Jak co roku pobiegliśmy już pierwszego dnia by popróbować dań podczas Festiwalu Dobrego Smaku i od razu przekazać Wam naszą relację. W tym roku festiwal odbywa się pod hasłem "Smaki dzieciństwa". Jako, że jestem narzekaczem powiem, że jest to trudne hasło. Dlaczego? Ano dlatego, że większość restauratorów wpadło w pułapkę knedli, gołąbków i innych dań domowych. Tylko, że takie dania to najlepsze robi mama lub babcia, a moim zdaniem nie są materiałem na danie festiwalowe. Dlatego wybraliśmy te bardziej niecodzienne dania i połączenia.
W tym roku za danie festiwalowe płacimy 13 zł, a za deser+ napój 9 zł.
1. All Star Klubokawiarnia (ul. Piotrkowska 217) - Sobota Godzina 10, czyli kakao w wersji dla dorosłych, czyli czekoladowe martini oraz domowa chałwa z bakaliami.
[czas oczekiwania: ok. 6 minut]
Niezły początek. Czekoladowe martini mogłabym pić codziennie :) Tylko domowa chałwa... taka sobie moim zdaniem. Trochę brakowało jej smaku, chociaż na pewno czuć było, że jest domowa.
Niestety chałwa była dla mnie zupełnie pozbawiona tego charakterystycznego smaku... chałwy. Na szczęście martini było rewelacyjne. :)
2. Sendai Sushi (ul. Piotrkowska 209) - Powrót Do Dziecięcych Wspomnień, czyli sushi golden california z owocem mango, omletem, marchewką marynowaną, świeżym ogórkiem oraz kremowym serkiem philadelphia w środku, a na wierzchu z łososiem marynowanym w cytrusach z musem z pomarańczy.
[czas oczekiwania: ok. 13 minut]
Bardzo doceniam, że nowa restauracja od razu wskoczyła na głęboką wodę festiwalu. I nie można powiedzieć - sushi było smaczne. W środku był omlet i dawał on bardzo ciekawe, śniadaniowe odczucie. Porcja była słuszna. Spokojnie można było się nią najeść. Niestety - przewiduję, że jutro i w sobotę, będzie się tam stać godzinami, ponieważ lokal jest maleńki i niezbyt przygotowany na tabuny ludzi. Ale zobaczymy.
Sushi przygotowane poprawnie, ale niestety bez fajerwerków. Czytając przed Festiwalem opis tego dania liczyłem na to, że sushi będzie bardziej wystrzałowe, a połączenie mango z marynowaną marchewką, świeżym ogórkiem i serkiem po prostu mnie powali smakowo. Ku mojemu ubolewaniu słodkawy posmak mango był ledwo wyczuwalny, a i pozostałe smaki jakoś ginęły w ogólnym smaku ryżu i omleta. Natomiast duży plus za wielkość porcji, były to naprawdę duże kawałki sushi.
3. Gejsza Sushi (al. Kościuszki 93) - Dzieci i Ryby... Głos Mają, czyli sushi z halibutem, mus marchewkowo-imbirowy i groszek. Wewnątrz rolki: kampio, osinko, ogórek, serek, na zewnątrz: opiekany halibut, sezam i kiełki groszku.
[czas oczekiwania: ok. 7 minut]
Poszliśmy do Gejszy trochę z sympatii, bo opis dania nas nie powalił. Jakoś nic nas nie przyciągnęło. Ale słuchajcie... jak zwykle Gejsza nie zawiodła. Sushi było pyszne, do dzieciństwa oczywiste nawiązanie marchewką... ale ten halibut! No bomba.
Bardzo fajnie przygotowane sushi, warto przedostać się przez te wszystkie rozkopy, objazdy i przejścia. Połączenie opiekanego halibuta z musem marchewkowo-imbirowym to po prostu rewelacja. Polecamy! :)
4. Zbożowa (ul. Roosevelta 7) - Czarne Na Czerwonym Jedzie Po Zielonym, czyli wytrawne naleśniki z domowym twarożkiem i łososiem, podane z sosem truskawkowym oraz lodami z mizerii.
[czas oczekiwania: ok. 23 minut]
Nie wiem czy nie jest to najbardziej oryginalne danie całego festiwalu. Naleśnik + lody z mizerii idealnie się komponowały. Po pierwszym widelcu wydałam z siebie cichutkie "mmmmm...". A nie był to pierwszy lokal w którym byliśmy, więc nie można powiedzieć, że to z głodu. Uprzedzam natomiast, że już w czwartek panie kelnerki informowały, że czas oczekiwania to 25 minut. Duży plus również za darmowy kompot rabarbarowo-truskawkowy! :)
Patrząc na fotkę tego dania, prezentowaną kilka dni temu byłem bardzo sceptyczny do tego dania (lody z mizerii? czemu ten naleśnik taki czarny?). Jak się jednak okazało moje obawy były zupełnie bezpodstawne i to danie to chyba największy hit dzisiejszego dnia. Super naleśniki z bardzo pysznym farszem, do tego rewelacyjne lody, no i ten sos truskawkowy... Mniam! :)
5. Restauracja Spółdzielnia (OFF Piotrkowska) - Wakacje w Ozorkowie, czyli wolno duszone ozorki wołowe w formie kornelki, z puree ziemniaczano-chrzanowym, puree marchewkowym i kopytkami buraczkowymi.
[czas oczekiwania: ok. 5 minut]
Tutaj zaciągnęłam Bartka, ponieważ ozorków w swoim życiu za dużo nie zjadłam a chciałam spróbować. Kiedy przyniesiono nam talerz, szef kuchni starł dla nas trochę świeżego chrzanu. Ciekawy i miły pomysł. A ozorki? Bardzo dobre i zdecydowane w smaku. Delikatne mięsko, w ogóle nie gumowate. I kopytka też były dobre. A jakbyście chcieli zobaczyć jak się robi kornelkę, polecam ten link.
Intrygujący pomysł na podanie ozorków, które bardziej przypominają tatara bądź bitki niż ozorki. Jest to zdecydowany plus tego dania. :) Jeżeli do tego doda się bardzo ciekawy smak, fajne puree oraz buraczkowe kopytka, to wniosek nasuwa się jeden: warto pójść i spróbować. :)
6. Mebloteka YELLOW (OFF Piotrkowska) - Chodzi Lisek Koło Drogi, czyli wariacja na temat gołąbków z liści botwinki i mlecznej pianki w czekoladzie z puree z gruszki i rydza z gałką muszkatołową z łyżką sosu z poziomek marynowanych w miodzie z mlecza, a do tego kompot rabarbarowy z nutą jałowca i syropem z młodych pędów sosny.
[czas oczekiwania: ok. 5 minut]
Kolejne miejsce do którego Bartka zaciągnęłam, choć tym razem chyba niesłusznie... ten deser nie zrobił na mnie wrażenia. Jest to nic innego jak ptasie mleczko w liściu botwinki i mus. Nie osiągnęłam kulinarnego orgazmu i nie smakowało mi jakoś specjalnie. Szkoda, bo po 2 latach (moim zdaniem) jednych z najlepszych festiwalowych deserów, tym razem nie jest najcudowniej.
Od początku poddawałem pod wątpliwość czy warto w tym roku iść do Mebloteki. Jakoś nie przekonało mnie to danie na zdjęciu i niestety moje obawy się sprawdziły. Deser był po prostu taki sobie. Jedyny ciekawy element to gołąbek. Pierwsze wrażenie smakowe jest naprawdę fajne. Niestety dalej jest już gorzej.
7. Foto Cafe 102 (ul. Piotrkowska 102) - Marchewkowe Pole i Lemoniada z Rokitnika, czyli ciasto marchewkowe, ziemia z białej czekolady, mus marchewkowo-pomarańczowy, garnisz z dzikich ziół w towarzystwie lemoniady z rokitnika.
[czas oczekiwania: mniej niż 1 minuta]
Co ja mogę tu powiedzieć. Bardzo dobre ciasto marchewkowe. Czy warto? No może :) Ogólnie - było ok. Chociaż napój, który powinien być w tych 9 zł... to ta pipetka.
Parafrazując pewne znane stwierdzenie, ciasto marchewkowe jakie jest, każdy widzi. Podane w "Foto Cafe 102" były takie jakie powinno być tzn. słodkie i wilgotne. Żadnych ekstra niespodzianek bądź fajerwerków nie stwierdziliśmy.
To pierwszy dzień XII. Festiwalu za nami, a jutro kolejne restauracje, knajpy, dania i desery! :)
Nie regulujcie odbiorników! :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz