Walentynki w Obiednie tym razem miały miejsce 17.02. Wybraliśmy się do stosunkowo nowej restauracji serwującej zupy Pho - Pho Shop znajdującej się przy ulicy Tuwima 1. Zupa Pho to wietnamska zupa przygotowywana na bulionie wołowym i serwowana zwyczajowo na śniadanie. Wprawdzie nie jedliśmy oryginalnej Pho, ale musieliśmy spróbować jej polskiej wersji. Co więcej menu nas bardzo mocno zachęciło. Sami zobaczcie:
Na stolikach stoją poniższe doprawki: sos sojowy, sriracha, czosnek i pasta paprykowa.
Do picia zamówiliśmy lemoniadę wietnamską na bazie limonki i mleka (14 zł):
A jako danie główne Pho Bo z tatarem wołowym:
oraz Bao wegetariańskie:
Bao było oryginalnie moje, w zasadzie... mogłabym zjeść wszystkie rodzaje, bo każdy brzmiał cudownie. Ale chipsy z lotosa mnie przekonały. Wyglądało cudownie. Jak smakowało? Bez wyrazu. Chrupkie awokado było ciekawe, ale całości brakowało wspólnego mianownika. To wszystko było zlepkiem składników, a nie do końca tworzyło danie. Wszystkie składniki same w sobie ciekawe i smaczne, ale dominującego smaku tam nie było.
To ja przedstawię jednak lepszą opinię o bao, bo mnie nawet smakowało. Fajna, miękka bułeczka bao przypominająca nasze pampuchy wypełniona była przede wszystkim super salsą pomidorową. Pozostałych dodatków w zasadzie aż tak bardzo też czepiać się nie mogę, były wprawdzie dla mnie bardzo delikatne smakowo (brakowało jakiegoś dominującego smaku, czy choćby nuty), ale zarówno awokado, jak i czips z lotosu super chrupały. Niestety w ogóle nie czułem fasoli Edamame, bądź rzodkwi Daikon... :(
To ja przedstawię jednak lepszą opinię o bao, bo mnie nawet smakowało. Fajna, miękka bułeczka bao przypominająca nasze pampuchy wypełniona była przede wszystkim super salsą pomidorową. Pozostałych dodatków w zasadzie aż tak bardzo też czepiać się nie mogę, były wprawdzie dla mnie bardzo delikatne smakowo (brakowało jakiegoś dominującego smaku, czy choćby nuty), ale zarówno awokado, jak i czips z lotosu super chrupały. Niestety w ogóle nie czułem fasoli Edamame, bądź rzodkwi Daikon... :(
Co do zupy to była znów... bez wyrazu. Jakaś taka cienka, lekka (na lato jak znalazł), ale też wydawała mi się kompletnie niedoprawiona. I jeszcze gdyby pisał to Bartek to bym zrozumiała, ale... ona była niedoprawiona nawet jak na moje standardy. Dopiero kiedy władowaliśmy dokładnie wszystkie doprawki ze stołu - zaczęła być interesująca w smaku.
Niestety, bulion był bardzo delikatny i w zasadzie czuć w nim było jedynie nikły smak wołowiny. Żadnych nut warzywnych, żadnego umami. Na szczęście na blacie przed nami było kilka rzeczy, którymi mogliśmy pho doprawić i po dodaniu odrobiny oliwy czosnkowej, pasty paprykowej, sosu sojowego i srirachi zupa pho nabrała wyrazu i od razu wyszły też ukryte do tej pory walory smakowe. Za to plusem do odnotowania jest tatar wołowy, który wybraliśmy, gdyż był naprawdę niezły.
Niestety, bulion był bardzo delikatny i w zasadzie czuć w nim było jedynie nikły smak wołowiny. Żadnych nut warzywnych, żadnego umami. Na szczęście na blacie przed nami było kilka rzeczy, którymi mogliśmy pho doprawić i po dodaniu odrobiny oliwy czosnkowej, pasty paprykowej, sosu sojowego i srirachi zupa pho nabrała wyrazu i od razu wyszły też ukryte do tej pory walory smakowe. Za to plusem do odnotowania jest tatar wołowy, który wybraliśmy, gdyż był naprawdę niezły.
W zasadzie nie wiem co o tym miejscu myśleć. Jeśli miałabym porównywać ramen z pho (na przykładzie tych podawanych w Łodzi) to byłby ramen, długo długo nic i dopiero pho. A szkoda, bo poczułam się cudownie czując zapach kolendry i szczypiorku. To taka dalekowschodnia klasyka. Niestety to wszystko.
"Pho Shop" to według mnie miejsce z potencjałem, ale jednak trzeba trochę ten kamyk oszlifować i doprawić, aby naprawdę było warto tam zajrzeć.
P.S. Bo zapomnieliśmy o tym napisać - najlepsza ze wszystkiego była lemoniada :D Mocno limonkowa, a mleczny syrop (?) ją łagodził. Naprawdę pycha :)
Lemoniada była mega, super orzeźwiający i zaskakujący smak :)
"Pho Shop" to według mnie miejsce z potencjałem, ale jednak trzeba trochę ten kamyk oszlifować i doprawić, aby naprawdę było warto tam zajrzeć.
P.S. Bo zapomnieliśmy o tym napisać - najlepsza ze wszystkiego była lemoniada :D Mocno limonkowa, a mleczny syrop (?) ją łagodził. Naprawdę pycha :)
Lemoniada była mega, super orzeźwiający i zaskakujący smak :)
A jak ta lemoniada z mlekiem? Bo brzmi absurdalnie ;)
OdpowiedzUsuń