OFF Piotrkowska to dosyć nietypowe miejsce w Łodzi, pełne przeróżnych gastronomii oraz lokali usługowych. Część z nich jest tam od dawna, niektóre zaś znikają tak szybko jak się pojawiły. Jednym z punktów na planie OFF-u, które jakoś nie ma szczęścia do klientów jest lokal znajdujący się zaraz obok wejścia od strony Piotrkowskiej, wiecie, taki budyneczek po prawej stronie gdzie co jakiś czas otwiera się nowa knajpka. Były już tam burgery, była zupiarnia, jednak przez większą część czasu miejsce to raczej świeciło pustkami bądź przygotowaniami do kolejnego otwarcia. Teraz, od około miesiąca, działa w tym miejscu "ato ramen".
Wyjątkowo feralne miejsce. Byliśmy tam nawet na Łódzkich Burgerach, ale "nie zachwyciły" to eufemizm. Gdy zobaczyłam, że teraz będzie tam restauracja z ramenami i to jeszcze pod marką "ato" pomyślałam, że może w końcu to miejsce odniesie sukces. No bo dlaczego nie? Lokalizacja świetna.
W tym miejscu wspomnę, że lokal jest mały i jak na razie dosyć zatłoczony :) Co chwila czytam na facebooku, że zamykają, bo skończyło im się jedzenie i to jest bardzo fajne, bo nie ma nic gorszego niż nieświeże produkty. Menu prezentuje się następująco:
Menu w „ato ramenie” jest krótkie i zawiera do wyboru tylko 6 rodzajów ramenów oraz trzy pozycje nie-zupne tj. burger, kimchi (rodzaj kiszonej kapusty) oraz sałatka z wodorostów. Zupy są w cenach 24-32 złote, pozostałe dania kosztują do 20 zł.
My zdecydowaliśmy się na Miso ramena (tłusty, intensywny bulion na bazie wieprzowiny i trzech rodzajów miso z chashu wieprzowym) oraz Tantan ramena (intensywny bulion na bazie ucieranego sezamu i drobiu z pikantną mieloną wieprzowiną). Po około 15 minutach kelner (mimo, że siedzieliśmy przy długim blacie zaraz obok kucharzy, co by sobie popatrzeć na ich pracę), przyniósł nam nasze rameny.
Żałuję, że nie spróbowaliśmy ato burgera, ale na pewno to nadrobimy, bo wyglądał obłędnie. Natomiast poniżej możecie zobaczyć mojego ramena z pikantną wieprzowiną. Pytałam kelnera czy ta wieprzowina jest bardzo pikantna i powiedział, że w ogóle. Niestety tu wpadka, bo owszem była pikantna, a sos i papryczki były dla mnie niejadalne (tak ostre). Tak, wiem. Biorę pikantne i narzekam. Ale! Pytałam kelnera. I niestety doradził nie za dobrze. Natomiast wracając do smaku to było pycha. Głęboki w smaku bulion, pyszna wieprzowina i moje najukochańsze jajko. Z mojego ramena byłam bardzo zadowolona.
Żałuję, że nie spróbowaliśmy ato burgera, ale na pewno to nadrobimy, bo wyglądał obłędnie. Natomiast poniżej możecie zobaczyć mojego ramena z pikantną wieprzowiną. Pytałam kelnera czy ta wieprzowina jest bardzo pikantna i powiedział, że w ogóle. Niestety tu wpadka, bo owszem była pikantna, a sos i papryczki były dla mnie niejadalne (tak ostre). Tak, wiem. Biorę pikantne i narzekam. Ale! Pytałam kelnera. I niestety doradził nie za dobrze. Natomiast wracając do smaku to było pycha. Głęboki w smaku bulion, pyszna wieprzowina i moje najukochańsze jajko. Z mojego ramena byłam bardzo zadowolona.
Co tu dużo mówić, obydwa rameny były rewelacyjne! Intensywny w smaku, gęsty bulion, świetne mięso (zwłaszcza kawałek wieprzowiny u mnie), super makaron i świeże dodatki warzywne. To była naprawdę przyjemność brać kolejne ich kolejne łyżki. Do tego, co warto zaznaczyć, porcje są takie, że niektórzy w połowie już będą najedzeni.
Tu muszę wspomnieć, że Bartka ramen smakował mi nawet bardziej niż mój. Był bardziej delikatny w smaku, po moim dość mdły, ale każda kolejna łyżka przekonywała mnie jaki jest pyszny. A najlepsze na świecie było chashu wieprzowe, które ROZPŁYWAŁO się w ustach i mogłabym zjeść tego kilogram chyba. Jedyne co przyszło mi do głowy jako zarzut do tych ramenów to prezentacja. Brakowało japońskiej precyzji i idealnego ułożenia w misce. Ale nie szkodzi. I tak było pysznie.
Szczerze mamy nadzieję, że „ato ramen” nie skończy jak jego poprzednicy działający w tym samym miejscu, szkoda byłoby tych pysznych ramenów… Odwiedźcie ich koniecznie! :)
No jak niby mieliby źle skończyć, skoro tam cały czas tłumy :) I niech tak zostanie.
Tu muszę wspomnieć, że Bartka ramen smakował mi nawet bardziej niż mój. Był bardziej delikatny w smaku, po moim dość mdły, ale każda kolejna łyżka przekonywała mnie jaki jest pyszny. A najlepsze na świecie było chashu wieprzowe, które ROZPŁYWAŁO się w ustach i mogłabym zjeść tego kilogram chyba. Jedyne co przyszło mi do głowy jako zarzut do tych ramenów to prezentacja. Brakowało japońskiej precyzji i idealnego ułożenia w misce. Ale nie szkodzi. I tak było pysznie.
Szczerze mamy nadzieję, że „ato ramen” nie skończy jak jego poprzednicy działający w tym samym miejscu, szkoda byłoby tych pysznych ramenów… Odwiedźcie ich koniecznie! :)
No jak niby mieliby źle skończyć, skoro tam cały czas tłumy :) I niech tak zostanie.
jak te Wam smakowaly to wroccie na Kobe, przerobilem tam juz cala karte i Kobe niszczy wszystko!!! MEGA TURBO CUDOWNY :D
OdpowiedzUsuńNo to mamy menu na następną wizytę :P
Usuń