Przez długie tygodnie z dużym zainteresowaniem obserwowaliśmy z Mają budowę przybudówki do kamienicy, przy Piotrkowskiej 77. W końcu przeszklona „oranżeria” została ukończona, a w jej progach rozgościła się restauracja „Veranda”. Z racji tego, że miejsce to mijamy nawet kilka razy w ciągu tygodnia, w końcu zdecydowaliśmy się zajrzeć cóż dobrego można tam zjeść.
Tego dnia dodatkowo nie miałam ochoty na coś "zwyczajnego". Chciałam czegoś fikuśnego. Ale wąż w mojej kieszeni odezwał się głośno gdy spojrzeliśmy na ceny w Affo. Bartek westchnął i poszliśmy szukać czegoś co z jednej strony będzie mi się podobało od strony menu i nie będzie mnie bolało w portfel.
Po zajęciu miejsca prawie od razu przy naszym stoliku pojawiła się kelnerka z menu w popularnej od jakiegoś czasu formie jednego dużego arkusza.
Co bardzo pochwalamy, bo nie ma nic gorszego od długiego menu. Menu musi być krótkie i treściwe i musi zaczarować klienta od razu. Tak też stało się u nas, ponieważ najpierw przez jakiś czas studiowaliśmy wywieszone menu i co chwila reagowaliśmy "o, to bym zjadł! albo to! albo to!". Menu w tym lokalu jest świetne.
Maja ostatecznie, po krótkiej walce z samą sobą, zdecydowała się na risotto dyniowe (19 zł), ja natomiast wybrałem burgera NYC Pastrami (16 zł). Każde z dań w menu opisane jest poprzez wskazanie najważniejszych składników z jakich zostało przyrządzone. I tak Mai risotto to: indyk, cukinia, dynia, por, parmezan i świeży tymianek. Natomiast mój burger to pastrami deli, ser cheddar i sos musztardowo-miodowy. Dla osób takich jak ja, którzy mało wiedzą co kryje się pod różnymi kulinarnymi terminami to śpieszę wyjaśnić, że pastrami to mięso wołowe (najczęściej), które jest peklowane z przyprawami, później po kilku dniach długo wędzone w niskiej temperaturze i na końcu gotowane na parze. Brzmi ciekawie, prawda? ;)
Co bardzo pochwalamy, bo nie ma nic gorszego od długiego menu. Menu musi być krótkie i treściwe i musi zaczarować klienta od razu. Tak też stało się u nas, ponieważ najpierw przez jakiś czas studiowaliśmy wywieszone menu i co chwila reagowaliśmy "o, to bym zjadł! albo to! albo to!". Menu w tym lokalu jest świetne.
Maja ostatecznie, po krótkiej walce z samą sobą, zdecydowała się na risotto dyniowe (19 zł), ja natomiast wybrałem burgera NYC Pastrami (16 zł). Każde z dań w menu opisane jest poprzez wskazanie najważniejszych składników z jakich zostało przyrządzone. I tak Mai risotto to: indyk, cukinia, dynia, por, parmezan i świeży tymianek. Natomiast mój burger to pastrami deli, ser cheddar i sos musztardowo-miodowy. Dla osób takich jak ja, którzy mało wiedzą co kryje się pod różnymi kulinarnymi terminami to śpieszę wyjaśnić, że pastrami to mięso wołowe (najczęściej), które jest peklowane z przyprawami, później po kilku dniach długo wędzone w niskiej temperaturze i na końcu gotowane na parze. Brzmi ciekawie, prawda? ;)
Na nasze dania nie czekaliśmy długo, talerze z gotowymi daniami stały przed nami już po około 15 minutach od złożenia zamówienia. Szybciutko też przystąpiliśmy do degustacji :) Mój burger był rewelacyjny. Super bułka z chrupiącą skórką (i nieprzypalona z żadnej ze stron), przepyszne i bardzo aromatyczne mięso i do tego wszystkiego wyrazisty sos musztardowo-miodowy i świeże warzywa. Super sprawa, aż żal mi było oddawać drugą połowę burgera Mai ;) Jeżeli zaś chodzi o frytki to były ok, najważniejsze, że nie ociekały tłuszczem i były chrupiące na wierzchu i miękkie w środku :)
Jeżeli zaś chodzi o risotto to szczegółowo za chwilę opisze je Maja, ja ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że mi smakowało ;) ryż nie był twardy jak kamienie, ale też nie został rozgotowany. Był w sam raz. Sos natomiast był bardzo esencjonalny, z wyraźnym smakiem dyni i pora. Indycze mięso delikatne. Czyli, generalnie mówiąc, według mnie risotto w „Verandzie” było smaczne :)
Bartek się nie myli. Jak wiecie risotto to u mnie takie danie "podpuchowe". Mało który lokal robi dobre risotto i niestety przekonuję się o tym na każdym kroku. A zasady co do ryżu są dosyć proste: ma nie być chrupki, nie być mączysty, nie być kleisty i nie być w zupie. Tyle. Każde ziarenko ma być widoczne osobno, ma być w sosie i ma być ugotowane, a nie rozgotowane. I tu dokładnie takie było. Jedyne co mogłam wtedy zarzucić to to, że nie do końca był to ryż do risotto. Jednak co do zasady ugotować długoziarnisty ryż w risotto jest trudniej, a tu i tak risotto było pycha. Dodatkowo bardzo dobra dynia i cukinia, która była wykorzystana by nadać smaku daniu, a nie jako konieczny dodatek dla wegetarian (danie było dostępne również w wersji wegetariańskiej bez indyka). Indyk był mięciutki i soczysty. Całość: mniam!
Co do Bartkowego burgera to był bardzo smaczny. Dużo warzyw, pyszny sos, pastrami, które dodawało charakteru swoją konsystencją i wędzonym smakiem. Do tego dobrze zrobione mięso. Ale mamy małe zastrzeżenie. Dlaczego lokale już nie pytają jak burger ma być wysmażony? My lubimy medium w kierunku medium rare. Tutaj było medium w kierunku well (na szczęście nie przypalone). Szkoda, bo można wydobyć z mięsa jeszcze więcej smaku. Ale! Ta uwaga jest dla wszystkich lokali. Ten nakarmił nas bardzo dobrym burgerem. No i zapomniałam napisać o frytkach, które były pyszne :)
Miejsce zdecydowanie godne polecenia i odwiedzenia! Wszystko było na wysokim poziomie – obsługa rewelacja, czas oczekiwania super, podanie i smak potraw ekstra, ceny przystępne. Jeśli tylko możecie, zajrzyjcie do „Verandy” :)
Tak, tak, tak! To będzie na pewno jedno z naszych ulubionych miejsc :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz