Już kolejny rok z rzędu na sylwestra zaprosiliśmy naszych znakomitych znajomych i poprosiliśmy ich o przyniesienie czegoś dobrego do zjedzenia. Wiola, oprócz pysznego ciasta i sałatki przyniosła... suszone pomidory w oleju. Ponieważ naczytałam się nieco jak to trudno suszone pomidory dostać oraz, że warto je samodzielnie zrobić, zaczęłam Wiolę wypytywać. No i minęło kilka miesięcy i Wiola przywiozła mi pomidorki :) Nie prosiłam, ale byłam i jestem przeszczęśliwa!
A teraz instrukcje: bierzesz pomidorki (parzysz je), czosnek (sporo - około 3 ząbków w tym wypadku) + zioła prowansalskie. Sama od siebie dodałam czerwony pieprz, bo taki śliczny :) W jakimś przepisie widziałam, że można dodać świeżą bazylię. Układasz pomidorki, przekładasz czosnkiem i ziołami i tak aż do zapełnienia słoika. A potem zalewasz olejem słonecznikowym albo oliwą z oliwek. Wiola mówi, by nie robić za dużo, bo na sucho pomidorki szczelnie zamknięte spokojnie się zachowają, a w słoiczkach niekoniecznie. My zrobiłyśmy 2 słoiczki i stoją od jakiegoś miesiąca, ale podobno to nie jest zasadą.
Aha i jeszcze ciekawostka, którą pewnie znają wszyscy, tylko ja nie wiedziałam. Jak zalejecie oliwą z oliwek i wrzucicie do lodówki to... oliwa wam się wyziębi i zrobią się białe kuleczki z tłuszczu. To wcale nie pleśń! Ciekawostka.
A jak w smaku? Super. Rewelacja! Na pewno można kombinować z przyprawami, ale ta podstawowa wersja jest super. I załatwcie sobie porządne pomidorki. Te które dostałam od Wioli są prawdziwe i pomidorowo-kwaskowe. Nie wiem czy w sklepowych też się tak da :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz