Kluska Polska to taki "celebrycki" lokal, bo zanim zaczęła swoją działalność - już na niej psy wieszano w gazetach. Moim zdaniem słusznie, bo ich pomysłem na reklamę zewnętrzną był jakiś parkanik, wyglądający jak kartonowy. Do wystroju może i pasuje, ale do Piotrkowskiej i do zewnętrznej części ich lokalu - nie.
Ja zamówiłam kopytka marchewkowe z kurczakiem w sosie pomarańczowo-kardamonowym (widać, że chciałam się ochłodzić w upale). Było smaczne, kopytka były zrobione dobrze, chociaż kurczak był dziwny, bo słodkawo-nijaki. Lepsze były Bartka kopytka podsmażane z sosem cygańskim? węgierskim? kiełbasianym na pewno ;) Dzielnie podkradałam mu z talerza, aż w końcu zgodził się na zamianę :)
Moje kopytka były w wersji podsmażonej z gulaszem zbójnickim (na 95% to było to). :) Kluski drobne, fajnie podsmażone. Do tego ostry - kiełbasiano-paprykowy sos. Jak dla mnie, osoby która ma delikatne uczulenie na wszelkiego rodzaju kopytka było to naprawdę dobre!
Natomiast w kwestii dania Mai to było ono zupełnie inne. Przyszykowane bardziej na słodko i delikatniej. Mimo to też było niezłe.
No i do picia mieliśmy cytrynowe lemoniady! :D
Jest to niestety epitafium Kluski Polskiej. Przysięgam, że tytuł tej notki wisi od naszej wizyty w lipcu? i nie wiedzieliśmy, że będzie proroczy, bo Kluska od jakichś dwóch miesięcy nie działa, a miesiąc temu sieć pożegnała się definitywnie z lokalem na Piotrkowskiej. Czy można żałować? Tak, bo na zimę byłaby jak znalazł.
To prawda, notka dotycząca tego lokalu miała powstać na początku lipca (pod tym właśnie tytułem, nieco proroczym), ale niestety wyjazd do Chin kompletnie nam pokrzyżował plany w zakresie jej publikacji. Cóż, bywa... Co do tego czy pożegnała się na stałe trochę będę polemizować, gdyż wystrój jest jaki był - ciągle, mimo dwumiesięcznego zamknięcia, menu i serwetki stoją na stołach jak stały. Dodatkowo wyczytałem na profilu sieci, że walczą aby ponownie otworzyć lokal na naszej Pietrynie - ale czy się to uda czas pokaże. Oby się udało, gdyż była to restauracja serwująca coś innego i mimo wszystko warto by i taka jadłodajnia była w naszym mieście. Choćby dlatego by zjeść coś innego niż pizza czy burger. ;)
Jak już się naczytaliśmy tych negatywów to trzeba było kiedyś do nich iść. Restauracja otworzyła się chyba w czerwcu. Dlaczego to takie istotne? Bo powiedzmy sobie szczerze: lato, upał, brak cienia... nie chce się jeść, a jeśli już to je się pizzę, makaron czy też coś lekkiego, bo po pierwsze nie chce się jeść, po drugie - nie ma się ochoty na nic ciężkiego. A co tymczasem oferuje Kluska Polska? Kopytka, pyzy i inne kluchy. No ja im nie wieszczyłam zbyt dużego powodzenia latem. My skusiliśmy się tylko dlatego, że był 50% upust na całe menu.
Już tak nie przesadzaj. Czytaliśmy również teksty jej dotyczące, a mające wydźwięk ewidentnie pozytywny (typu: "nowy lokal na Piotrkowskiej"). ;)
Ja tak prawie zupełnie nie mam, musi być naprawdę gorąco bym nie miał ochoty na jakiś obiad. Dlatego do "Klusku Polskiej" kierowałem się z ciekawością i bez negatywnego nastawienia w stylu "łojezu co ja tam zjem jak tak gorąco?!". I nie będę ukrywał, ale spodziewałem się tam nieco innego menu - dla mnie bowiem kluski to również taki zwykły makaron. :)
Weszliśmy do lokalu i zaskoczył nas ciekawy wystrój, choć dla mnie gruba kreska rysunków sprawia, że całe wnętrze jest przytłaczające ilością wszystkiego. Menu nas nieco przytłoczyło. Ponieważ do wyboru były zarówno sosy jak i wersje klusek (zwykłe, marchewkowe, buraczkowe, pietruszkowe). Były oczywiście dania skomponowane, ale wszystko można wymienić. Ponadto mieliśmy dwie wersje wielkościowe. Jeśli chodzi o ceny... to dosyć wysokie jak na kluski. Podkreślę że to było nasze drugie podejście do Kluski. Za pierwszym w okolicach czerwca razem uciekliśmy z powodu cen. Tym razem było 50% taniej, a to inna rozmowa :P
Dla mnie wystrój bardzo ciekawy. Ktoś miał ewidentnie pomysł jak całość zaaranżować i dopiął swego. Tak więc lokal prezentował się jak narysowana chłopska chałupa, tylko już na kolorowe kredki zabrakło funduszy i tylko pewne elementy zostały zaszczycone pokolorowaniem. :) I tak było to urządzone... całościowo, gdyż nawet stoliki i krzesła były "pokreślone". Dla mnie plus za pomysł i wykonanie. :) I niespecjalnie mnie przytłoczył (tak samo menu, które było w śmieszny sposób powiązane jakąś wstążką)...
Ja zamówiłam kopytka marchewkowe z kurczakiem w sosie pomarańczowo-kardamonowym (widać, że chciałam się ochłodzić w upale). Było smaczne, kopytka były zrobione dobrze, chociaż kurczak był dziwny, bo słodkawo-nijaki. Lepsze były Bartka kopytka podsmażane z sosem cygańskim? węgierskim? kiełbasianym na pewno ;) Dzielnie podkradałam mu z talerza, aż w końcu zgodził się na zamianę :)
Moje kopytka były w wersji podsmażonej z gulaszem zbójnickim (na 95% to było to). :) Kluski drobne, fajnie podsmażone. Do tego ostry - kiełbasiano-paprykowy sos. Jak dla mnie, osoby która ma delikatne uczulenie na wszelkiego rodzaju kopytka było to naprawdę dobre!
Natomiast w kwestii dania Mai to było ono zupełnie inne. Przyszykowane bardziej na słodko i delikatniej. Mimo to też było niezłe.
No i do picia mieliśmy cytrynowe lemoniady! :D
Jest to niestety epitafium Kluski Polskiej. Przysięgam, że tytuł tej notki wisi od naszej wizyty w lipcu? i nie wiedzieliśmy, że będzie proroczy, bo Kluska od jakichś dwóch miesięcy nie działa, a miesiąc temu sieć pożegnała się definitywnie z lokalem na Piotrkowskiej. Czy można żałować? Tak, bo na zimę byłaby jak znalazł.
To prawda, notka dotycząca tego lokalu miała powstać na początku lipca (pod tym właśnie tytułem, nieco proroczym), ale niestety wyjazd do Chin kompletnie nam pokrzyżował plany w zakresie jej publikacji. Cóż, bywa... Co do tego czy pożegnała się na stałe trochę będę polemizować, gdyż wystrój jest jaki był - ciągle, mimo dwumiesięcznego zamknięcia, menu i serwetki stoją na stołach jak stały. Dodatkowo wyczytałem na profilu sieci, że walczą aby ponownie otworzyć lokal na naszej Pietrynie - ale czy się to uda czas pokaże. Oby się udało, gdyż była to restauracja serwująca coś innego i mimo wszystko warto by i taka jadłodajnia była w naszym mieście. Choćby dlatego by zjeść coś innego niż pizza czy burger. ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz