To ja teraz poruszę ponownie temat Stanów. Przytyliśmy w Stanach. W ciągu dwóch tygodni po 3 kg. Jeśli ktokolwiek zastanawia się dlaczego, spieszę z odpowiedzią: musieliśmy wszystkiego spróbować.
Absolutna prawda. Tam było tyyyyle nieznanych nam rzeczy do zjedzenia! Nie mogliśmy sobie ich odmówić. ;) Niestety ogólna refleksja po spróbowaniu tylu rzeczy w USA jest jedna: tam jest wszystko (jedzenie i picie) słodkie. Albo tłuste. Albo słodkie i tłuste. Jedynym wyjątkiem jest ice tea, któa z niewiadomych przyczyn jest gorzka.
Zacznijmy od pop tarts, których musiałam spróbować ze względu na to, że w serialu "Gilmore Girls" bohaterki zawsze jedzą to na śniadanie i wszyscy patrzą na nie dziwnie ;) Pop tarts wyglądają tak:
Są to ciasteczka, które wkłada się do tostera i podgrzewa na śniadanie. W środku jak widać mają nadzienie. Są bardzo słodkie, a my wybraliśmy jeszcze jedną z bardziej słodkich wersji czyli s'mores. S'mores czyli czekolada + marshmallows. Myślę, że lepiej nie jeść więcej niż jednego, a najlepiej je trochę przypalić, bo wtedy do tej słodyczy dochodzi wytrawny smak węgla :P
Ja nigdy o nich nie słyszałem. Za to Maja już pierwszego dnia zaczęła o nich mówić - że musi ich spróbować i koniec bo widziała je w jakimś serialu. Szybciutko zawędrowaliśmy do pobliskiego sklepu i wybraliśmy jedną paczkę spośród kilkunastu smaków i rodzajów. Potem dzielnie jedliśmy przez cały wyjazd po jednym na śniadanko. Mnie smakowały, ale ja łasuch jestem. :)
Corn Dog. Hot dog, ale w cieście kukurydzianym. Jak dla mnie smakował dziwnie, bo ciasto kukurydziane jest słodkie, a jaka jest parówka każdy wie. Ale spokojnie można zjeść.
Mhmmm... Corn dogi. :) Bardzo fajna sprawa - już sam pomysł hot-doga na patyku był dla mnie bomba. Co prawda faktycznie, połączenie smakowe ciasta kukurydzianego z parówką i ketchupem nieco dziwne, ale... niezłe! :)
Chipsy z plaNtana (dzięki za korektę Artur :)). Plantany to takie małe banany, których nie jedliśmy na świeżo tylko w formie chipsowej. Są słodkie. I dowiedzieliśmy się, że najlepiej do robienia chipsów, żeby były przejrzałe kompletnie.
O plantanach usłyszałem w pierwszych dniach po przyjeździe. Siostra Mai, zapowiedziała nam, że je koniecznie musimy spróbować plantanowych czipsów domowej roboty i... tak dobrze nam szło szykowanie się do tego dania, że spróbowaliśmy go w ostatni wieczór jaki byliśmy w USA. Bardzo dobre. :)
Stretch Island Fruit Strips. Jasiek, mój chrześniak, dostawał to do szkoły. Wyobraźcie sobie maksymalnie odparowany dżem i to będzie mniej więcej to.
Fruit Stripsy, czyli najzdrowsza przegryzka jaką jedliśmy, robiona ponoć "z prawdziwych owoców". ;) Dla mnie takie sobie - w smaku niby podobne do oryginalnych owoców, ale jakieś takie zbyt "ostre" smakowo.
Funnel Cake Fries czyli frytki z ciasta "funnel". A "funnel" to lejek, więc są to poprostu ciastka robione przy pomocy lejka :). Są fajne. Trochę racuszki z cukrem pudrem. Na pewno miło skosztować. Dodam, że wiedziałam, że chcę spróbować Funnel Cake... bo grałam w Cafe World na Facebooku :P
Funnel Fries spróbowaliśmy w ostatni dzień naszego pobytu w trakcie wizyty w fantastycznym Seaworld. Super ciasto, super smak. Polecam! :)
Jako bonus: Gorditas de nata! Cudo. Byliśmy jeden dzień w Meksyku i dosłownie na koniec coś mi zapachniało. Zapachniało tak pięknie, że zdecydowałam się wydać ostatniego dolara, którego mieliśmy gotówką i nie zawiodłam się :) Pyszne, mięciutkie, słodkie. W dwóch wersjach. Puszystej:
i kruchej (nie mamy zdjęcia). Obiecuję publicznie, że spróbuję je kiedyś przygotować :) Jako smaczek: "gorditas de nata" znaczy po hiszpańsku "grubaski ze śmietany".
Taaak... Maja wypatrzyła (wyczuła? ;)) te placuszki jak już zmierzaliśmy do granicy amerykańsko-meksykańskiej. Sprzedawane na ulicy, prosto z blachy placuszki okazały się pyszne! Zwłaszcza wersja "puszysta", która była miękka i słodka. Skoro Maja zobowiązała się na piśmie do ich zrobienia to już czekam z niecierpliwością. ;)
Te chipsy to chyba z plantana, nie z platana :)
OdpowiedzUsuńZmienione, dzięki Artur :)
Usuń