Jak nie trudno zauważyć dosyć częstymi lokalami jakie odwiedzamy i oceniamy są łódzkie pizzerie. Kolejną restauracją serwującą ten typ jedzenia byłą "Toskania". Pizzeria znajduje się przy Piotrkowskiej 102 i ukryta jest w bramie kamienicy. Nietrudno jednak do niej trafić. :)
Wystarczy kierować się na Łódź Kaliską i uważać z lewej strony ;) A chodzimy na pizzę, bo ja uwieeelbiam pizzę (dlatego żadna dieta się mnie nie ima :P). Zresztą Bartek też musi lubić, bo nigdy nie narzeka jak mówię "PIZZA!" ;)
Lokal z zewnątrz nie wygląda za specjalnie ciekawie, nieco lepiej jest wewnątrz. Czerwone obicia siedzisk, schludne stoły oraz dodatkowe elementy przyciągają wzrok i zachęcają do pozostania. Jedynie malowidła naścienne niezmiennie mnie bawią, ale to już kwestia gustu. ;)
(mnie natomiast bawią latarenki nie pod kolor, ale ja ogólnie tak średnio za świeczkami jestem)
Po wybraniu miejsca kelnerka szybko podała nam menu. Niestety potem musieliśmy na nią trochę poczekać aby złożyć zamówienie... W końcu jednak się udało i rozpoczęło się czekanie na pizzę.
Zamówiliśmy pizzę o pięknie brzmiącej nazwie "Etna" (cena za dużą: około 20 zł). Spodziewaliśmy się więc samych wybuchowych rewelacji smakowych, zwłaszcza że jednym ze składników miał być ser gordonblu (pisownia oryginalna z menu) i bekon. Przygotowanie pizzy i wyjęcie jej z pieca zajęło kucharzowi kilkanaście minut - ani za mało, ani za dużo jak na pizzę. Nie dostaliśmy jej jednak od razu po nałożeniu na talerze. Obserwowałem sobie ze stolika jak kucharz przeciął nasze zamówienie, rozłożył połówki na talerze, położył na ladzie i... stały tam tak 3-5 minut. Po prostu kelnerkę gdzieś wcięło i nie miał kto nam podać! Widziałem jak już samego kucharza szlag zaczyna trafiać z tego powodu, ale szczęśliwie dziewoja, która nas obsługiwała w końcu się pojawiła i spostrzegła groźną minę kucharza i nasze talerze.
Ja tego nawet nie zauważyłam, ale za to poczytałam menu w którym występuje co najmniej kilka literówek (jak choćby w słowie rukola). I nie wierzę w nazwę sera, który był na naszej pizzy ;) Warto dodać, że napoje nie są w Toskanii tanie. Jeśli dobrze pamiętam to 5 zł za 0,2 l Coca-Coli i nie było bardziej opłacalnej opcji (i to tutaj miało miejsce świętokradztwo - Coca-Cola podana w szklance Pepsi!).
Jak widać na załączonych niżej zdjęciach ser pleśniowy na naszej pizzy faktycznie i się trafił, ale zamiast bekonu dostaliśmy... szynkę. ;] Muszę przyznać, że nie jest to pierwsza taka sytuacja kiedy jestem w tej pizzerii - czasem czegoś im chyba brakuje i dają co mają.
Mimo tego, że nie otrzymaliśmy w 100% tego co zamawialiśmy nie zdecydowaliśmy się na reklamację. Mnie było obojętne czy będzie szynka, czy bekon - a Maja nawet bardziej wolała szynkę. Poza tym pizza sama w sobie była całkiem niezła. Ciasto cienkie - ale nie spieczone na kamień, ser ok (zarówno pleśniowy, jak i żółty), wędlina też. Ja oceniam pizzerię na ocenę dobrą.
Ja mogę nawet powiedzieć, że pizza była bardzo dobra. Rzeczywiście po chwili oglądania pizzy zauważyłam, że w sumie to w menu był bekon, ale tak jak powiedział Bartek - wolę szynkę :) Bardzo lubię sery porządnie pleśniowe i ten właśnie taki był. Wszystko pięknie grało smakowo i najedliśmy się za całkiem przystępną cenę. Możemy polecić :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz