czwartek, 15 grudnia 2016

Wczoraj byliśmy na otwarciu, a w zasadzie na końcówce otwarcia lokalu Chude Ciacho, który znajduje się przy ulicy Narutowicza 25. W zasadzie nie umiem powiedzieć skąd się tam wzięliśmy. Ot wyskoczyło mi zaproszenie i postanowiłam, że pójdziemy na coś dobrego :)

Mnie oczywiście nikt o zdanie nie zapytał, czy chcę, czy mam czas, czy jest mi po drodze. Po prostu dostałem kilka godzin wcześniej linka do strony na Fb dotyczącej otwarcia w/w lokalu z wiadomością "idziemy tam dzisiaj przed tańcami :*" ;) I tak razem stawiliśmy się późnym wieczorem przed drzwiami "Chudego Ciacha" :)

Menu lokalu wygląda tak (przy każdym daniu podana jest jego wartość kaloryczna):


Więc jeśli mielibyście ochotę na zdrowe i nietuczące śniadanie - jest to miejsce dla Was.

Bartek zażyczył sobie granolę owocową:


a ja sernik z kremem karmelowym:


Bartek bardzo mnie zdziwił swoim wyborem, bo były jeszcze inne ciasta, a on wybrał granolę. No cóż. Była smaczna, chociaż ja bym jej nie zamówiła na deser :) Może na małe śniadanie.

Cóż, zamówiłem granolę bo chyba nie do końca wiedziałem co to ;) Wygląda fajnie, nazwa ciekawa, do tego jeszcze ma owoce - no to wziąłem :P Wprawdzie granola nie była bitą śmietaną z owocami jak to sobie na początku wyobrażałem, ale mimo to mi przypasowała. Fajna mieszanina płatków owsianych, orzechów, migdałów, słonecznika i jeszcze kilku innych składników świetnie smakowała razem z jogurtem greckim. Trochę słodki smak granoli wymieszany z delikatnie kwaskowym jogurtem to nie tylko smaczne połączenie, ale również podobno bardzo zdrowe :)

<moja zdziwiona mina nie podpowiedziała mu, że chyba mylnie rozszyfrował słowo "granola". Cóż. Czytanie w myślach jeszcze potrenujemy :P>

Moje ciasto było dobre, chociaż nieco suche. Gdyby zostało posypane orzeszkami ziemnymi - smakowałoby jak białe michałki (tylko jest mniej słodkie). Było porządne i poczułam się po nim jakbym wcale nie zjadła ciasta :) To przecież było "chude" :)

Polecam osobom dbającym o linię!

PS. Mają burgery! :D

PS2 Oczywiście dietetyczne!

środa, 14 grudnia 2016

Przez długie tygodnie z dużym zainteresowaniem obserwowaliśmy z Mają budowę przybudówki do kamienicy, przy Piotrkowskiej 77. W końcu przeszklona „oranżeria” została ukończona, a w jej progach rozgościła się restauracja „Veranda”. Z racji tego, że miejsce to mijamy nawet kilka razy w ciągu tygodnia, w końcu zdecydowaliśmy się zajrzeć cóż dobrego można tam zjeść.

Tego dnia dodatkowo nie miałam ochoty na coś "zwyczajnego". Chciałam czegoś fikuśnego. Ale wąż w mojej kieszeni odezwał się głośno gdy spojrzeliśmy na ceny w Affo. Bartek westchnął i poszliśmy szukać czegoś co z jednej strony będzie mi się podobało od strony menu i nie będzie mnie bolało w portfel. 

Po zajęciu miejsca prawie od razu przy naszym stoliku pojawiła się kelnerka z menu w popularnej od jakiegoś czasu formie jednego dużego arkusza.

Co bardzo pochwalamy, bo nie ma nic gorszego od długiego menu. Menu musi być krótkie i treściwe i musi zaczarować klienta od razu. Tak też stało się u nas, ponieważ najpierw przez jakiś czas studiowaliśmy wywieszone menu i co chwila reagowaliśmy "o, to bym zjadł! albo to! albo to!". Menu w tym lokalu jest świetne.

Maja ostatecznie, po krótkiej walce z samą sobą, zdecydowała się na risotto dyniowe (19 zł), ja natomiast wybrałem burgera NYC Pastrami (16 zł). Każde z dań w menu opisane jest poprzez wskazanie najważniejszych składników z jakich zostało przyrządzone. I tak Mai risotto to: indyk, cukinia, dynia, por, parmezan i świeży tymianek. Natomiast mój burger to pastrami deli, ser cheddar i sos musztardowo-miodowy. Dla osób takich jak ja, którzy mało wiedzą co kryje się pod różnymi kulinarnymi terminami to śpieszę wyjaśnić, że pastrami to mięso wołowe (najczęściej), które jest peklowane z przyprawami, później po kilku dniach długo wędzone w niskiej temperaturze i na końcu gotowane na parze. Brzmi ciekawie, prawda? ;)



Na nasze dania nie czekaliśmy długo, talerze z gotowymi daniami stały przed nami już po około 15 minutach od złożenia zamówienia. Szybciutko też przystąpiliśmy do degustacji :) Mój burger był rewelacyjny. Super bułka z chrupiącą skórką (i nieprzypalona z żadnej ze stron), przepyszne i bardzo aromatyczne mięso i do tego wszystkiego wyrazisty sos musztardowo-miodowy i świeże warzywa. Super sprawa, aż żal mi było oddawać drugą połowę burgera Mai ;) Jeżeli zaś chodzi o frytki to były ok, najważniejsze, że nie ociekały tłuszczem i były chrupiące na wierzchu i miękkie w środku :)

Jeżeli zaś chodzi o risotto to szczegółowo za chwilę opisze je Maja, ja ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że mi smakowało ;) ryż nie był twardy jak kamienie, ale też nie został rozgotowany. Był w sam raz. Sos natomiast był bardzo esencjonalny, z wyraźnym smakiem dyni i pora. Indycze mięso delikatne. Czyli, generalnie mówiąc, według mnie risotto w „Verandzie” było smaczne :)

Bartek się nie myli. Jak wiecie risotto to u mnie takie danie "podpuchowe". Mało który lokal robi dobre risotto i niestety przekonuję się o tym na każdym kroku. A zasady co do ryżu są dosyć proste: ma nie być chrupki, nie być mączysty, nie być kleisty i nie być w zupie. Tyle. Każde ziarenko ma być widoczne osobno, ma być w sosie i ma być ugotowane, a nie rozgotowane. I tu dokładnie takie było. Jedyne co mogłam wtedy zarzucić to to, że nie do końca był to ryż do risotto. Jednak co do zasady ugotować długoziarnisty ryż w risotto jest trudniej, a tu i tak risotto było pycha. Dodatkowo bardzo dobra dynia i cukinia, która była wykorzystana by nadać smaku daniu, a nie jako konieczny dodatek dla wegetarian (danie było dostępne również w wersji wegetariańskiej bez indyka). Indyk był mięciutki i soczysty. Całość: mniam!

Co do Bartkowego burgera to był bardzo smaczny. Dużo warzyw, pyszny sos, pastrami, które dodawało charakteru swoją konsystencją i wędzonym smakiem. Do tego dobrze zrobione mięso. Ale mamy małe zastrzeżenie. Dlaczego lokale już nie pytają jak burger ma być wysmażony? My lubimy medium w kierunku medium rare. Tutaj było medium w kierunku well (na szczęście nie przypalone). Szkoda, bo można wydobyć z mięsa jeszcze więcej smaku. Ale! Ta uwaga jest dla wszystkich lokali. Ten nakarmił nas bardzo dobrym burgerem. No i zapomniałam napisać o frytkach, które były pyszne :)

Miejsce zdecydowanie godne polecenia i odwiedzenia! Wszystko było na wysokim poziomie – obsługa rewelacja, czas oczekiwania super, podanie i smak potraw ekstra, ceny przystępne. Jeśli tylko możecie, zajrzyjcie do „Verandy” :)

Tak, tak, tak! To będzie na pewno jedno z naszych ulubionych miejsc :)

niedziela, 11 grudnia 2016

Kilka dni przed naszą wizytą, przy ul. Święty Marcin 30 otworzyło się bistro „MyWay”. Jest to niewielki lokalik, którego właściciele postanowili zaoferować poznaniakom i zwiedzającym Poznań „kanapki w autorskiej odsłonie” (cytat z ulotki), wrapy oraz większe zestawy obiadowe. Do zajrzenia do „MyWay” przekonała nas wystawiony przed lokalem szyld zachwalający właśnie tę kanapkę z marynowanymi w oliwie z oliwek przegrzebkami z czosnkową tapenadą (+sałata rzymska, karmelizowana cebula i jalapeno). Pierwszy raz widzieliśmy żeby ktoś wpadł na pomysł kanapki z takim dodatkiem, więc żal było nie spróbować.

Wystrój i umeblowanie lokalu jest minimalistyczne i utrzymane w jasnych kolorach. Jak już wcześniej wspomniałem „MyWay” nie jest dużym miejscem, gotowym na przyjęcie kilkudziesięciu gości na raz. Jest to w zasadzie jedno pomieszczenie z wydzieloną częścią dla gości gdzie znajdują się 5 stołów oraz częścią z ladą i lodówką gdzie klienci zamawiają jedzenie. Tak więc może na imprezę rodzinną „MyWay” nie jest najlepszą opcją, ale na zjedzenie czegoś ze znajomymi w trakcie łażenia po Poznaniu pasuje w sam raz ;)


Należy dodać, że lokal jest otwarty do późnych godzin (w tygodniu do 22, a w weekendy do 2 w nocy), więc można ich odwiedzić również podczas okazji okołoimprezowych :)

Kiedy byliśmy w „MyWay” bistro miało w swojej ofercie jedynie 5 kanapek, 2 rodzaje wrapów (ale tutaj mamy aż cztery różne tortille do wyboru, 5 smaków sosów oraz sami wybieramy jakie chcemy warzywa) oraz dwa zestawy obiadowe. Teraz wiemy, że do tego doszły jeszcze zupy oraz ciasto. Ceny za jedzenie zróżnicowane, małe kanapki i wrapy – 14 zł, duże kanapki i wrapy – 17 zł. Wyjątkiem jest jedynie kanapka z przegrzebkami, za którą trzeba zapłacić odpowiednio 17 zł albo 22 zł. Zestawy obiadowe są po 20 złotych. Reszty cen nie znamy ;)

Maja sobie zamówiła wspomnianą wcześniej kanapkę, ja zaś skusiłem się na razowego wrapa z wolno pieczoną łopatką (+ sos chipotle, pomidor, ogórek, mięta, rukola i karmelizowana cebula). Na podanie nam naszego jedzenia przyszło nam czekać około 10 minut.



Jeżeli chodzi o mojego wrapa to nie mam mu nic do zarzucenia, był duży i smaczny :) Świeże warzywa, bardzo dobrze przygotowane i doprawione mięso, super sos i doskonale pasująca do tego wszystkiego karmelizowana cebulka. Zastanawiałem się, czytając skład tego wrapa, jak będzie do tego wszystkiego pasować ta mięta. Otóż… w zasadzie jej nie czułem przy tych wszystkich smakach mięsa, warzyw i sosu. Może gdzieś tam delikatnie przebijała jakaś nuta miętowej świeżości, ale nie dam sobie palca uciąć czy jednak nie działała tutaj jakaś podświadomość ;)

Również kanapka Mai wyszła bardzo smakowicie. Fajne pieczywko i bardzo smaczne dodatki. W szczególności te przegrzebki były bardzo dobre, świetnie zamarynowane. Mnie jeszcze dodatkowo urzekła czosnkowa tapenada (czyli rodzaj pasty do rozsmarowania na pieczywie).

Reasumując była to bardzo przyjemna i smaczna wizyta. "MyWay" to miejsce warte odwiedzenia i spróbowania tamtejszych kanapek i wrapów ;)

Jak widzicie dzisiaj Bartka poniosła wena i po prostu nie mam co dodać. Kanapka z przegrzebkami była na tyle pyszna, że żałowałam, że muszę ją oddać oraz już planowałam, że "jutro też tu przyjdziemy!". Przegrzebki były super, tapenada była bardzo smaczna i wyrazista w smaku. Nawet te papryczki jalapeno były do przeżycia. Ba! Fajnie podkreślały smak całej kanapki.

Bartka wrap był bardzo smaczny i jak widać dostatni. Dużo świeżych warzyw, miękkie mięso i fajny sos. Chociaż dla mnie ten sos był już nieco za ostry. No i ja nie lubię wrapów, których zwłaszcza na koniec nie sposób podnieść i trzeba jeść je nożem i widelcem. Może można nieco mniej ale wygodniej? Tutaj nieco się czepiam, bo smakowo nie mamy nic do zarzucenia tym kanapkom.

Polecamy! Świetne miejsce na (nawet późną) kolację!

sobota, 10 grudnia 2016

Niby obiecałam sobie, że będę bojkotować Sukcesję, a jednak czasem rzeczywiście trzeba z jej usług skorzystać. Tego dnia spieszyliśmy się i w biegu (dosłownie!) wstąpiliśmy do Vapiano na obiad przed treningiem.


Po wejściu do lokalu pierwsze kroki musimy skierować do kasy znajdującej się przy wejściu od strony sklepu, by tam otrzymać specjalną kartę, na której później „nabijane” są nasze zamówienia (widać ją na poniższym zdjęciu). Z tego co się orientuję jest to obecnie jedyna w Łodzi restauracja z takim systemem, więc nikt nie jest do tego w żaden sposób przyzwyczajony i zdecydowana większość klientów trochę błąka się zagubiona po „Vapiano” i nie wie o jaką kartę chodzi, co z nią zrobić etc. Nie ma co ukrywać, my też na początku byliśmy trochę niepewni co właściwie mamy zrobić. 

Drugą swoistą nowością jest to, że nie zamawiamy u kelnerów. Należy podejść do centralnej części lokalu z kuchnią, do odpowiedniej sekcji (!) i tam zamówić bezpośrednio u kucharza to na co mamy ochotę. Po złożeniu zamówienia (jeśli na zamówienie trzeba zaczekać) otrzymujemy taki specjalny „pikacz” (również na zdjęciu poniżej), który po przygotowaniu naszego dania zacznie migać i wibrować. Wtedy bierzemy nasze urządzenie, podchodzimy znowu do stanowiska gdzie zamawialiśmy jedzenie i je oddajemy, a bierzemy talerz z tym co chcieliśmy do zjedzenia.


Po zapoznaniu się z menu wybraliśmy risotto pollo con gorgonzola, czyli „kremowe risotto z kawałkami piersi kurczaka z oliwą czosnkową, cebulą, aromatycznym serem Gorgonzola, papryką i szczypiorkiem. Okraszone chrupiącymi orzechami włoskimi” (cyt. z menu) oraz pizzę Toscana z pikantnym włoskim salami, świeżymi pomidorami, serem mozzarella oraz dwoma rodzajami oliwek. Każde z tych dań kosztowało po 29,90 zł. Na nasze zamówienia czekaliśmy około 10 minut i mimo przygotowania ich w dwóch oddalonych od siebie sekcjach kuchni, to sygnał, że są już gotowe dostaliśmy prawie jednocześnie (no dobrze, risotto było minutę-dwie wcześniej).



Mimo tego, że risotto było zamówione przez Maję (na pewno byście na to nie wpadli ;) ), to ja miałem okazję jako pierwszy wbić w niego widelec. Akurat kiedy było gotowe do odbioru Mai akurat nie było w restauracji, wyszła kilka minut wcześniej by coś załatwić. Tak więc co by nie stało i nie stygło zabrałem się za pałaszowanie :) Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, wziąłem trochę z samego różka i mogłem powiedzieć, że to risotto naprawdę mi smakuje. Wyrazisty smak Gorgonzoli, chrupiące orzechy, dobrze przygotowany ryż i miękki, delikatny w smaku kurczak. Generalnie ekstra. Niestety, im dalej szedłem z widelcem tym było coraz słabiej. O ile kurczak i ryż nie straciły w/w walorów, o tyle całe danie coraz bardziej gubiło swój smak i stawało się takie… nijakie. Gorgonzoli w ogóle nie było czuć (wyglądało to tak jakby użyto jej tylko na rogach całej potrawy), tak samo szczypiorku i papryki. I nagle się okazuje, że ryż jakiś taki mało słony i w ogóle jakoś tak bez wyrazu :/

No ja jadłam od drugiej strony i po pierwsze okazało się, że sam ryż jest kleisty (już to jest porażką) i bez smaku. Kurczak rzeczywiście mięciutki, ale nie był jakoś przesadnie doprawiony. I jak jadłam i jadłam i jadłam... i marzyłam o Bartka pizzy, bo to moje to była kompletnie bezsmakowa porażka. I dziwiłam się - gdzie ta gorgonzola? Okazało się, że była. Ale tylko w jednym różku talerza, do którego doszłam na końcu. Nie polecam risotta w tym lokalu.

Pierwsze co mi przychodzi do głowy jak pomyślę o pizzy, którą zjedliśmy w „Vapiano” to to, że była wyjątkowo ostra. Naprawdę ostre włoskie salami, nawet mnie dało popalić i miałem pewny obawy czy Maja zje choćby jeden cały kawałek. Dała jednak radę ;) Natomiast wracając do pizzy to zrobiono ją na cienkim cieście (nie przypalili go) o bardzo delikatnym smaku. Sos pomidorowy według mnie był słabo przyprawiony, ale chociaż było w nim czuć ten pomidorowy smak (czasem na pizzach jest jakiś taki rozwodniony sos). Sera w ogóle nie czułem, chyba salami całkowicie przykryło go swoim smakiem. Świeżych pomidorów w ogóle nie było czuć, ale chociaż smak oliwek trochę przebijał się do moich kubeczków smakowych.

Po moim bezsmakowym ryżotto Bartka pizza była wyśmienita. Rzeczywiście pikantna, ale to była feeria smaku. Po pierwszym kęsie zastanawiałam się jak to możliwe, że ta pizza jest taka ostra, skoro pikantne miało być tylko to salami. No ale widocznie tak było i nie pozostaje mi nic innego jak Was przestrzec, że to nie jest takie wcale łagodne. Pizza była zrobiona na cieniutkim cieście i moim zdaniem była dobrze skomponowana.

Generalnie tragedii z jedzeniem w „Vapiano” nie było. Porcje były spore, wszystko szybko otrzymaliśmy. Trochę faktycznie risotto brakowało smaku i ceny w przypadku wielu dań były wysokie, ale generalnie było ok.

Jeśli idziecie do Vapiano, nie bierzcie risotto. Weźcie pizzę. Słyszałam, że makarony też są spoko. Ale nie. bierzcie. risotto.

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Jak już trochę wiecie, na 11 listopada byliśmy w Poznaniu. Jednym z miejsc, które odwiedziliśmy była restauracja "Wspólny stół" znajdująca się w poznańskiej dzielnicy Śródka. Śródka do niedawna nie była elegancką i modną dzielnicą. Z tego co zrozumiałam z opowieści koleżanki, taka łódzka ulica Wschodnia. Ale nie tak dawno temu Śródka stała się stolicą hipsterskich lokali i miejscem spotkań. Na nas zrobiła bardzo pozytywne wrażenie i zdziwiłam się nawet, że wcześniej tu nie trafiliśmy.

Teraz musimy nieco opowiedzieć o "Wspólnym stole", który ma bardzo ciekawy pomysł na siebie. Generalnie jest to spółdzielnia, która chce aktywizować zawodowo osoby z grup zagrożonych wykluczeniem. Założyły ją osoby, które przygotowywały się do powrotu na rynek pracy w ramach programów reintegracji społeczno-zawodowej prowadzonych przez Fundację Barka. W tym momencie w skład zespołu wchodzą założyciele, profesjonalny kucharz, wykwalifikowani pomocnicy oraz np. studenci. "Wspólnemu stołowi" przyświeca idea slow food, a w środku lokalu stoi wielki stół przy którym klienci mogą się zintegrować i wspólnie zjeść posiłek.

Jednakże prowadzący „Wspólny stół” zadbali też o osoby, którym niespecjalnie podoba się idea jedzenia z nieznanymi sobie ludźmi przy jednym stole, ramię przy ramieniu i talerz w talerz. Dla takich gości czeka kilka mniejszych stolików dla dwóch i czterech osób.

No i co też można zjeść na 11 listopada? Uparłam się na gęś. Gęś (a właściwie gęsia noga) była w towarzystwie kaszy gryczanej, musu z wątróbki, octu balsamicznego, puree z dyni i modrej kapusty. I kosztowała 45 zł. Drogo. Ale raz się żyje.

Mnie natomiast bardzo spodobał się pomysł na burgera z kaczki (32 zł). Jestem szczerym i oddanym miłośnikiem praktycznie wszelkich możliwych rodzajów burgerów i po prostu nie mogłem odpuścić okazji spróbowania tego dania z kaczką. Druga taka okazja mogła mi się już nie trafić :)


Poniżej gęsia noga. Wygląda ładnie prawda? A w smaku była... taka sobie. Sama gęś była nieco gumowata, ale ja mogę się nie znać. Cały czas szukam miejsca gdzie by mi gęś smakowała. Po tej na szczęście nie miałam problemów żołądkowych. Ale to danie to nie była przyjemność. No co. Kapusta jak to modra kapusta. Puree z dyni nieco wodniste. Najlepsza z tego wszystkiego była kasza gryczana z musem z wątróbki. To było ciekawe zestawienie i mogłabym zjeść tego całą miskę... gdybym miała coś świeżego do przegryzienia. Największym problemem tego dania było to, że nie było w nim nic odświeżającego co dałoby odpocząć i zregenerować kubkom smakowym. Wszystko było dosyć ciężkie i tłuste, a nie było niczego kwaśnego na przykład.

Moje odczucia co do tego dania są odrobinkę inne ;) Przede wszystkim mnie najbardziej smakowała modra kapusta, która chyba trochę podłapała smaku od kaszy z gęsią wątróbką i dzięki temu zyskała bardzo ciekawe nuty smakowe. Bo kasza akurat mnie tak bardzo nie przypadła do gustu jak Mai, według mnie mus wątróbkowy był tutaj zbyt intensywny i „zapychał” mi absolutnie kubki smakowe. Natomiast co do gęsi to była przygotowana poprawnie, nie była ani przypalona, ani niedopieczona. Smakowo też ok, ale bez żadnych fanfarów.


Teraz czas na mojego burgera :) Zamawiając go byłem bardzo ciekawy jak to będzie smakować, ale potem naszły mnie małe wątpliwości. No bo jak to, burger z kaczką!? Na szczęście po otrzymaniu talerza i wzięciu pierwszego gryza byłem już spokojny, burger smakował rewelacyjnie. Bardzo dobra, świetnie wypieczona bułka z kruchą skórką i miękkim środkiem. Mięso pyszne, świetnie łączyło się z syropem z czerwonej cebuli, serem brie, burakiem i szpinakiem. Do tego super przygotowane frytki i fajny dodatek w postaci chipsów ziemniaczanych. Nie mogę również nie wspomnieć o niezłym dipie jogurtowo-majonezowym, który doskonale smakował na frytkach. Najgorsza w całym daniu była sałatka, głównie dlatego, że dano do niej bardzo mało sosu, który na dodatek też specjalnie wystrzałowy smakowo nie był. Tak więc przeważał smak samych listków.


Bartka burger był pyszny. Wyraźnie czuć było smak kaczki, który fantastycznie współgrał z burakiem i serem brie. Naprawdę świetna propozycja i żałowałam, że wyłamałam się z gęsią (reszta naszych znajomych też wzięła burgery z kaczki). Frytki smaczne, dip smaczny, sałatka smaczna. Czego chcieć więcej...

... a no można chcieć na przykład deseru. Tego dnia do wyboru z ciast było ciasto marchewkowe i sernik (były też inne desery, ale to był dzień na ciasto). Obydwie propozycje miały informację, że są "z owocami". Podzieliliśmy się ciastami i czekaliśmy. Czekaliśmy. Czekaliśmy. Czekaliśmy. Czekaliśmy. Na ukrojenie ciasta... Czekaliśmy. Po 15 minutach zaczęliśmy wypatrywać kelnera i w końcu... oto jest:




Ciasto marchewkowe było suche. Smaczne, ale suche. W prawym dolnym rogu widzicie malinę. To były wszystkie owoce, które miałam na talerzu. Bartek miał sernik, który prawdopodobnie był rozmrażany. Dlaczego? Ano kiedyś był posypany cukrem pudrem. Teraz na wierzchu była skorupka charakterystyczna dla wspomnianej sytuacji. Żadne z ciast nas nie zachwyciło. Ba! Żadne nam nawet specjalnie nie smakowało. Szkoda było miejsca. Trzeba było iść na rogala.

Aż się prosiło aby ciasto marchewkowe było przełożone jakąś bitą śmietaną albo kremem. Samo jako takie było naprawdę smaczne, ale było tak duże, że szybko zasychało w ustach i robił się problem z przełknięciem kolejnego kęsa. Sernik z kolei był jakiś taki… sprasowany. Smakował ok, ale w porównaniu do ciasta marchewkowego było go bardzo mało. I tak, z kronikarskiego obowiązku, ciasta kosztowały po 8 zł.

Podsumowując, niestety nie mogę uznać tej wizyty za przesadnie udaną. Wydaliśmy sporo pieniędzy i nie uzyskaliśmy jakości współmiernej do nakładów. I nie będę się tak bardzo czepiać czekania. Restauracja była wtedy pełna. Ale smak... jakiś taki nie ten.

Klimat i idea „Wspólnego stołu” zachęca do odwiedzenia tego miejsca. Również dla burgera z kaczką chętnie bym tam wrócił. Ale w zasadzie tylko dlatego, bo reszta dań była mocno przeciętna i chyba jednak nie warta swojej ceny (które niskie nie są). Cóż, decyzja należy do Was…

wtorek, 29 listopada 2016

Ostatnio mam wrażenie, że p. Magda Gessler często gości w naszych łódzkich progach. Czy to dobrze czy to źle, to już może nie będę oceniać, bo chyba każdy moją opinię o pani Gessler zna. Nie tak dawno temu odwiedziła restaurację Montenegro o której pisaliśmy Wam już rok temu. Nie pozostało nam nic innego jak wypróbować co też się zmieniło w naszej ulubionej bałkańskiej restauracji.

Przyznam się od razu, że jak poszliśmy do „Montenegro” to ja nie zauważyłem żadnej zmiany w zakresie tej słynnej rewolucji. Zawsze w TV można zobaczyć jak lokale się zmieniają pod kątem oferowanej kuchni, wystroju lokalu i projektu menu. Natomiast tutaj zastaliśmy stare, dobre i lubiane przez nas „Montenegro” (pozostał nawet „książę” w środku ;) ), no może tylko z trochę chudszym menu. Ale to akurat jest zawsze przez nas odbierane na plus, gdyż im cieńsze menu i mniejsza liczba potraw, tym większa szansa, że nie są odmrażane, tylko robione od ręki i ze świeżych produktów. No i klient nie zastanawia się tak długo co by chciał wziąć, gdyż łatwiej podjąć konkretną decyzję wybierając z 5 dań głównych, a nie 35. 



Już na pierwszy rzut oka widać, że postęp jest przede wszystkim w tym, że takie ĆEVAPČIĆI (które kosztują 24 zł) stanowią całościowe danie, bo posiadają i "zapychacz" w postaci lepinji i surówkę i pastę ajvar. Tak więc już nie tylko grillowane mięso, ale również dodatki. Po drugie ostatnim razem narzekałam na brak ajvara (ajvar to pasta warzywna na bazie słodkiej papryki). Podobno się nie sprzedawał. Teraz ajvar był, chociaż w mojej ocenie nie był aż tak dobry jak w Dubrowniku. W Dubrowniku jedliśmy pastę, która krzyczała warzywami. Tutaj nie było niczego takiego. Samo mięso było okej, chociaż można było je mocniej i ciekawiej doprawić. Hitowe były lepinje - naprawdę fajne chlebki o miłym smaku, ale nie wiem czy widzicie to na zdjęciu, bo nasze miały uroczego zakalca :) To co na pewno się w Montenegro nie zmieniło to wielkość porcji - nadal są ogromne i nie żałowaliśmy, że wzięliśmy jedną porcję na dwoje.

Zamówione ćevapčići oceniam w skali szkolnej na silną 4. Były nienajgorzej przyprawione i przygotowane ze smacznego mięsa. Niestety chyba trochę za długo były trzymane na ogniu, gdyż dla mnie były takie… suche. Na Bałkanach jedliśmy zdecydowanie bardziej wilgotne. Co do lepinje to mimo delikatnego zakalca to smakowały super i bardzo dobrze się je jadło z mięsnymi kiełbaskami. Natomiast ajvar był paprykowy, ale w zasadzie bez cienia smaku innych warzyw bądź przypraw. Na szczęście na talerzu była jeszcze świeżo posiekana cebula, która trochę polepszała jego smak i dodawała, razem z kapustą, element chrupkości.

W mojej ocenie po "Kuchennej Rewolucji" zmieniło się trochę na lepsze trochę na gorsze. Chyba kucharz stracił nieco odwagi, ale za to na talerzu jest więcej elementów. Nadal Was lubimy! :)

Nadal uważamy, że warto zajrzeć do „Montenegro”! ;)

niedziela, 27 listopada 2016

[Przepraszamy jeśli, któryś mieszkaniec Skierniewic poczuje się urażony dzisiejszą notką, do samych Skierniewic naprawdę nic nie mamy...]

W ramach naszych weekendowych wyjazdów w końcu przyszła pora na odwiedzenie miasta, które leży w połowie drogi między Łodzią, a Warszawą czyli Skierniewic. Zawsze kiedy jechałam do Warszawy, patrzyłam na piękny dworzec, rzeźbę Wokulskiego i zastanawiałam się jakie naprawdę są Skierniewice... Pierwsze otrzeźwienie spłynęło na mnie kiedy otworzyłam Trip Advisor i okazało się, że w Skierniewicach jest tak mało lokali, że oceniany jest nawet McDonalds. No no. Słabo. Jednym ze smutniejszych wrażeń był brak jakiegokolwiek lokalu gastronomicznego na rynku (!!!!), za to najbliższa kawiarnia mieściła się 10 metrów od rynku, w uliczce, z widokiem na blokowisko. Dramat.

Oj nieprawda, na rynku są dwa lokale o profilu gastronomicznym i to jeden obok drugiego - kawiarnia i grill bar :P ale są tak małe i tak dobrze ukryte pośród banków i sklepów, że tak na dobrą sprawę za pierwszym razem idąc przez rynek nawet ich nie zauważyliśmy...

Ale pokręciliśmy się po Skierniewicach, obejrzeliśmy zabytki i nadszedł czas na posiłek. Szliśmy już do pewnej restauracji, aż zobaczyliśmy, że do lokalu/jadłodajni "u Ziuty" ustawia się kolejka. Stara zasada mówi, że jeśli autochtoni gdzieś jedzą, to pewnie dobre. No to skorzystaliśmy.

Reguły tej trzymamy się zawsze na wyjazdach zagranicznych i skoro tam się w 95% sprawdzała to i w Skierniewicach powinna, prawda? I tak oto weszliśmy do "U Ziuty". Jest to niewielki lokalik znajdujący się przy ul. Kilińskiego 10, składający się dosłownie z jednego pomieszczenia z 3 (a może 4?) stolikami na dwie-trzy osoby i ladą dla osoby przyjmującej zamówienie. Zdecydowanie nie jest tam dużo miejsca, ale szczęście w sezonie letnim działa z tyłu budynku ogródek i tam można też spokojnie zjeść. Menu składa się łącznie z kilkunastu pozycji, więc nie trzeba się przedzierać przez setki potraw. 


Po obejrzeniu tego jednostronicowego menu zdecydowaliśmy się na flaki, placek węgierski oraz kowala z pieczonymi ziemniakami i zestawem surówek.

Najpierw uwaga na czas oczekiwania. Kiedy my byliśmy cały lokal był pełen i nawet kilka osób kręciło się i na zewnątrz i czekało na wolny stolik. My zaszyliśmy się w związku z tym w ogródku i tam czekaliśmy na nasze jedzenie. I tak czekaliśmy i czekaliśmy i czekaliśmy. Po jakichś 15-20 minutach aż się zaczęliśmy zastanawiać, czy "U Ziuty" to nie przypadkiem bar gdzie stawia się jedzenie na ladzie i to zamawiający bierze je sobie sam do stolika. Dobra, szybka decyzja  czekamy jeszcze 5 minut i jak nikt nie przyjdzie to pójdę po zupę. Na szczęście w końcu Pani kelnerka dotarła do nas i postawiła przede mną sporą miskę z flakami. Niestety zupa mimo bardzo zachęcającego wyglądu trochę mnie zawiodła. Przede wszystkim była bardzo delikatnie przyprawiona, a ja uwielbiam ostre i wyraziste flaki. Druga rzecz to mięso, niestety ale miałem wrażenie, że więcej w zupie mięsa mięsa niż flaków...



Drugie danie, które ja zamówiłem to placek węgierski. Aaah, drugie dania dostaliśmy jednocześnie jakieś 15 minut po zupie, więc bez tragedii ;) Wracając do samego placka to był on... spory. I mocno przysmażony, bo chrupał na brzegach, że aż miło :) Jednak to co rzucało się na pierwszy rzut oka (a raczej języka) przy spróbowaniu to to, że był on bardzo, ale to bardzo słony. Mam wątpliwości czy gdyby podano go bez dużej ilości sosu, sporych kawałków mięsa i śmietany, to byłby on w ogóle zjadliwy. Natomiast sam sos był delikatnie przyprawiony (na szczęście!), a mięso jakoś traciło swój właściwy smak przez smak sosu i placka, ale na pewno rozpadało się w ustach.

Niestety Bartka placek po węgiersku w mojej ocenie nie nadawał się do jedzenia. Był tak słony, że po jednym kawałku nie byłam w stanie zjeść nic więcej.

Moje danie wyglądało tak:


I co mogę powiedzieć... było zjadliwe, ale na kolana mnie nie rzuciło. Tak, dobrze widzicie - kotlet rozbity na cały talerz. Ale nawet niezły. Pieczarki nijakie, ser chyba nie pierwszej jakości... najlepsze z tego wszystkiego były pieczone ziemniaki (dobre, chrupiące, dopychałam je już jak nie miałam miejsca) i surówki (na odświeżenie). Ale na pocieszenie powiem, że na pewno tą porcją można się najeść.

Potwierdzam, ziemniaczki były najlepszą częścią tego dania, ale sam kotlet też nie był taki zły. I mnie akurat ser smakował :P


Oj słaboo... CZY KTOŚ ZNA LOKAL Z DOBRYM JEDZENIEM W SKIERNIEWICACH?

sobota, 19 listopada 2016

Na śniadanie do poznańskiego „Naleśnikarni Gramofon” trafiliśmy absolutnie przypadkowo. W planach bowiem mieliśmy pójście do lokalu współpracującego z naszym hostelem w zakresie śniadań. Niestety „FUX FOOD” na czas długiego listopadowego weekendu postanowiła zamknąć swoje podwoje!! Musieliśmy więc szybko, co by nie umrzeć z głodu o poranku, wymyśleć nowe miejsce do zjedzenia śniadania. Na szczęście pamiętaliśmy, że dzień wcześniej mijaliśmy w drodze powrotnej do hostelu właśnie „Gramofon” i wystawiona na ulicy tablica z kilkoma propozycjami na naleśnika nas zaciekawiła.

Tak naprawdę to jeszcze do jutra trwa festiwal, który ma miejsce również w Łodzi, a mianowicie "Śniadanko Festiwal". Podczas tego festiwalu za 9 zł można zjeść różne śniadania w różnych miejscach dużych polskich miast. My jedliśmy w Poznaniu (link do wydarzenia na fb), a oczywiście jest też opcja dla Łodzi.




Ja wybrałem opcję naleśnika z szynką, Maja zaś z grillowanym kurczakiem (w karcie nazywają się "Hejnał"). Do picia latte, wliczone w cenę festiwalowego śniadania. Obydwa naleśniki były niezłe, ale wybrany przez Maję był zdecydowanie smaczniejszy. Niestety mój naleśnik z szynką był bardzo delikatny, szynki prawie w ogóle nie było czuć. Do tego miałem niewiele sosu (nie wiem czy tak miało być, czy po prostu miałem pecha) i znajdował się on głównie na końcach naleśnika. U Mai smak kurczaka był o wiele bardziej intensywny, no i sosu było więcej (być może dostała też moją część :P). Ale sam naleśnik był bardzo dobry (nie przysmażony, bez krupek, z delikatnie chrupiącymi brzegami), jak również dodatki do niego (mocno chrupiąca sałata). Generalnie więc było to smaczne śniadanie, choć wielkościowo zdecydowanie dla mnie za małe ;) Ale gdybym zjadł dwa takie naleśniki…

Trzeba wspomnieć, że ogólnie wielkościowo propozycje festiwalowe nie były zbyt obfite i co gorsza wiele lokali postanowiło zrezygnować z wydawania śniadań w weekendy. Propozycja Gramofonu była jedną z WIĘKSZYCH. I rzeczywiście mój naleśnik był bardzo smaczny, kurczak był doprawiony i ogólnie mniam. Bartka był taki... zwyczajny. No wyobraźcie sobie naleśnika z serem, szynką i sałatą. Dodam jeszcze, że takie naleśniki można otrzymać w cenie 9 zł normalnie (wtedy już bez kawy), a naleśnikarnia jest dosłownie 2 kroki od rynku, więc cena jest naprawdę porządna. Ogólnie bardzo mi się to miejsce podobało. Na pewno bym jeszcze do niego wróciła (gdyby nie to, że Bartek jest takim głodomorem). Na szczęście trwał weekend "świętomarciński" więc dopchnęliśmy rogalem :D

czwartek, 17 listopada 2016

W Dniu Świętego Marcina, przypadającym 11 listopada, cały Poznań wypełnia się stoiskami, kramami i ladami uginającymi się wręcz od rogali świętomarcińskich. Są one praktycznie w każdym miejscu miasta, w każdej cukierni, sklepie i restauracji. Przy Zamku Cesarskim organizowany jest jarmark gdzie można kupić rogale na kilkudziesięciu stoiskach. Czyli rogali jest po prostu wtedy mnóstwo i każdy może spróbować ich od kilku producentów i wybrać swoje ulubione!

Dla tych co nie wiedzą o co chodzi z rogalami śpieszę donieść, że rogal świętomarciński został wpisany do rejestru chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych w Unii Europejskiej. W praktyce oznacza to, że prawdziwy rogal świętomarciński jest wypiekany tylko w Poznaniu i w wyznaczonych powiatach Wielkopolski. Poza tym rejonem nikt nie może używać tej nazwy. Rogale zrobione są z ciasta półfrancuskiego i z białego maku. Do tego oczywiście rodzynki, orzechy, skórka pomarańczowa... mniam. Niestety dowiedzieliśmy się też, że niektórzy nieuczciwi cukiernicy dodają ziemniaków, aby swoje rogale "dociążyć". Strasznie to słabe jest.

Wszystkim, którzy są zainteresowani rogalami, serdecznie polecamy Rogalowe Muzeum Poznania - w cudownie zabawny sposób możecie się dowiedzieć wszystkiego o tych przysmakach. A jeśli chcecie sami je upiec to polecamy oficjalny przepis. Oczywiście w gwarze poznańskiej.


Te rogale powyżej zakupiliśmy na stoisku Cukierni Królewskiej "Kilian". Ich cena była bardzo przystępna, a rogale jak widzicie wyglądały przepysznie. Próbowaliśmy jeszcze dwóch rodzajów rogali. Jedne pochodziły z piekarni "Fawor", a drugie z Piekarni Cukierni Nowaczyk z Dopiewa. Moim osobistym faworytem były te pochodzące z "Fawora". Były pyszne. I teraz nie wiem... czy smakowały mi tak bo były najlepsze, czy też dlatego, że jedliśmy je jako pierwsze i nie mogłam się już tego doczekać? Na pewno muszę też wspomnieć, że rogale z Dopiewa były najbardziej oryginalne, miały trochę "kopnięty kształt" i bardzo dużo dodatków w środku.

Podobno (przynajmniej tak twierdzi Wiki), w ten jeden dzień sprzedaje się aż 250 ton (czyli ok. 1,25 mln sztuk) rogali! My też w tym roku dołożyliśmy do tej ogromnej masy naszą „cegiełkę”, gdyż w trakcie naszego pobytu w Poznaniu kupiliśmy na pewno łącznie ponad 2 kg tych pysznych słodkości (ale żeby nie było, że takie z nas łakomczuchy, to część była dla naszych najbliższych znajomych ;) ). Choć teraz, już kilka dni po Dniu Świętego Marcina trochę żałuję, że nie kupiliśmy 3 kg… :P

Chyba musimy pojechać też za rok :)

czwartek, 3 listopada 2016

Chyba każdy w Łodzi już zna Hand'n'roll, czyli sushi do wzięcia w rękę. Świetny pomysł, chociaż ja się nieco obawiałam - czy to na pewno będzie świeże? No ale idziemy sobie tą naszą Piotrkowską ulicą, w brzuchu burczy, a czasu mało. Wchodzimy!

Ja z kolei nie miałem zupełnie takich obaw i wchodziłem do lokalu znajdującego się przy ul. Piotrkowskiej 19 z zaciekawieniem cóż tam nas czeka. Tutaj kilka słów na temat samego miejsca, "Hand'n'roll" to niewielka restauracja oferująca sushi w wersji "grab and go", czyli weź i biegnij dalej. Cały lokal mieści się w zasadzie w jednym pomieszczeniu, gdzie w dosyć rozsądny sposób pomieszczono dwa blaty i krzesełka dla gości, blat dla osoby obsługującej oraz chłodniczą ladę z rolkami i sosami. Jest też trochę miejsca dla ewentualnej kolejki gości chętnych popróbować miejscowego sushi.


Wybór był spory, ale zamówiliśmy:
Vegan Mushroom - boczniak w tempurze, grillowany bakłażan, papryka, ogórek w cenie 13 zł
Crispy Chicken - kurczak teryaki w panko, papryka, cebula, ostry majo, sałata w cenie 13 zł
Grilled Salmon - łosoś grillowany, ogórek, sałata, serek philadelphia, mango w cenie 14 zł
Tunaroll - tuńczyk, rzepa marynowana, ogórek, serek philadelphia, sałata w cenie 16 zł
Do tego sosy: sojowy, spicy mayo, karmel habanero i unagi.

Oczywiście do wyboru było jeszcze kilka innych smaków, zarówno jeśli chodzi o sushi, jak i sosy. Naprawdę jest w czym wybierać i każdy powinien znaleźć coś co mu będzie smakować.

Zamówienie wyglądało tak:




Trzeba przyznać, że po pierwsze wszystko było świeże i nie miałam żadnych problemów z moim kapryśnym żołądkiem. Po drugie wszystkie rolki były ciekawe i smaczne. Po trzecie sosy. Najbardziej smakowały mi sojowy i spicy mayo. Zupełnie dziwny był dla mnie spicy karmel, ale co kto lubi :) Moim zdaniem jest to świetna opcja na lunch czy też na szybki obiad. Można się tym bardzo dobrze najeść i jest smacznie. Zwracam uwagę, że w Hand'n'rollu występuje wiele promocji, np. druga rolka za pół ceny, 3 za 2 i takie tam różne. Warto być na bieżąco z ich stroną facebookową na której się wszystkie oferty pojawiają.

Rolki sushi, które można dostać w "Hand'n'roll" tylko pozornie wydają się małe. Dwie takie rolki i ja już w zasadzie nie miałem prawie miejsca na nic więcej, może jeszcze jakiś deser, ale nic ponad to. Sushi jest nie tylko sycące, ale również bardzo smaczne. Składniki są świeże i ciekawie połączone smakowo w ramach każdej z rolek sushi. Jeżeli więc poczujecie chrapkę na coś do jedzenia, tak pomiędzy ul. Próchnika, a Więckowskiego, bacznie rozglądajcie się za "Hand'n'roll". :)

niedziela, 30 października 2016

W ostatnim roku co chwila byliśmy w Paryżu! Teraz to już chyba damy spokój na jakiś czas, bo sporo już odwiedziliśmy, a jednak świat jest naprawdę ogromny (no chyba, że Bartek mnie zaprosi do Disneylandu - nie odmówię! :)). Tym razem notka króciutka, bo chcieliśmy tylko Wam opowiedzieć co jeszcze fajnego można dostać w Paryżu. 

Do Paryża na pewno jeszcze zajrzymy, choć w trakcie ostatniej wizyty odwiedzaliśmy już miejsca opisywane w przewodnikach turystycznych albo małym druczkiem albo jako ciekawostki, o których można przeczytać, ale nie ma potrzeby aby tam iść ;) Gdybyście jednak wybierali się do stolicy Francji i macie dosyć Wieży Eiffel’a czy katedry Notre Dame to polecamy zobaczyć np. zegar słoneczny Salvadora Dali, czy dom Nicolasa Flamela. 

Po pierwsze Amorino. Cudownie wyglądające lody, nałożone na wafel w kształt róży. Można wybierać dowolną ilość smaków, płaci się tylko za porcję 4,70 euro. W moim przypadku były lody pistacjowe, czerwona pomarańcza oraz mango. Wszystko pyszne, o zdecydowanym smaku i wyglądało obłędnie :) Bartek wziął lody amarena, słony karmel i czekolada - wszystko przepyszne. Ale lody były przepyszne!


Okazało się, że w żadnej z poprzednich notek nie pokazaliśmy Wam co Francuzi jedzą na śniadanie. Poniżej macie wybór, który zapewniła nam Asia, czyli Croissant, Croissant z migdałami, Pain au chocolat (czyli chlebek z czekoladą) i chlebek z czekoladą i migdałami (w tym miejscu warto wspomnieć, że w Paryżu nie występują croissanty z czekoladą - taki pomysł to świętokradztwo niemalże). Wydaje mi się, że na polskie warunki takie śniadanie to trochę mało, ale dla Francuza kawka i ciastko są wystarczające :)


No i najważniejsza sprawa czyli Berthillon. Berthillon to firma produkująca lody metodą tradycyjną. Znajduje się ona na Île Saint-Louis, bardzo blisko katedry Notre-Dame. Na pewno nie będziecie mieli problemu ze znalezieniem - poszukajcie po prostu długiej kolejki. Bo co to są za lody! Pyszne! Pistacjowe, karmelowe, czekoladowe oczywiście i sorbety np. ja jadłam cytrynę z tymiankiem. Pełna lista smaków dostępna jest na ich stronie: berthillon.fr (można trafić nawet na lody o smaku foie gras). Lody od Berthillona podobno są dostępne też w innych sklepach... ale nie dajcie się zwieść. Nie smakują tak samo dobrze. 

Nie są tak dobre, bo jak nam tłumaczyli nasi znajomi, te najlepsze „oryginalne” można dostać tylko na Ile Saint-Louis. Skoro więc sami paryżanie tak nam doradzali to poszliśmy tam, stanęliśmy w kilkunastoosobowej kolejce i dzielnie poczekaliśmy. I było warto! Wprawdzie porcje wielkością nie powalają, ale nadrabiają smakiem. Lody są bardzo wyraziste i posiadają tę głębię smaku, niczym nie rozwodnioną. Pewnie też dlatego taka tam zawsze kolejka ;)


Będąc w miejscowości takiej jak Wersal, bardzo łatwo wpaść w pułapkę wybierając miejsce do jedzenia. Wszędzie jest drogo, wszędzie może być paskudnie, bo przecież przyjezdni muszą coś zjeść i gdzieś w końcu zjedzą. Na szczęście znalazł się wyjątek i to zaraz obok pałacu czyli L'Elephant d'Argent, który oferuje kuchnię tajską. W tym wypadku oferował lunch za około 15 euro od osoby (pierwsze + drugie danie). Na pierwsze danie, ja zamówiłam sajgonki z sosem cytrynowym (bardzo smaczne), a Bartek zamówił pyszny i esencjonalny bulion drobiowy. Na drugie ja wzięłam kurczaka cytrynowego, a Bartek steka... który niestety dla mnie był zbyt krwisty i nie dałam rady go zjeść. Natomiast wszystko muszę ocenić jako bardzo dobre i świeżo zrobione. Polecam, jeśli nie będziecie mieli pomysłu na obiad w Wersalu. 

To prawda, mój stek był zdecydowanie za krwisty, ale mnie aż tak bardzo to nie przeszkadza (inaczej bym oddał do kuchni). Generalnie jednak nie był zły, mięso było dobrze przyprawione i nie posiadało żadnych ścięgien, żył etc. No ale cóż, sposób przysmażenia zaważył na tym, że nasza zwyczajowa wymiana dań w połowie jedzenia się nie udała i mogłem zjeść tylko gryzka kurczaka. A był faaajny, soczysty i słodkawy w smaku. Odnośnie natomiast naszych pierwszych dań, moja zupa była zdecydowanie lepsza od sajgonek. Nie dość, że wywar był świetnie doprawiony, to jeszcze było w nim mnóstwo warzyw i kawałków mięsa. Natomiast sajgonka, jak to sajgonka :P najlepszy był dodawany do niej sos ;)





I jeszcze chcieliśmy Wam pokazać cuda, których można spróbować w Le Souk, restauracji marokańskiej, znajdującej się niedaleko Placu Bastylii.

Po pierwsze: pyszne koktajle Souk czyli Boukha, sok pomarańczowy, syrop miętowy i skórka pomarańczowa.


I menu sułtańskie, zawierające przystawkę, danie główne i deser za 24,50 Euro oraz menu emirskie zawierające albo przystawkę + danie główne, albo danie główne i deser w cenie 18,50 Euro.

A tam: 

Pastilla de Poulet (salé) - słone ciastko z kurczakiem:



Briwates de Poulet et sa salade - czyli takie "pierożki" z kurczakiem i sałatką:



Sałatka z papryki i pomidorów z grilla z oliwą z oliwek:


Jako dania główne: Tagine z jagnięciny słodko-słone (baranina, cebula, kandyzowane owoce suszone, migdały):


W tym miejscu może warto wspomnieć, że tagine to potrawa mięsna (często z baraniny), której nazwa pochodzi od naczynia w której jest robiona (zdjęcie pochodzi z Wikipedii):


Sama potrawa jest bardzo popularna, ponieważ wykonując ją nie trzeba zbyt wiele pracy. Ot wrzuca się wszystko do gara i czeka aż mięso zmięknie. Cały wic polega na dodatkach. I tu każda pani domu ma swój przepis i swoją metodę i za pewne swój smak tagine.

Dalej wyliczanka:

Tagine Ouarzazate: baranina, cebula, kandyzowane gruszki, winogrona, migdały:


Słone tagine z jagnięciny:
(Cebula, świeże warzywa)


I Bartkowy kuskus z 3 rodzajami mięsa. Ciekawostką jest to, że kuskus podawany jest na naczyniu z parującym sosem (by nie wystygł - i sos i kuskus :P). 


Ciasto migdałowe:


"Selekcja" ciastek marokańskich:


I teraz tak, wszystko było bardzo smaczne. Pamiętajcie, że w Paryżu lubiane są smaki lekko spalone więc możecie na coś takiego trafić - Bartka mięso kuskusowe było nieco... zwęglone i podobno jest to całkowicie normalne. No i dla mnie rozczarowujący był bufet ciastkowy (:P), ale to chyba widać na zdjęciu dlaczego. Poza tym wszystko wyglądało i smakowało pięknie było aromatyczne i pięknie podane. Chociaż myślę, że i tak naszą ulubioną restauracją paryską pozostanie Le Grand Phénicien

Paryż jako stolica Francji oraz centrum dawnego kolonialnego imperium to istna mieszanka ludzi, kultur i smaków. Dlatego też jak tam jesteśmy to prosimy aby nasi znajomi zaprowadzili nas do restauracji z kuchnią, o którą trudno np. w Polsce. Byliśmy wcześniej m.in. w restauracji libańskiej, czy etiopskiej, to teraz zabrano nas na skosztowanie kuchni marokańskiej. Było smacznie, dużo i wszystko gorące, że aż parzyło w języki i podniebienie. Połączenia smaków przeróżne jak np. wytrawnej baraniny z kandyzowanymi gruszkami, czy moje słono-ostre mięso z delikatnym kuskusem i warzywnym sosem. Aż chciałoby się pojechać do Maroka i spróbować takich cudów tam na miejscu :)

poniedziałek, 5 września 2016

Jeszcze w lutym polecaliśmy Wam restaurację "Ala Turka". Serwowano tam co najmniej pyszny, turecki kebab (dań było więcej, ale to kebab pokochaliśmy). Niestety niespodziewanie restauracja została zamknięta. Szkoda, bo wróciła sytuacja w której nie jem kebabów. No ale otworzyło się coś nowego! Musieliśmy odwiedzić.

I o dziwo, nowy lokal otworzył się stosunkowo szybko po zamknięciu "Ala Turki". Byłem przekonany, że przyjdzie nam zdecydowanie dłużej poczekać na otwarcie nowego miejsca, a tu proszę rach-ciach i już mogliśmy zajrzeć do "Sułtan Grill".

Może zacznijmy od wystroju, który się nieco zmienił. Nadal jest czysto i ładnie, ale to co zwraca uwagę to lady pełne bardzo apetycznie wyglądającego jedzenia. Wszystko wygląda świeżo - aż chce się jeść.



Ciekawostką tego lokalu jest również to, że jest on pełny Turków. Nie wiem czy to wszystko są krewni właściciela i pracowników, ale jest ich pełno i moim zdaniem są oni oznaką tego, że jedzenie podawane w Sułtan Grill jest oryginalnie tureckie, a przynajmniej przez Turków akceptowane.

Co do lokalu ja nie mogę się wypowiedzieć, bo w dniu kiedy byliśmy tam coś zjeść usiedliśmy akurat na zewnątrz w ogródku i pilnowałem naszych toreb i miejsca ;) Natomiast co do tureckiej klienteli, to człowiek może czasem wręcz poczuć się jak w Turcji. Widziałem kilkukrotnie, mijając lokal, cztery-pięć stolików zajętych przez Turków i zero albo jeden z Polakami ;) Miejsce zdecydowanie trzyma klimat :P

To teraz o karcie. Niestety nie ma kebaba :( Ale jest ayran i herbata turecka. Nie wiem czy tak jest, ale w przypadku herbaty przyszedł mi do głowy artykuł ze Skyscannera (10 najgorszych pamiątek, które przywozimy z wakacji) no kurcze niestety - herbata nie smakuje tak samo jak w Turcji. Natomiast Ayran... był chyba smaczny, choć miał podpsuty posmak (może to przez zakamarki naczynia w którym został podany).

Tzn. nie ma takiego klasycznego kebaba w postaci skrawanego mięsa z wielkiego rożna i podawanego z różnymi dodatkami w bułce. Wielka szkoda, bo aż chcieliśmy dzięki takiemu daniu powrócić wspomnieniami do kebaba serwowanego na stambulskim placu Taksim.... Odnośnie herbaty warto wspomnieć (widać to zresztą na zdjęciu), że podawana jest w tureckich, przeuroczych, szklankach :)


Ja ewidentnie miałam ochotę na coś kebabowego z bułką, więc zamówiłam Sultan Kebap czyli Sis Kebap, Adana Kebap z tureckim sosem kashar zawinięte w specjalny chleb turecki, a następnie zapieczone. Takie danie kosztuje 25 zł i smakuje bardzo dobrze. Mięso smakuje świeżo, jest dobrze doprawione (kwaśna śmietana się przydaje, bo jest dosyć pikantne), ciasto jest również smaczne i świeże.

Bardzo fajne i smaczne danie, warte swojej ceny. Chleb turecki chrupiący na wierzchu i miękki w środku, i co najważniejsze nie był nigdzie spalony na węgiel (w kilku miejscach był mocno przypieczony, ale nie wpływało to jakoś na smak). Natomiast co do farszu to można go podzielić na dwa rodzaje, część chlebków była bowiem wypełniona serem i przyprawami, a pozostałe był mięsne (tak się stało ponieważ ser najbardziej zebrał się na końcach chlebka - w środku, prawie samo mięso). Jedne i drugie bardzo wyraziste w smaku i dobrze przyprawione, świetnie komponowały się z dodatkiem kwaśnej śmietany.


Ja z kolei skusiłem się na Urfa Kebap, czyli łagodne, mielone mięso jagnięco-cielęce, przyprawione czerwoną papryką i tureckimi przyprawami, grillowana i podawana jako szaszłyk. Mięso może być podane z ryżem albo z kaszą, ja wybrałem kaszę. Całość kosztuje 28 zł. Całość dania oceniam bardzo pozytywnie. Mięso soczyste, nieprzypalone i dobrze doprawione. Kasza, której typ do tej pory chyba nie miałem okazji spróbować, okazał się również dobrze zrobiona i pasowała swoim smakiem do mięsa. Do tego były dwa kawałki chlebka i surówka. 

I znów mięso jest dobrze przyrządzone i soczyste, naprawdę świeżo smakowało. Bartek zamówił je sobie z kaszą bulgur, która również była smaczna. Jedyne co mogę daniu zarzucić to suchość. Nie było żadnego sosu i po prostu tego trochę brakowało. Ale poza tym - bardzo smaczne.

Ale tutaj wypada napisać, że w menu nie ma słowa, że danie jest z sosem, więc... :)


Mnie się lokal bardzo podoba. Na pewno do niego wrócimy i zjemy jakiś deser. Tym razem po prostu nie mieliśmy już miejsca. Polecamy jeśli macie ochotę na aromatyczne, bliskowschodnie dania, zwłaszcza jeśli brzydzą Was uliczne kebaby.

"Sułtan Grill" to godny następca "Ala Turka". Znowu więc mamy do czynienia z super turecką restauracją, serwującą dania bardzo podobne do tych, które możemy zamówić w Turcji. Smacznie i w miarę rozsądne ceny tylko zachęcają aby tam przysiąść i coś zjeść :)

P.S. Wiem, że wiecznie w tej notce pisałam o tym jakie to wszystko nie jest świeże. Zawsze idąc do bliskowschodniej restauracji w Polsce boję się, ponieważ mocne przyprawy mogą bardzo łatwo zamaskować podpsute mięso. W tym wypadku tak zdecydowanie nie jest, co potwierdza zarówno mój smak jak i brak jakichkolwiek protestów mojego (dosyć kapryśnego) żołądka.

Etykiety

restauracja (115) Łódź (108) kurczak (45) gotowanie (37) frytki (34) zamknięte (34) pizza (31) sos (22) hamburger (19) makaron (17) Festiwal Dobrego Smaku (15) pizzeria (15) sałatka (15) FDS (14) ser (14) Okrasa (13) Pascal (11) Poznań (11) burger (11) ciasto (11) pieczone ziemniaki (11) boczek (10) naleśniki (10) piwo (10) ryż (10) surówka (9) szpinak (9) łosoś (9) McDonald (8) cukinia (8) fastfood (8) kawa (8) Warszawa (7) kebab (7) kukurydza (7) sałata (7) schab (7) szynka (7) warzywa (7) zapiekanka (7) śniadanie (7) Paryż (6) ananas (6) chiny (6) czosnek (6) kaczka (6) lemoniada (6) obiad (6) oliwki (6) pierogi (6) polędwiczka (6) wino (6) wołowina (6) ziemniaki (6) śmietana (6) Camembert (5) Gejsza Sushi (5) House of Sushi (5) bakłażan (5) bar (5) cola (5) cukiernia (5) cytryna (5) gorgonzola (5) krewetki (5) kuchnia amerykańska (5) lody (5) naleśnik (5) pierożki (5) pomidor (5) spaghetti (5) stek (5) tarta (5) wieprzowina (5) Babkarnia (4) Katowice (4) Off Piotrkowska (4) Senoritas (4) USA (4) babeczki (4) baklawa (4) banan (4) bistro (4) cebula (4) chaczapuri (4) czekolada (4) festiwal (4) grill (4) herbata (4) imbir (4) kanapka (4) khinkali (4) kokos (4) kompot (4) lunch (4) marchewka (4) orzechy (4) papryka (4) pasta (4) pesto (4) pierogarnia (4) pita (4) puree (4) risotto (4) ser kozi (4) ser pleśniowy (4) sernik (4) tortilla (4) 2016 (3) Francja (3) Gruzja (3) Kielce (3) La Strada (3) Lidl (3) Lili (3) Manufaktura (3) Mebloteka Yellow (3) Pozytyvka (3) Spektakl (3) Wrocław (3) Zbożowa (3) arbuz (3) ayran (3) baranina (3) bataty (3) burek (3) cevapcici (3) chałwa (3) curry (3) fasola (3) gruszka (3) gęś (3) hot-dog (3) hummus (3) indyk (3) jajko (3) kiełbasa (3) kuchnia włoska (3) lotos (3) miód (3) nachos (3) naleśnikarnia (3) owoce morza (3) pistacje (3) placki ziemniaczane (3) placuszki (3) pomidorki (3) por (3) przystawka (3) ptyś (3) pączek (3) quesadillas (3) rewizyta (3) salami (3) streetfood (3) truskawki (3) twaróg (3) warsztaty (3) wegetariańskie (3) zapiekarnia (3) zupa (3) żurawina (3) 2018 (2) Affogato (2) Albania (2) All Star Klubokawiarnia (2) American Bull (2) Awangarda (2) Before Food Market (2) Berlin (2) Breadnia (2) Brzeg (2) Bułgarska (2) Chude Ciacho (2) DalekoBlisko (2) Foto Cafe 102 (2) Galicja (2) Gorditas de nata (2) Jaffa (2) Kraków (2) Lavash (2) Mare e Monti (2) Montenegro (2) Poddębice (2) Restauracja Polska (2) Sendai Sushi (2) Spółdzielnia (2) Sushi Zielony Chrzan (2) Szkoła Gotowania (2) Szwalnia Smaków (2) Szyby Lustra (2) Tubajka (2) Turcja (2) Uniejów (2) Włoszczyzna (2) Zieliński i Syn (2) Złoty Imbir (2) antrykot (2) baozi (2) bar mleczny (2) boczniak (2) bolognese (2) bułki (2) carbonara (2) cheeseburger (2) chleb (2) chłodnik (2) ciastko (2) ciecierzyca (2) coleslaw (2) creme brulee (2) cukier (2) cynamon (2) drink (2) dubaj (2) falafel (2) flaki (2) galaretka (2) golonka (2) grzyby (2) guacamole (2) gzik (2) jabłko (2) jagnięcina (2) jajko sadzone (2) kalmary (2) kapusta (2) kapusta zasmażana (2) karkówka (2) karmel (2) kasza bulgur (2) kasza jaglana (2) kiełbaski (2) kluski (2) konfitura z cebuli (2) kopytka (2) kotlet (2) kozi ser (2) krab (2) kryształowa (2) królik (2) kurki (2) lasagna (2) limonka (2) maliny (2) mamałyga (2) mango (2) marynata (2) masło orzechowe (2) małże (2) melon (2) musaka (2) nuggetsy (2) ogórek kiszony (2) oliwa (2) oliwka (2) orzeszki (2) owoce (2) papryczki (2) papryka faszerowana (2) parówka (2) pierogi na słodko (2) pierogi wytrawne (2) placek (2) placek po węgiersku (2) polędwiczki (2) pomarańcza (2) przegrzebki (2) przekąska (2) przyprawy (2) pstrąg (2) rozmaryn (2) rukola (2) samolot (2) seler (2) sezam (2) soczewica (2) sos BBQ (2) sos czosnkowy (2) sos pieprzowy (2) sushi (2) szczypiorek (2) słony karmel (2) tagliatelle (2) tatar (2) tuńczyk (2) tymianek (2) wątróbka (2) zupa rybna (2) śliwka (2) żeberka (2) 2017 (1) 5ty Smak (1) Agrafka (1) Ala Turka (1) Ali Baba (1) Amarant (1) Ambrozja (1) Amelia (1) Amorino (1) Atelier Amaro (1) Bangkok lody tajskie (1) Bar-a-boo (1) Bavaria czy Tyrol (1) Belgian Fries (1) Berthillon (1) Big Betty (1) Bistro Radiowa (1) Bistro Williamsburg (1) BurGr (1) Burger Love (1) Bułgaria (1) Byk Burger (1) Cafe Antykwariat (1) Cafe Bar Poczekalnia (1) Cesky Film (1) Chorwacja (1) Chytra baba z Radomia (1) Columbus Coffee (1) Corn dog (1) Cukiernia Sowa (1) Cukiernia Wasiakowie (1) Czarna Owca (1) Czarnogóra (1) Da Grasso (1) DaAntonio (1) DaVella per Amici (1) Deli (1) Delicatessen (1) Deseo Tapas Bar (1) Dolce salato (1) Dolny Rynek (1) Dom Pielgrzyma (1) El Toro (1) Empatia (1) Fabryka Krawatów Bistro (1) Fabryka babeczek (1) Fatamorgana (1) Filharmonia Smaku (1) Food Market (1) Foodie (1) Four Color (1) Funnel cake fries (1) Godjo (1) GoodFood (1) Gordon Ramsay (1) Gorąca Kiełbasiarnia (1) Gruzińskie bistro (1) Hamra (1) Hand'n'roll (1) Heisser Wolf (1) In centro (1) Insekt (1) Internet (1) Irish Pub (1) Istambuł & Tajmahal (1) Italica (1) Jerry's Burger (1) Już wróciłem (1) KFC (1) Kalisz (1) Kamari (1) Karuzela Cafe (1) Klub 97 (1) Kluska Polska (1) Kombinat (1) Krochmal (1) Krowarzywa (1) Kuchnia Polska (1) L'Elephant d'Argent (1) La Vende Bistro (1) Lajkonik (1) Las Vegas (1) Le Grand Phenicien (1) Le Souk (1) Leniwy weekend (1) Lodziarnia Kolorowa (1) Lokal (1) Lukullus (1) Luncheria (1) MEG MU (1) Macedonia (1) Magia Karmelu (1) Malinowa (1) Manana (1) Mangal (1) Marcello (1) Mañana Tex-Mex Bar (1) Mała Litera (1) Meksyk (1) Metis (1) Mexican (1) Mięso & Bułka Habas (1) Montag (1) Motywy (1) Na Górze (1) Nekko Sushi (1) Niebostan (1) Niemcy (1) North Fish (1) O'maki Paris (1) Olimpijska (1) Otwarte drzwi (1) Pacyfik (1) Palce Lizać (1) Paleta Bieli (1) Pani Cupcake (1) Papuvege (1) Parnik na Chmielnej (1) Parowóz (1) Pho Shop (1) Pierogarnia Cynamon (1) Pijalnia Czekolady (1) Pijalnia Czekolady E. Wedel (1) Piotrków Trybunalski (1) Piwnica łódzka (1) PizzaPortal (1) Poczdam (1) Polakowski (1) Pop'n'Art (1) Porcja (1) Przedwojenna (1) Ratuszowa (1) Restauracja Przerwa (1) Restauracja Reymont (1) Restauracja u Kretschmera (1) Restauracja św. Józefa (1) Retka (1) Retkinia (1) Revelo (1) Rumunia (1) Scenografia (1) Senija (1) Ser Lanselot (1) Servantka (1) Sezon (1) Señoritas (1) Shahrazad (1) Si Senor (1) Si Señor (1) Sieradz (1) Skierniewice (1) Sklep z goframi (1) Skład Wina & Chleba (1) Sofa (1) Sofa cafe & lunch (1) Spała (1) Stretch Island Fruit Strips (1) Susharnia (1) Suzette (1) Sułtan Grill (1) Sylvio Italiano (1) Syria (1) Szadek (1) Szklarnia (1) Sznycelek (1) Słodka Pracownia Cukiernia Artystyczna (1) Tasty Kebab (1) TelePizza (1) Teremok (1) The Dorsz (1) Titi (1) Tivioli (1) ToDoJutra (1) Toskania (1) Tradycyjna Pączkarnia Słowik (1) Tulipan (1) U Ziuty (1) Uniejowski Festiwal Smaku (1) VINDA (1) Vapiano (1) Veranda (1) Vita (1) Walter's Coffee Roastery (1) Wendy's (1) Western Chicken (1) Wiosna (1) Włochy (1) Zapieckanka (1) Zapiekarnia & Plackarnia (1) Zaraz Wracam (1) Zielona (1) Zjadliwości (1) Zosia (1) Złote Jabłko (1) Złoty Osioł (1) ajvar (1) amuse-bouche (1) anchois (1) angus (1) ato ramen (1) awokado (1) baba ghanoush (1) badrijani (1) bajgla (1) banany (1) bao (1) barbata (1) basmusa (1) bazylia (1) bekon (1) białe wino (1) bita śmietana (1) blanszowane warzywa (1) bliny (1) borówki (1) brokuły (1) brownie (1) brukselka (1) budka (1) bulion (1) bulion z kaczki (1) buraki (1) burrito (1) cajun (1) cebula grillowana (1) chaczapuri adżarskie (1) chashushuli (1) cheddar (1) chikhirtma (1) chili con carne (1) chilli (1) chinkali (1) chipotle (1) chipsy (1) chińczyk (1) chińskie (1) chleb ze smalcem (1) churros (1) chvishtari (1) ciasteczka (1) ciasto drożdżowe (1) ciasto francuskie (1) ciasto królów (1) ciasto marchewkowe (1) ciorba (1) club sandwich (1) creme caramel (1) croissant (1) cukierki (1) currywurst (1) cydr (1) cykoria (1) czarna porzeczka (1) czarnuszka (1) czeburek (1) czereśnie (1) czerwona cebula (1) czerwona fasola (1) czerwony pieprz (1) daktyle (1) de volaille (1) demi glace (1) deser z kremem (1) dim sum (1) dip (1) dorsz (1) dressing (1) dym (1) dynia (1) dziczyzna (1) enchiladas (1) espresso (1) farsz (1) fasolka (1) faszerowanie (1) filet (1) film (1) fisker (1) focaccia (1) foul (1) frutti di mare (1) frytki z batatów (1) fusion (1) galettes des rois (1) gnocchi (1) gofry (1) gotuj i chudnij (1) gołąbek (1) gołębie (1) goździki (1) gramofon (1) granola (1) grillowane warzywa (1) grillowany kurczak (1) grissini (1) groch (1) groupon (1) grzanki z serem (1) grzybki (1) guciołki (1) gulasz (1) gęsina (1) hamsi (1) hawajska (1) hinduskie chlebki (1) hinkali (1) ikea (1) ikra (1) imperial (1) jabłko w cieście (1) jagody (1) jajko 63 (1) jajko confit (1) jajko poszetowe (1) jajko przepiórcze (1) jalapeno (1) jasne (1) jałowiec (1) jogurt (1) kakao (1) kalarepa (1) kanapka klubowa (1) kangur (1) kapary (1) kapusta pekińska (1) karczek (1) karpatka (1) kasza (1) kasza gryczana (1) kasza manna (1) kaszanka (1) kawiarnia (1) kałamarnice (1) kebap (1) kharcho (1) khoubz (1) kiełki (1) kinder bueno (1) kindziuk (1) kino (1) kiszona kapusta (1) kiwi (1) klopsiki (1) knedle (1) kofta (1) koktajl (1) kolendra (1) korniszon (1) kotlet szwajcarski (1) kotlet z ciecierzycy (1) kotlety selerowe (1) kowal (1) krem (1) krem budyniowy (1) krem czekoladowo-orzechowy (1) krem z buraczków (1) krem z buraków (1) krem z pomidorów (1) książka (1) kubdari (1) kuchnia afrykańska (1) kuchnia bałkańska (1) kuchnia brytyjska (1) kuchnia chińska (1) kuchnia czeska (1) kuchnia hiszpańska (1) kuchnia marokańska (1) kuchnia meksykańska (1) kuchnia molekularna (1) kuchnia rosyjska (1) kuchnia tajska (1) kuchnia wietnamska (1) kuchnia łódzka (1) kulki ryżowe (1) kurczak teryaki (1) kurczak w bekonie (1) kuskus (1) kwas chlebowy (1) kwestia smaku (1) kwiaty cukinii (1) larwy (1) latte (1) leberkase (1) lepinje (1) liść laurowy (1) lobio (1) lody pistacjowe (1) lody tajskie (1) lody waniliowe (1) lodziarnia (1) lokum (1) lukier (1) lumaconi (1) majonez (1) mak (1) makaron czekoladowy (1) makaron naleśnikowy (1) makaroniki (1) maki (1) makrela (1) masa kajmakowa (1) mascarpone (1) masło kminkowe (1) maślaki (1) mezze (1) miecznik (1) migdał (1) migdały (1) mintaj (1) miruna (1) mięso (1) morela (1) moro (1) mortadela (1) mrożona kawa (1) mrówki (1) mucha (1) murzynek (1) musztarda (1) mydło (1) myway (1) mózg (1) mątwy (1) naan (1) nadugi (1) naleśnik czekoladowy (1) ocet (1) ogórek (1) ogórek małosolny (1) ojukhari (1) okra (1) olej (1) oranżada (1) orecchioni (1) oscypek (1) otwarcie (1) ozorki (1) ośmiornica (1) ośmiorniczki (1) pan.puh (1) pancake (1) panna cotta (1) papa-lolo (1) pappardelle (1) pascha (1) pasta oliwkowa (1) pastet (1) pastrami (1) patisony (1) pałeczki (1) pekin (1) pepperoncino (1) pestki dyni (1) pesto bazyliowe (1) philly cheese steak (1) pieczarki (1) pieczywo (1) piekarnia (1) pielmieni (1) pierogi drożdżowe (1) pierogi polskie (1) pierogi ruskie (1) pierogi szwabskie (1) pierogi z jagodami (1) pierogi z kurkami (1) pierogi z serem (1) pikantny ogórek (1) pingyao (1) pkhali (1) placki z batatów (1) placki z cukinii (1) plackolandia (1) platany (1) plendze (1) pljeskavica (1) poliki wołowe (1) polędwica wieprzowa (1) pomidory (1) pop tarts (1) prażona cebula (1) precle (1) prosecco (1) ptyś karmelowy (1) puszka (1) putenesca (1) pączkarnia (1) pęczak (1) płatki kukurydziane (1) quiche (1) raki (1) ramen (1) regionalne (1) restrauracja (1) ristorante (1) robaki (1) rodzynki (1) rogal (1) rogal świętomarciński (1) rostbef (1) roszponka (1) rosół (1) ryb (1) ryba (1) ryby (1) rzodkiewka (1) róża (1) safari (1) sardele (1) sardynka (1) schitzel (1) ser lazur (1) ser pecorino (1) sernik Grand Marnier (1) shake (1) shitake (1) sieja (1) siela (1) siesta (1) skrzydełko (1) smażone mięso (1) smażony ser (1) snickers (1) sok (1) sok pomidorowy (1) solanka (1) solianka (1) sos aioli (1) sos beszamelowy (1) sos borowikowy (1) sos chrzanowy (1) sos kurkowy (1) sos miodowo-musztardowy (1) sos mole poblano (1) sos musztardowy (1) sos pomidorowy (1) sos śmietanowo-ziołowy (1) spezi (1) spiralki (1) stir fry (1) suflet dyniowy (1) suflet pistacjowy (1) suszony pomidor (1) suszony łosoś (1) szarlotka (1) szerbet (1) szparagi (1) szprycer (1) szybko (1) szynka parmeńska (1) słodko (1) słonecznik (1) tacos (1) tagliatelle z kurczakiem (1) tagliatelle z polędwiczką wieprzową (1) tahini (1) taishan (1) tempura (1) tiramisu (1) tolma (1) torcik czekoladowy (1) tragedia (1) tsingtao (1) tulumba (1) twarożek waniliowy (1) tłuszcz (1) udko (1) vege (1) walka (1) wege (1) wiener (1) winegret (1) wiśnie (1) woda mineralna (1) wrap (1) wspólny stół (1) wywar (1) wódka (1) wędlina (1) wędzone tofu (1) węgorz (1) yanjing beer (1) zaParowani (1) zapiexy (1) ziele angielskie (1) ziemniaki duchesse (1) zimno (1) zioła prowansalskie (1) zupa cebulowa (1) zupa krem (1) zupa pho (1) zupa węgierska (1) zupa z cieciorki (1) zupka chińska (1) złoto (1) ćevapčići (1) Łowicka (1) Łowicz (1) Łódzkie Burgery (1) łopatka (1) śledź (1) ślimak (1) śliwki (1) św. Marcin (1) świerszcze (1) żurek (1)