Żeby nie było, że tacy genialni jesteśmy i wszystko nam zaraz wychodzi. Jak pewnie wiecie jakiś czas temu Lidl zrobił akcję "zasmakuj egzotyki" (tu możecie przeczytać o pierwszej naszej klęsce) i oczywiście musieliśmy próbować temu sprostać :P
Ambitna z nas drużyna i mimo pierwszego niepowodzenia z egzotyczną kuchnią nie zraziliśmy się i postanowiliśmy działać dalej w tym zakresie. Tydzień z bardzo wyszukanymi dania trwał wtedy w Lidlu w najlepsze i uznaliśmy, że żal byłoby nie posmakować ośmiorniczek i kangura.
Zaczęło się od ośmiorniczek z grilla. Co zrobiliśmy (nie tak)? Po pierwsze nie mieliśmy sosu peri-peri więc użyliśmy innego ostrego sosu - dlatego ośmiorniczki były absolutnie za ostre. Po drugie nie robiliśmy tego na grillu tylko na patelni. Ale to chyba nie było najgorsze. Najgorsze było to, że nadal nie umiemy robić owoców morza i najpierw oślizgłe bestie były ewidentnie surowe, a później gumowate. Jadło się je dziwnie i pierwszy raz wyrzuciliśmy to co ugotowaliśmy. Chociaż wygląda ładnie, prawda?
Efekt jak się głowonóg ścina na patelni jest fenomenalny. :) Szkoda, że to co nam wyszło już takie fantastyczne nie było. :P Ośmiorniczki były baaardzo gumiate, choć trzeba powiedzieć, że same końcówki macek były nawet zjadliwe - i o dziwo nie smakowały jak kurczak. :P
Ambitna z nas drużyna i mimo pierwszego niepowodzenia z egzotyczną kuchnią nie zraziliśmy się i postanowiliśmy działać dalej w tym zakresie. Tydzień z bardzo wyszukanymi dania trwał wtedy w Lidlu w najlepsze i uznaliśmy, że żal byłoby nie posmakować ośmiorniczek i kangura.
Zaczęło się od ośmiorniczek z grilla. Co zrobiliśmy (nie tak)? Po pierwsze nie mieliśmy sosu peri-peri więc użyliśmy innego ostrego sosu - dlatego ośmiorniczki były absolutnie za ostre. Po drugie nie robiliśmy tego na grillu tylko na patelni. Ale to chyba nie było najgorsze. Najgorsze było to, że nadal nie umiemy robić owoców morza i najpierw oślizgłe bestie były ewidentnie surowe, a później gumowate. Jadło się je dziwnie i pierwszy raz wyrzuciliśmy to co ugotowaliśmy. Chociaż wygląda ładnie, prawda?
Efekt jak się głowonóg ścina na patelni jest fenomenalny. :) Szkoda, że to co nam wyszło już takie fantastyczne nie było. :P Ośmiorniczki były baaardzo gumiate, choć trzeba powiedzieć, że same końcówki macek były nawet zjadliwe - i o dziwo nie smakowały jak kurczak. :P
A drugą potrawą był stek z kangura w korzennej marynacie. Mięso przygotowaliśmy dobrze. Było soczyste i bardzo ok. Ale! O zgrozo. Powiedzcie mi, które z grupy: ziele angielskie, liść laurowy, pieprz czy ocet winny można nazwać składnikiem korzennej marynaty? Mnie marynata śmierdziała jak zaczyn do kapuśniaka i później tak samo smakował kangur. Tu jednak uważam, że przepis był idiotyczny i Lidl nie powinien się nim chwalić.
Bardzo chciałem spróbować mięsa kangura. Uznałem, że ośmiorczniki czy nawet łosia gdzieś w Polsce skosztuję, ale kangurzyzny raczej nie ma szans. I lidlowy obrazek był zachęcający... Niestety "korzenna" marynata okazała się absolutną klęską. Mimo, że stek udało się usmażyć rewelacyjnie, to smak jakiego nabrał po wcześniejszym wymoczeniu się w roztworze przypraw był prawie nie do zjedzenia. Dobrze, że frytki były.
Wydało się. Nie jesteśmy genialni i pewnych rzeczy nie umiemy zrobić ;) Ale się staramy! :)
Kiedyś na pewno uda nam się zrobić dobre owoce morza! :P