Blogowa ekipa nie tylko podróżuje po dalekich krajach, ale i na prowincję czasem zajrzy. :)
Na początek powiem, że moim zdaniem nazwa miejsca jest nieadekwatna do miejsca gdzie lokal się znajduje i do menu, które oferuje. Ristorante kojarzy się z włoskim jedzeniem - kiedy zobaczycie co jedliśmy zrozumiecie czemu mi nie pasuje. No i tutaj mój (wprawdzie nieprawidłowy) zgrzyt Siesta i Ristorante w jednym wyrażeniu. Siesta kojarzy się z Hiszpanią, a Ristorante z Włochami. Już nie mówiąc o tym, że słownik podkreśla mi "siesta", bo po polsku pisze się "sjesta" (to jest zrozumiałe, chcieli zachować oryginalną pisownię).
Czepianie się zbędnych detali, naprawdę. ;) W tym wypadku nazwa ma spełniać rolę wskazania, że wchodzimy do lokalu światowego, a nie do byle jakiego knajpiszcza... :)
Wystrój jak widać ładny i wielkomiejski ;) Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak nowoczesnego wystroju w Poddębicach, ale wiem, że to wynika tylko z moich wielkomiastowych uprzedzeń. Nie zrobiliśmy zdjęcia, ale karty były dosyć długie. Należy pochylić się nad faktem codziennych promocji. Codziennie można wywalczyć jakąś promocję w lokalu. Jednak należy czytać dokładnie i w razie potrzeby żądać regulaminu, ponieważ nam chciano wmówić, że nie jest weekend (sobota), bo akurat w obiad rodzinny nikt nie wątpił.
Pomysł na lokal fajny. Mnie się podobał wystrój i dobór mebli. Szczególnie pozytywne wrażenie zrobiły na mnie zdjęcia powieszone na ścianach lokalu prezentujące archiwalne zdjęcia Poddębic. Tych Poddębic, w których mieszkali moi przodkowie (dygresja: moja rodzina sprowadziła się do Poddębic około 1864 r. i do dzisiaj Czyżewscy - moi krewni, tam mieszkają). :) Menu mimo tego, że było obfite i duże było jednocześnie czytelne i przyjemne w odbiorze.
Na obiad czekaliśmy bardzo długo, może ze względu na to, że zamówiliśmy aż 5 porcji, ale dla mnie to żadne wytłumaczenie. Ja zamówiłam kotlet po hawajsku z frytkami i surówką z czerwonej kapusty (nie było surówki z marchewki, zostały tylko z kapust). Danie było jadalne, ale okrutnie suche. Suchego kotleta ratowały tylko kawałki ananasa. Do tego frytki - mogły byś i kapusta, której wcale nie chciałam (nie bardzo lubię kapustę), bo chciałam marchewkę.
Czas oczekiwania był faktycznie długi, zdążyłem obejść cały lokal, przeczytać całe menu i regulamin, a nawet przejść się po rynku w Poddębicach. Szczęśliwie w końcu nasze porcje zostały uszykowane i trafiły na nasz stół. :) Ja zamówiłem sobie kotleta z oscypkiem (o ile dobrze pamiętam), frytki oraz czerwoną kapustę.
Dodatkowo prezentujemy danie zamówione przez mego Tatę tj. karczek z dodatkami. :)
No co tu można powiedzieć... Obiad był przemiły, ale ze względu na towarzystwo. Sama restauracja jest raczej z gatunku "średnich" i raczej nie będę o niej opowiadać zbyt długo. Jeśli dobrze pamiętam w menu były makarony i pizza. Może, skoro nie za dobrze wychodzą polskie obiady, skupić się na nich i darować sobie resztę? Nie wiem. To zadanie dla managera. Nie sądzę byśmy wrócili - prędzej spróbujemy jedzenia tam gdzie pierwotnie chcieliśmy pojechać.
O ile pamiętam pierwotnie chcieliśmy jechać do restauracji K2 będącej w Poddębicach (i w Szadku). A może chodziło o Uniejów...? No nieważne, przynajmniej teraz. :) W każdym bądź razie poddębicką restaurację źle nie oceniam, choć oczywiście mogłoby być lepiej. Może jednak jesteśmy zbyt rozpieszczeni kulinarnie przez nasze wojaże i różne programy? Nie wiem. Jak dla mnie było smacznie i nie za drogo. Szkoda tylko, że czekaliśmy baaardzo długo na podanie tego wszystkiego.
Jako że mam działkę nad Jeziorskiem to kilka razy zahaczyłem o K2. Ale zawsze byłem ''w trasie'', więc jedyne co tam jadłem to pizze na wynos. Nie są może wybitne, ale spokojnie porównywalne (ciut lepsze) niż w większości łódzkich pizzerii. Do "Siesty" nigdy nie zaglądałem i chyba już nie zajrze :D
OdpowiedzUsuń