1. Paleta Bieli (ul. Piotrkowska 89) - Paletowa Układanka, czyli polędwica wieprzowa z sous vide z kolendrą i pieprzem młotkowanym / kwadraciki z ziemniaków z sous vide z tymiankiem, solą morską i pieprzem młotkowym / sos czekoladowy z miodem i kardamonem mielonym / jarmuż z soczewicą czerwoną
[czas oczekiwania: ok. 17 minut]
Na to danie czekałam 2 poprzednie dni. Polędwiczka wieprzowa nie może być niedobra. A jednak... moje rozczarowanie sięgnęło zenitu gdy zostało mi podane danie. Po pierwsze - otrzymaliśmy po jednym maleńkim kawałku mięsa, mimo, że widzieliśmy, że klienci przed nami dostawali po 2 kawałki mięsa. Pewnie miało już zabraknąć. Polędwiczka była moim zdaniem średnia, sosu było za mało, ziemniak to ziemniak, a jarmuż był bez smaku, a i jeszcze te wąsy które nic nie wnosiły do potrawy, a tylko przeszkadzały i jeszcze wysuszały. Oprócz tego dosyć długo czekaliśmy. Myślę, że jest to dla mnie największe rozczarowanie tego festiwalu.
Miało być wspaniale, wyszło okropnie. Tak w największym skrócie można opisać danie podane w "Palecie Bieli". Wprawdzie polędwiczka była przygotowana ok (ale nie rewleacyjnie!), to reszta pozostawiała wiele do życzenia. Ziemniaki w sumie bez smaku, jarmuż podobnie (był jedynie wyczuwalny smak masła). No i niestety, nie powinno być tak, że jeden stolik otrzymuje dwa kawałki mięsa, a nam już trafił się tylko jeden.
2. Restauracja Bułgarska (ul. Piotrkowska 69) - Smokiniowa RaysTopka, czyli ryż, figi, jogurt, jajka, puree ziemniaczane, mąka, dżodżen, sól, miód opcjonalnie polewa czekoladowa.
[czas oczekiwania: ok. 11 minut]
Zgaduję, że to danie miało być nawiązaniem do ryżu na mleku. Moim zdaniem było smaczne i dosyć ciekawe. Z innej beczki: polewa natomiast wcale nie jest opcjonalna. A nasza Pani kelnerka bardzo nie ogarniała świata.
Ciekawe danie, ale niestety z kategorii tych co to głowy nie urywają. Było w miarę smacznie, ale... zwyczajnie czegoś brakowało temu daniu.
3. Bavaria czy Tyrol (ul. Piotrkowska 64) - Kukuryku Na Patyku, czyli marynowana w miodzie i sambalu polędwiczka kurczaka, przekładana smażoną mortadelą, podana z plackiem ziemniaczano-buraczanym, młodym szpinakiem i balsamicznym sosem rabarbarowo-truskawkowym.
[czas oczekiwania: ok. 3 minut]
Szybko otrzymaliśmy danie. Szaszłyk był bardzo smaczny i ładnie doprawiony. Sos rabarbarowo-truskawkowy nie był nam za bardzo potrzebny :) Ogólnie danie na plus.
Dla mnie połączenie polędwiczki kurczaka i mortadeli było dzisiaj chyba największym zdziwieniem kulinarnym. Okazuje się, że taka kompozycja smakuje naprawdę bardzo dobrze! I do tego super ziemniaczano-buraczany placek... :)
4. Dolce salato (Plac Wolności 12) - Uczta Posejdona, czyli "sardine in saor" i kalmary smażone. Kompozycja wykonana według starej weneckiej receptury.
[czas oczekiwania: ok. 7 minut]
No to tak... danie ciekawe. Pomysł dobry, a ośmiornica została zrobiona dobrze i była mięciutka. Szkoda tylko, że kucharz nie użył przy niej ani grama przyprawy poza panierką. Naprawdę żal, bo danie byłoby naprawdę smaczne, zwłaszcza, że sardynki zostały podane z cebulką i również były niczego sobie.
Dziwne danie. Z jednej strony mamy bardzo dobrze przygotowane kalmary, ale podano je w kompletnie niesłonej panierce i bez cytryny. Całkiem smaczne sardynki, ale jednak smakujące bardziej jak śledź z cebulą i rodzynkami, niż jak sardynki. No i grzanka, która do niczego nie pasowała i była tak twarda, jakby ją dwa dni temu zrobili. Dziwne danie.
5. Awangarda MS2 / Manufaktura) - Powolna Pogoń Za Smakiem, czyli naleśniki czekoladowe z truskawkowym kremem z mascarpone i z lodami waniliowymi.
[czas oczekiwania: ok. 5 minut]
Bardzo fajny deser! Naleśniczki bardzo dobre, lody pysznościowo-waniliowe. I napój, którego był dużo i był bardzo smaczny (gdyby było goręcej byłby jeszcze lepszy). Od nas plus.
Super deser. Bardzo smaczne naleśniki i super lody. No i napój, który w końcu nie był wariacją na temat rabarbaru i/lub truskawek. Polecamy! :)
6. Restauracja Reymont (ul. Legionów 81) - Kaczka i Rabarbar - Nasze Smaki Dzieciństwa, czyli kaczka nadziewana rabarbarem w towarzystwie żelaznych klusek, ze słodko-kwaśną nutą karmelizowanych jabłek i agrestu.
[czas oczekiwania: ok. 8 minut]
Tak, tutaj konieczna była wycieczka. Ale piesza. Pokazaliśmy naszej koleżance z Koluszek trochę zapomnianej części Łodzi, której na pewno bez okazji by nie zobaczyła. Otrzymaliśmy kaczkę, która była raczej pieczenią z kaczki, z rabarbarem i żelaznymi kluskami z boczkiem. Dla mnie całe danie było bardzo smaczne i rzeczywiście nawiązywało do łódzkiej kuchni.
Warto było przejść się tych kilkanaście minut by dotrzeć do Restauracji Reymont. Otrzymaliśmy tam super przygotowaną kaczkę z rabarbarem i podobno bardzo dobrymi kluskami żelaznymi (ja nie cierpię tego rodzaju klusek więc zjadłem tylko kęsa i uznałem, że smakują tak jak zwykle, czyli źle). Zdecydowanie warto zajrzeć. :)
PS. Jak będziecie obok hotelu to przejdźcie się kawałek w górę ul. św. Jerzego, można tam zobaczyć rewelacyjny Kościół Garnizonowy. ;)
7. Cafe Bar Poczekalnia (ul. Więckowskiego 16) - Sabat Ptysiowy, czyli ptyś w gniazdku truskawkowo-rabarbarowym z sokiem marchwiowo-jabłkowym.
[czas oczekiwania: ok. 4 minut]
Najpierw otrzymaliśmy sok marchewkowo-jabłkowy, który był smaczny choć bez fajerwerków, a później... ptysie. Podane ptysie miały miękkie (!) ciasto i krem karpatkowy w środku. Do tego sos truskawkowy, który jednak był dosyć kwaśny i smaczne ptysie raczej psuł. Ciekawe czy krem karpatkowy był domowej roboty...
Jak ja lubię ptysie! :D Cafe Bar Poczekalnia był jednym z moich miejsc "musimy tam pójść" tegorocznego Festiwalu. Nieważne, że ciasto było miękkie, mnie ten deser bardzo przypadł do gustu. :) Ja polecam. ;) Natomiast co do soku... Nie jestem miłośnikiem tego połączenia tj. marchewki i jabłek (nie przepadam za taką surówką), ale tutaj był to nawet przyjemy smak. :)
8. Cukiernia Sowa (ul. Tuwima 15) - Sielankowy Duet, czyi smoothies (lody waniliowe, oranżada, sok z cytryny, lód) i pudding z kaszy manny, z musem truskawkowym, gałką lodów truskawkowych i świeżymi truskawkami.
[czas oczekiwania: ok. 3 minut]
Zacznijmy od kaszki - była spoko. Chociaż nawet lepiej od musu, grały z nią lody truskawkowe (których wcale nie było "gałki"). A smoothie był bardzo ciekawy właśnie przez oranżadę w środku. Bardzo orzeźwiający i interesujący. Natomiast odradzam deser jeśli oranżady nie lubicie, bo jest ona tam wyraźna.
Orzeźwiający deser, aż szkoda, że pogoda nie jest wakacyjna, bo byłby w sam raz. Bardzo fajne smoothie, do tego smaczny mus.
9. Tubajka (Plac Zwycięstwa 3) - Gra W Smaki - trzy smaki, trzy pokolenia, trzy owoce, czyli blok czekoladowy z czeremchą dla Mamy. Domowa galaretka agrestowa dla Dziadka, a dla nas ciepłe lody porzeczkowe.
[czas oczekiwania: ok. 4 minut]
A tu może po kolei, od prawej. Galaretka agrestowa - sama galaretka mega, chociaż agrest bardzo młody i kwaśny jak nie wiem! Ciepłe lody porzeczkowe - bardzo ciekawe i smaczne, wyraźnie porzeczkowe. I na koniec blok czekoladowy. Tu następuje bitwa z La Vende... ale wygrywa La Vende. Tutaj wprawdzie blok był również bardzo smaczny, ale mniej dało się wyczuć mleko w proszku, a i ciastko mogłoby być w środku bardziej chrupiące. No i zdmuchniętym kakaem poplamiłam sobie całe spodnie. :/
"Tubajka" w tym roku zaprezentowała bardzo ciekawe podejście do tematu Festiwalu i praktycznie zaserwowała trzy różne desery. Bo mamy tutaj zarówno galaretkę, jak i ciepłe lody oraz blok czekoladowy. Każdy element inny od pozostałych, na dobrą sprawę nie łączący się z pozostałymi. Każdy mini-deser smakował inaczej i każdy dobrze na swój sposób. Warto zajrzeć i spróbować. :)
Trzy dni Festiwalu za nami, odwiedziliśmy łącznie 22 miejsca z 36 (+1), które przystąpiły do rywalizacji. Zjedliśmy wiele super dań i deserów, kilka razy się zawiedliśmy. Jutro odpoczywamy, ale mamy nadzieję, że Wy będziecie korzystać z niedzieli i zajrzycie jeszcze do kilku restauracji i kawiarni. :) Smacznego! :)
Ja natomiast dodam, że z mojej strony wśród deserów wygrywa La Vende (i to bezkonkurencyjnie), a wśród dań jeszcze nie wiem. Może Zbożowa? Może Spektakl? Może La Vende? Naprawdę trudny wybór. Spróbujcie czego się da i sami dajcie nam znać dokąd powędrują Wasze głosy.
Ja natomiast dodam, że z mojej strony wśród deserów wygrywa La Vende (i to bezkonkurencyjnie), a wśród dań jeszcze nie wiem. Może Zbożowa? Może Spektakl? Może La Vende? Naprawdę trudny wybór. Spróbujcie czego się da i sami dajcie nam znać dokąd powędrują Wasze głosy.