W zeszłotygodniową środę dopadła nas chandra z powodu przedłużającej się zimy. Wiadomo - śnieg, minusowe temperatury i brak Słońca na każdego może zacząć źle wpływać. Nawet na mnie, osobę, która kocha zimę. :] (mnie zima nie przeszkadza, ale odmrożone nogi już tak ;))
W każdym bądź razie nie chciało nam się jeździć po mieście w poszukiwaniu lokalu. Wybraliśmy się więc do pizzerii, która jest niezmiernie blisko mojej pracy, czyli do "TelePizzy" przy ul. Narutowicza. Przyznać się trzeba, że nie tylko zimowy brak weny nas tam skierował, chcieliśmy przy okazji przypomnieć sobie jak smakują serwowane w "TelePizzy" pizze (ja tam jadłem ostatnio ponad 10 lat temu, o ile nie 15).
Ja jadłam w Telepizzy gdzieś w latach 90. :) Mieliśmy wybór: porządny obiad, pierogi albo pizza. Cóż... widać na co wypadło :)
Lokal "TelePizzy" przy ul. Narutowicza jest niezmiernie mały, w środku zastaniemy raptem cztery stoliki (w tym jeden na więcej niż dwie osoby). Widać, że miejsce jest nastawione przede wszystkim na zamówienia do domu bądź na wynos - większej grupy osób nie ma co tam zapraszać. Podeszliśmy do "barku" w poszukiwaniu karty dań.
Menu jakie można znaleźć przy "barku" to stos ulotek sieci, brak tradycyjnej karty. No nic, trudno - zaczynamy szukać po pizzach jakiejś interesującej. Zdecydowaliśmy się na pizzę łączoną - nie pamiętam jaką... Maju, pomożesz? (Boryna na hawajach - prawie zawsze zamawialiśmy ją kiedy byłam mała; mam wrażenie, że wtedy tylko TelePizza oferowała pizze pół-na-pół) Na pewno była w wersji z amerykańskim ciastem (dopłata 1 zł) i bez sosu (gdyż za sos należy dopłacić 1,50 zł).
Wspominałam, że nienawidzę jeść plastikowymi sztućcami i na plastikowych talerzach? Nie dziwi więc moje zniesmaczenie kartonowym talerzem ;) Pizza była super. Nie wiem czy to dlatego, że pewnie w tej sieci jadłam pierwszą pizzę w życiu, czy dlatego, że naprawdę jest tak dobra. Należy dodać, że w środy pizza jest za pół ceny, więc *w sumie* mogliśmy kupić i sos :P Ale to się kłóci z moją filozofią życiową ;) A jeśli chodzi o amerykański spód - o niebo lepszy od tego w pizzy hut, bo nie jest tłusty!
W mojej ocenie lokal oraz sposób podania pizzy zdecydowanie przekreśla to miejsce jako lokal na obiad. Pizza jednak sama w sobie była bardzo dobra i trzeba jej to oddać. Tak więc "TelePizza" trafia do naszych ulubionych, ale z uwagą, że należy ją zamawiać do domu.
Dokładnie - zamawiamy do domu, albo bierzemy na wynos. Na miejscu nie polecam.
P.S. Jest jeszcze jeden minus niwelowany przy opcji "na wynos" - nie trzeba patrzeć na wszechobecne reklamy nowego filmu na podstawie książki Stephanie Meyer ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz