Kilkanaście dni temu, zrobiliśmy sobie z Mają walentynkowy, weekendowy, wyjazd do Krakowa. Pierwszego dnia, po kilku dobrych godzinach poświęconych na zwiedzanie i też zwykłe spacerowanie po krakowskich uliczkach przyszedł czas aby zjeść jakiś obiad. Maja już w Łodzi zapowiadała, że koniecznie musimy iść do restauracji gdzie dają rewelacyjny żurek, w której była kilka lat temu, przy okazji jakiejś tam wycieczki do dawnej stolicy Polski. Skoro musimy, no to musimy. Niewiele miałem w tej materii do gadania. Problem jednak powstał gdzież ta restauracja się znajduje. Przyznać trzeba, że trochę czasu nam zajęło aby ją odnaleźć (głównie z powodu fatalnej mapy jaką mieliśmy i kojarzenia przez Maję, że "to na placu ... na pewno było" - ale bez 125% pewności), ale jakoś w końcu udało nam się dotrzeć do Restauracji "Polakowski" przy placu Wszystkich Świętych.
Proszę mnie tu nie oczerniać! Dobrze wiedziałam, że na Placu Wszystkich Świętych. Tylko zmyliło mnie to, że plac po prawej jest Wszystkich Świętych, a po lewej nazywa się zupełnie inaczej :) Ale rzeczywiście już od dawna wiedziałam, że chcę tam Bartka zaprowadzić :)
Jak widzicie wystrój jest mocno swojski :) Ale trzeba przyznać nie jest zaniedbany!
Na pierwsze danie zamówiliśmy sobie ów słynny żurek (a dokładniej Maja wzięła sobie pół porcji - rada dla dziewczyn: jeśli zamierzacie wziąć drugie danie to spokojnie wystarczy Wam pół porcji zupy) oraz zupę rybną. Dwie zupy kosztowały nas ok. 10 złotych.
Żurek można wybrać w wersji z ziemniakami lub z jajkiem. Jest pyszny, gęsty, ma w sobie kiełbasę, boczek i grzybki. Mniam!
Na drugie zaś, ja wybrałem kotlet schabowy na smalcu (ponad 180g mięsa za 9,90 zł!) z frytkami, a Maja pierogi z truskawkami. Do tego kompot. Za całość zapłaciliśmy około 23 złotych.
Bez jakichkolwiek wątpliwości mogę powiedzieć, że objadłem się jak bąk za te 20 złotych, które kosztował mój obiad - pełen talerz treściwej (i smacznej, choć trochę musiałem dosolić) zupy rybnej, do tego tak wielki kotlet, że prawie nie mieścił się na talerzu (i panierka nie była grubsza od mięsa) i sporo frytek. Kolacja tego dnia nie była potrzebna. ;) Miejsce warte polecenia! :)
Ja dodam, że frytki również były bardzo smaczne. A co do pierogów. Trzeba było na nie zaczekać te 15-20 minut i były naprawdę świeże, a truskawki nie były rozciapciałe. Ja również objadłam się, choć może nie do tego stopnia co Bartek (coby w boczki nie poszło :P). Jeśli będziecie kiedyś w Krakowie to koniecznie zajrzyjcie do Polakowskiego!
Ja dodam, że frytki również były bardzo smaczne. A co do pierogów. Trzeba było na nie zaczekać te 15-20 minut i były naprawdę świeże, a truskawki nie były rozciapciałe. Ja również objadłam się, choć może nie do tego stopnia co Bartek (coby w boczki nie poszło :P). Jeśli będziecie kiedyś w Krakowie to koniecznie zajrzyjcie do Polakowskiego!
0 komentarze:
Prześlij komentarz