz puszystym sosem wiśniowo-rozmarynowym. Ja natomiast skusiłem się na polędwiczkę wieprzową z patelni podaną w maślakach, pieczone ziemniaczki i miks surówek.
Obydwie potrawy trafiły na nasz stół nadzwyczaj szybko - zdecydowanie plus dla restauracji. :)

W tym miejscu należy pochwalić obsługę. Naprawdę niewiele jest miejsc gdzie obsługa cały czas się do ciebie uśmiecha i ewidentnie stara się, by wizyta była udana. Kufel na różę dostałam bez proszenia, a ponieważ byliśmy w piwnicy jako pierwsi - od razu zapalono ogromne świecie w całej sali. Jeśli chodzi o wybór z menu to pamiętam, że miałam problem ;) Zwykle staram się jeść sezonowe rzeczy w restauracjach, jednak tym razem, najzwyczajniej w świecie, nie byłam głodna (to na pewno te emocje z powodu rocznicy :)). Pozostały więc sałatki. I tu znów miałam dylemat, który próbowałam rozwiązać z pomocą kelnerki :) W końcu wspólnymi siłami doszłyśmy do wniosku, że sałatka z sosem wiśniowo-rozmarynowym będzie najodpowiedniejsza.

Rzeczywiście dania wjechały na stół bardzo szybko. Moja sałatka wyglądała bardzo wykwintnie i powiem wam jedno: warto było jej spróbować. Sos był rzeczywiście bardzo pomysłowy, a cała sałatka idealnie odpowiadała moim oczekiwaniom. To był absolutnie dobry wybór.


Moje danie natomiast było bardziej okazałe, przynajmniej jeśli chodzi o ilość talerzy. ;) I wszystko było naprawdę bardzo dobre! Polędwiczka wyborna, zwłaszcza jeśli się ja jadło jednocześnie z maślakowym sosem. Do tego świetnie upieczone i przyprawione ziemniaczki i świeże surówki. Super!

Próbowałam Bartkowego dania i rzeczywiście polędwiczki były rewelacyjne: mięciutkie i soczyste, a maślaki smakowały jak właśnie zebrane. Potwierdzam: super! :)



"Galicja" mnie bardzo przypadła do gustu - zarówno za wystrój i podejście do klienta, jak i za jakość podanych dań. Było klimatycznie, miło i pysznie. Na pewno jeszcze kiedyś tam zajrzymy. :)

Galicja trafi na pewno do naszego Hall of Fame, bo trudno o tak dobre jedzenie w Łodzi. Ale nie tylko jedzenie. Warta odnotowania jest świetna obsługa i fajny wystrój (i to, że komuś chciało się odkopywać piwnice ;)). Polecamy każdemu. Sami wrócimy na pewno (prędzej czy później :)).

niedziela, 3 listopada 2013

Na łódzkich uczelniach rozdawano kupony zniżkowe do różnych restauracji - dzięki takiemu kuponowi zawitaliśmy do Scenografii (za co Politechnice serdeczne Bóg zapłać!), a później przyszła pora na Luncherię. Jest to restauracja nastawiona na podawanie naleśników i makaronów, czyli w sumie ok. Trafiliśmy do niej praktycznie bez problemu. Kiedy przyszliśmy koło godziny 16... była pusta. Poza nami i panią z obsługi nikogo nie było.

Wybraliśmy się tam nie tylko dlatego, że zdobyliśmy (no dobra, Maja zdobyła) kupony zniżkowe. Za tym lokalem przemawiał również fakt, że znajduje się bardzo blisko mojej pracy i codziennie rano widzę wielgachny bilboard zachęcający do odwiedzenia "Luncherii". 

Wystrój głównej sali skojarzył mi się trochę z Niebieskimi Migdałami odmalowanymi na biało (może przez komodę na drugim zdjęciu). Generalnie wystrój mi się podobał i rozglądałam się po sali z lubością. Ale było jedno ale. Do tego ładnego i łagodnego wnętrza... wniesiono miniwieżę z której leciała ESKA. Kto nie wie, niech się dowie, że w Esce leci najgorsza siekanka radia. Jeśli już właścicieli nie było stać na prawa do odtwarzania jakiejś miłej muzyki, powinni puścić... no nie wiem. Zet Chilli? Już nawet Złote Przeboje byłyby lepsze.

Wystrój wyjątkowo cukierkowy i mdły - w sam raz dla herbaciarni, a nie na restaurację. Od razu miałem skojarzenia z niechlubną "Empatią"... O ile taka stylizacja mi nie przeszkadza, a nawet momentami mogę ją uznać za plus to puszczenie w takiej scenerii muzyki typu "umc umc umc" było grubą przesadą, która niszczyła cały nastrój.



Następuje kolejna katastrofa. Na nasze makarony, przy absolutnie pustej sali czekamy ponad 20 minut. Zrobienie makaronu nie trwa tyle na pewno. Jeśli natomiast chodzi o jakość... ja zamówiłam chyba z łososiem i kremowym sosem. Smakowało zupełnie OK, ale jest jedno ale. To nie był makaron warty kilkunastu złotych, bo makarony o podobnej finezji jada się w Sylvio i kosztują złotych 5. Nie będę się rozwodzić nad tym jakie to jedzenie było. Na lunch może być.


O ile kelnerka podeszła do nas w miarę szybko razem z menu to potem najpierw czekaliśmy na nią aż przyjmie zamówienie (bo pani była w innej sali niż my), a potem 20 długich i głodnych minut siedzieliśmy i gapiliśmy się w serwetki w oczekiwaniu na nasze dania. Szczęśliwie nie umarliśmy z głodu (zwłaszcza ja po 8h godzinach pracy) i w końcu mogliśmy wbić widelce w makarony. Maja miała faktycznie z łososiem, mnie zaś naszło na szpinakowy. Bądźmy szczerzy, na tak długi czas oczekiwania i za taką cenę to rewelacji nie było. Makaron był bardzo... hmm... suchy i mdły. Smakowo nie był zły, ale jego konsystencja mi zupełnie nie odpowiadała, wolę jak jest bardziej oblany sosem niż w nim zapieczone tak, że trudno kluskę od kluski oddzielić. I na koniec jeszcze, jak już talerz był prawie pusty to na dnie zebrało się.. coś - albo woda z makaronu (źle) albo tłuszcz z sosu (jeszcze gorzej).





Na koniec ostatni minus czyli pani, która nie umie liczyć. Zniżka opiewała zdaje się na 10%. Niestety pani nie udało się tego właściwie policzyć, a nam się nie chciało czekać aż ponownie przyjdzie więc odliczoną (właściwą) kwotę zaniosłam jej do rąk własnych.

Ponownie zakończę pytaniami. Czy jedzenie było dobre? Raczej tak. Czy było warte swojej ceny? Niekoniecznie, ale powiedzmy, że tak, bo za podobne pieniądze je się na Piotrkowskiej. Czy wizyta w Luncherii była fajna? Tylko dlatego, że razem :P A tak to średnio :P Czy warto do Luncherii jechać z drugiego końca miasta? Nie, lepiej poszukać obiadów domowych w swojej okolicy.


Ono nie było warte swojej ceny (przynajmniej tej z menu)! Podejście kelnerki oraz długość oczekiwania na makaron (!!) były skandaliczne. Napiwku nie zostawiliśmy i raczej już nie zostawimy.

Etykiety

restauracja (115) Łódź (108) kurczak (45) gotowanie (37) frytki (34) zamknięte (34) pizza (31) sos (22) hamburger (19) makaron (17) Festiwal Dobrego Smaku (15) pizzeria (15) sałatka (15) FDS (14) ser (14) Okrasa (13) Pascal (11) Poznań (11) burger (11) ciasto (11) pieczone ziemniaki (11) boczek (10) naleśniki (10) piwo (10) ryż (10) surówka (9) szpinak (9) łosoś (9) McDonald (8) cukinia (8) fastfood (8) kawa (8) Warszawa (7) kebab (7) kukurydza (7) sałata (7) schab (7) szynka (7) warzywa (7) zapiekanka (7) śniadanie (7) Paryż (6) ananas (6) chiny (6) czosnek (6) kaczka (6) lemoniada (6) obiad (6) oliwki (6) pierogi (6) polędwiczka (6) wino (6) wołowina (6) ziemniaki (6) śmietana (6) Camembert (5) Gejsza Sushi (5) House of Sushi (5) bakłażan (5) bar (5) cola (5) cukiernia (5) cytryna (5) gorgonzola (5) krewetki (5) kuchnia amerykańska (5) lody (5) naleśnik (5) pierożki (5) pomidor (5) spaghetti (5) stek (5) tarta (5) wieprzowina (5) Babkarnia (4) Katowice (4) Off Piotrkowska (4) Senoritas (4) USA (4) babeczki (4) baklawa (4) banan (4) bistro (4) cebula (4) chaczapuri (4) czekolada (4) festiwal (4) grill (4) herbata (4) imbir (4) kanapka (4) khinkali (4) kokos (4) kompot (4) lunch (4) marchewka (4) orzechy (4) papryka (4) pasta (4) pesto (4) pierogarnia (4) pita (4) puree (4) risotto (4) ser kozi (4) ser pleśniowy (4) sernik (4) tortilla (4) 2016 (3) Francja (3) Gruzja (3) Kielce (3) La Strada (3) Lidl (3) Lili (3) Manufaktura (3) Mebloteka Yellow (3) Pozytyvka (3) Spektakl (3) Wrocław (3) Zbożowa (3) arbuz (3) ayran (3) baranina (3) bataty (3) burek (3) cevapcici (3) chałwa (3) curry (3) fasola (3) gruszka (3) gęś (3) hot-dog (3) hummus (3) indyk (3) jajko (3) kiełbasa (3) kuchnia włoska (3) lotos (3) miód (3) nachos (3) naleśnikarnia (3) owoce morza (3) pistacje (3) placki ziemniaczane (3) placuszki (3) pomidorki (3) por (3) przystawka (3) ptyś (3) pączek (3) quesadillas (3) rewizyta (3) salami (3) streetfood (3) truskawki (3) twaróg (3) warsztaty (3) wegetariańskie (3) zapiekarnia (3) zupa (3) żurawina (3) 2018 (2) Affogato (2) Albania (2) All Star Klubokawiarnia (2) American Bull (2) Awangarda (2) Before Food Market (2) Berlin (2) Breadnia (2) Brzeg (2) Bułgarska (2) Chude Ciacho (2) DalekoBlisko (2) Foto Cafe 102 (2) Galicja (2) Gorditas de nata (2) Jaffa (2) Kraków (2) Lavash (2) Mare e Monti (2) Montenegro (2) Poddębice (2) Restauracja Polska (2) Sendai Sushi (2) Spółdzielnia (2) Sushi Zielony Chrzan (2) Szkoła Gotowania (2) Szwalnia Smaków (2) Szyby Lustra (2) Tubajka (2) Turcja (2) Uniejów (2) Włoszczyzna (2) Zieliński i Syn (2) Złoty Imbir (2) antrykot (2) baozi (2) bar mleczny (2) boczniak (2) bolognese (2) bułki (2) carbonara (2) cheeseburger (2) chleb (2) chłodnik (2) ciastko (2) ciecierzyca (2) coleslaw (2) creme brulee (2) cukier (2) cynamon (2) drink (2) dubaj (2) falafel (2) flaki (2) galaretka (2) golonka (2) grzyby (2) guacamole (2) gzik (2) jabłko (2) jagnięcina (2) jajko sadzone (2) kalmary (2) kapusta (2) kapusta zasmażana (2) karkówka (2) karmel (2) kasza bulgur (2) kasza jaglana (2) kiełbaski (2) kluski (2) konfitura z cebuli (2) kopytka (2) kotlet (2) kozi ser (2) krab (2) kryształowa (2) królik (2) kurki (2) lasagna (2) limonka (2) maliny (2) mamałyga (2) mango (2) marynata (2) masło orzechowe (2) małże (2) melon (2) musaka (2) nuggetsy (2) ogórek kiszony (2) oliwa (2) oliwka (2) orzeszki (2) owoce (2) papryczki (2) papryka faszerowana (2) parówka (2) pierogi na słodko (2) pierogi wytrawne (2) placek (2) placek po węgiersku (2) polędwiczki (2) pomarańcza (2) przegrzebki (2) przekąska (2) przyprawy (2) pstrąg (2) rozmaryn (2) rukola (2) samolot (2) seler (2) sezam (2) soczewica (2) sos BBQ (2) sos czosnkowy (2) sos pieprzowy (2) sushi (2) szczypiorek (2) słony karmel (2) tagliatelle (2) tatar (2) tuńczyk (2) tymianek (2) wątróbka (2) zupa rybna (2) śliwka (2) żeberka (2) 2017 (1) 5ty Smak (1) Agrafka (1) Ala Turka (1) Ali Baba (1) Amarant (1) Ambrozja (1) Amelia (1) Amorino (1) Atelier Amaro (1) Bangkok lody tajskie (1) Bar-a-boo (1) Bavaria czy Tyrol (1) Belgian Fries (1) Berthillon (1) Big Betty (1) Bistro Radiowa (1) Bistro Williamsburg (1) BurGr (1) Burger Love (1) Bułgaria (1) Byk Burger (1) Cafe Antykwariat (1) Cafe Bar Poczekalnia (1) Cesky Film (1) Chorwacja (1) Chytra baba z Radomia (1) Columbus Coffee (1) Corn dog (1) Cukiernia Sowa (1) Cukiernia Wasiakowie (1) Czarna Owca (1) Czarnogóra (1) Da Grasso (1) DaAntonio (1) DaVella per Amici (1) Deli (1) Delicatessen (1) Deseo Tapas Bar (1) Dolce salato (1) Dolny Rynek (1) Dom Pielgrzyma (1) El Toro (1) Empatia (1) Fabryka Krawatów Bistro (1) Fabryka babeczek (1) Fatamorgana (1) Filharmonia Smaku (1) Food Market (1) Foodie (1) Four Color (1) Funnel cake fries (1) Godjo (1) GoodFood (1) Gordon Ramsay (1) Gorąca Kiełbasiarnia (1) Gruzińskie bistro (1) Hamra (1) Hand'n'roll (1) Heisser Wolf (1) In centro (1) Insekt (1) Internet (1) Irish Pub (1) Istambuł & Tajmahal (1) Italica (1) Jerry's Burger (1) Już wróciłem (1) KFC (1) Kalisz (1) Kamari (1) Karuzela Cafe (1) Klub 97 (1) Kluska Polska (1) Kombinat (1) Krochmal (1) Krowarzywa (1) Kuchnia Polska (1) L'Elephant d'Argent (1) La Vende Bistro (1) Lajkonik (1) Las Vegas (1) Le Grand Phenicien (1) Le Souk (1) Leniwy weekend (1) Lodziarnia Kolorowa (1) Lokal (1) Lukullus (1) Luncheria (1) MEG MU (1) Macedonia (1) Magia Karmelu (1) Malinowa (1) Manana (1) Mangal (1) Marcello (1) Mañana Tex-Mex Bar (1) Mała Litera (1) Meksyk (1) Metis (1) Mexican (1) Mięso & Bułka Habas (1) Montag (1) Motywy (1) Na Górze (1) Nekko Sushi (1) Niebostan (1) Niemcy (1) North Fish (1) O'maki Paris (1) Olimpijska (1) Otwarte drzwi (1) Pacyfik (1) Palce Lizać (1) Paleta Bieli (1) Pani Cupcake (1) Papuvege (1) Parnik na Chmielnej (1) Parowóz (1) Pho Shop (1) Pierogarnia Cynamon (1) Pijalnia Czekolady (1) Pijalnia Czekolady E. Wedel (1) Piotrków Trybunalski (1) Piwnica łódzka (1) PizzaPortal (1) Poczdam (1) Polakowski (1) Pop'n'Art (1) Porcja (1) Przedwojenna (1) Ratuszowa (1) Restauracja Przerwa (1) Restauracja Reymont (1) Restauracja u Kretschmera (1) Restauracja św. Józefa (1) Retka (1) Retkinia (1) Revelo (1) Rumunia (1) Scenografia (1) Senija (1) Ser Lanselot (1) Servantka (1) Sezon (1) Señoritas (1) Shahrazad (1) Si Senor (1) Si Señor (1) Sieradz (1) Skierniewice (1) Sklep z goframi (1) Skład Wina & Chleba (1) Sofa (1) Sofa cafe & lunch (1) Spała (1) Stretch Island Fruit Strips (1) Susharnia (1) Suzette (1) Sułtan Grill (1) Sylvio Italiano (1) Syria (1) Szadek (1) Szklarnia (1) Sznycelek (1) Słodka Pracownia Cukiernia Artystyczna (1) Tasty Kebab (1) TelePizza (1) Teremok (1) The Dorsz (1) Titi (1) Tivioli (1) ToDoJutra (1) Toskania (1) Tradycyjna Pączkarnia Słowik (1) Tulipan (1) U Ziuty (1) Uniejowski Festiwal Smaku (1) VINDA (1) Vapiano (1) Veranda (1) Vita (1) Walter's Coffee Roastery (1) Wendy's (1) Western Chicken (1) Wiosna (1) Włochy (1) Zapieckanka (1) Zapiekarnia & Plackarnia (1) Zaraz Wracam (1) Zielona (1) Zjadliwości (1) Zosia (1) Złote Jabłko (1) Złoty Osioł (1) ajvar (1) amuse-bouche (1) anchois (1) angus (1) ato ramen (1) awokado (1) baba ghanoush (1) badrijani (1) bajgla (1) banany (1) bao (1) barbata (1) basmusa (1) bazylia (1) bekon (1) białe wino (1) bita śmietana (1) blanszowane warzywa (1) bliny (1) borówki (1) brokuły (1) brownie (1) brukselka (1) budka (1) bulion (1) bulion z kaczki (1) buraki (1) burrito (1) cajun (1) cebula grillowana (1) chaczapuri adżarskie (1) chashushuli (1) cheddar (1) chikhirtma (1) chili con carne (1) chilli (1) chinkali (1) chipotle (1) chipsy (1) chińczyk (1) chińskie (1) chleb ze smalcem (1) churros (1) chvishtari (1) ciasteczka (1) ciasto drożdżowe (1) ciasto francuskie (1) ciasto królów (1) ciasto marchewkowe (1) ciorba (1) club sandwich (1) creme caramel (1) croissant (1) cukierki (1) currywurst (1) cydr (1) cykoria (1) czarna porzeczka (1) czarnuszka (1) czeburek (1) czereśnie (1) czerwona cebula (1) czerwona fasola (1) czerwony pieprz (1) daktyle (1) de volaille (1) demi glace (1) deser z kremem (1) dim sum (1) dip (1) dorsz (1) dressing (1) dym (1) dynia (1) dziczyzna (1) enchiladas (1) espresso (1) farsz (1) fasolka (1) faszerowanie (1) filet (1) film (1) fisker (1) focaccia (1) foul (1) frutti di mare (1) frytki z batatów (1) fusion (1) galettes des rois (1) gnocchi (1) gofry (1) gotuj i chudnij (1) gołąbek (1) gołębie (1) goździki (1) gramofon (1) granola (1) grillowane warzywa (1) grillowany kurczak (1) grissini (1) groch (1) groupon (1) grzanki z serem (1) grzybki (1) guciołki (1) gulasz (1) gęsina (1) hamsi (1) hawajska (1) hinduskie chlebki (1) hinkali (1) ikea (1) ikra (1) imperial (1) jabłko w cieście (1) jagody (1) jajko 63 (1) jajko confit (1) jajko poszetowe (1) jajko przepiórcze (1) jalapeno (1) jasne (1) jałowiec (1) jogurt (1) kakao (1) kalarepa (1) kanapka klubowa (1) kangur (1) kapary (1) kapusta pekińska (1) karczek (1) karpatka (1) kasza (1) kasza gryczana (1) kasza manna (1) kaszanka (1) kawiarnia (1) kałamarnice (1) kebap (1) kharcho (1) khoubz (1) kiełki (1) kinder bueno (1) kindziuk (1) kino (1) kiszona kapusta (1) kiwi (1) klopsiki (1) knedle (1) kofta (1) koktajl (1) kolendra (1) korniszon (1) kotlet szwajcarski (1) kotlet z ciecierzycy (1) kotlety selerowe (1) kowal (1) krem (1) krem budyniowy (1) krem czekoladowo-orzechowy (1) krem z buraczków (1) krem z buraków (1) krem z pomidorów (1) książka (1) kubdari (1) kuchnia afrykańska (1) kuchnia bałkańska (1) kuchnia brytyjska (1) kuchnia chińska (1) kuchnia czeska (1) kuchnia hiszpańska (1) kuchnia marokańska (1) kuchnia meksykańska (1) kuchnia molekularna (1) kuchnia rosyjska (1) kuchnia tajska (1) kuchnia wietnamska (1) kuchnia łódzka (1) kulki ryżowe (1) kurczak teryaki (1) kurczak w bekonie (1) kuskus (1) kwas chlebowy (1) kwestia smaku (1) kwiaty cukinii (1) larwy (1) latte (1) leberkase (1) lepinje (1) liść laurowy (1) lobio (1) lody pistacjowe (1) lody tajskie (1) lody waniliowe (1) lodziarnia (1) lokum (1) lukier (1) lumaconi (1) majonez (1) mak (1) makaron czekoladowy (1) makaron naleśnikowy (1) makaroniki (1) maki (1) makrela (1) masa kajmakowa (1) mascarpone (1) masło kminkowe (1) maślaki (1) mezze (1) miecznik (1) migdał (1) migdały (1) mintaj (1) miruna (1) mięso (1) morela (1) moro (1) mortadela (1) mrożona kawa (1) mrówki (1) mucha (1) murzynek (1) musztarda (1) mydło (1) myway (1) mózg (1) mątwy (1) naan (1) nadugi (1) naleśnik czekoladowy (1) ocet (1) ogórek (1) ogórek małosolny (1) ojukhari (1) okra (1) olej (1) oranżada (1) orecchioni (1) oscypek (1) otwarcie (1) ozorki (1) ośmiornica (1) ośmiorniczki (1) pan.puh (1) pancake (1) panna cotta (1) papa-lolo (1) pappardelle (1) pascha (1) pasta oliwkowa (1) pastet (1) pastrami (1) patisony (1) pałeczki (1) pekin (1) pepperoncino (1) pestki dyni (1) pesto bazyliowe (1) philly cheese steak (1) pieczarki (1) pieczywo (1) piekarnia (1) pielmieni (1) pierogi drożdżowe (1) pierogi polskie (1) pierogi ruskie (1) pierogi szwabskie (1) pierogi z jagodami (1) pierogi z kurkami (1) pierogi z serem (1) pikantny ogórek (1) pingyao (1) pkhali (1) placki z batatów (1) placki z cukinii (1) plackolandia (1) platany (1) plendze (1) pljeskavica (1) poliki wołowe (1) polędwica wieprzowa (1) pomidory (1) pop tarts (1) prażona cebula (1) precle (1) prosecco (1) ptyś karmelowy (1) puszka (1) putenesca (1) pączkarnia (1) pęczak (1) płatki kukurydziane (1) quiche (1) raki (1) ramen (1) regionalne (1) restrauracja (1) ristorante (1) robaki (1) rodzynki (1) rogal (1) rogal świętomarciński (1) rostbef (1) roszponka (1) rosół (1) ryb (1) ryba (1) ryby (1) rzodkiewka (1) róża (1) safari (1) sardele (1) sardynka (1) schitzel (1) ser lazur (1) ser pecorino (1) sernik Grand Marnier (1) shake (1) shitake (1) sieja (1) siela (1) siesta (1) skrzydełko (1) smażone mięso (1) smażony ser (1) snickers (1) sok (1) sok pomidorowy (1) solanka (1) solianka (1) sos aioli (1) sos beszamelowy (1) sos borowikowy (1) sos chrzanowy (1) sos kurkowy (1) sos miodowo-musztardowy (1) sos mole poblano (1) sos musztardowy (1) sos pomidorowy (1) sos śmietanowo-ziołowy (1) spezi (1) spiralki (1) stir fry (1) suflet dyniowy (1) suflet pistacjowy (1) suszony pomidor (1) suszony łosoś (1) szarlotka (1) szerbet (1) szparagi (1) szprycer (1) szybko (1) szynka parmeńska (1) słodko (1) słonecznik (1) tacos (1) tagliatelle z kurczakiem (1) tagliatelle z polędwiczką wieprzową (1) tahini (1) taishan (1) tempura (1) tiramisu (1) tolma (1) torcik czekoladowy (1) tragedia (1) tsingtao (1) tulumba (1) twarożek waniliowy (1) tłuszcz (1) udko (1) vege (1) walka (1) wege (1) wiener (1) winegret (1) wiśnie (1) woda mineralna (1) wrap (1) wspólny stół (1) wywar (1) wódka (1) wędlina (1) wędzone tofu (1) węgorz (1) yanjing beer (1) zaParowani (1) zapiexy (1) ziele angielskie (1) ziemniaki duchesse (1) zimno (1) zioła prowansalskie (1) zupa cebulowa (1) zupa krem (1) zupa pho (1) zupa węgierska (1) zupa z cieciorki (1) zupka chińska (1) złoto (1) ćevapčići (1) Łowicka (1) Łowicz (1) Łódzkie Burgery (1) łopatka (1) śledź (1) ślimak (1) śliwki (1) św. Marcin (1) świerszcze (1) żurek (1)