W ostatnią wakacyjną wycieczkę po regionie wybraliśmy się do Piotrkowa Trybunalskiego. Kilka godzin łazikowania i oglądania miasta sprawiło, że zaczęliśmy rozglądać się za jakimś miejscem gdzie możemy zjeść. Przy piotrkowskim rynku jest kilka lokali, więc jest w czym wybierać. My zdecydowaliśmy się na "Krochmal".
Niby oceny na TripAdvisorze mówiły, że mamy iść do Zielonej Oliwki, ale to by było zbyt proste. Zresztą - obejrzałam menu i wydało mi się super. Raz, że ładne, dwa, że ceny przystępne, trzy, że dania przypadły mi do gustu. No to jak tu nie zostać :) A wystrój sami zobaczcie, ciekawy:
Po krótkim zastanowieniu zamówiliśmy polędwiczki na plackach ziemniaczanych w sosie borowikowym z sałatką (ja) oraz kurczaka w bekonie z frytkami i sałatkami (Maja). Za całość zapłaciliśmy około 40 zł. Niestety nie udało się restauracji podać nam dań równocześnie. Moje zamówienie przyszło po ok. 20 minutach, Maja swoje otrzymała prawie 15 minut później.
A teraz opowiedzmy to bardziej obrazowo. Czekaliśmy na danie, czekaliśmy i czekaliśmy. Z jednej strony kuchnię sobie trochę tłumaczyłam, bo widać było, że szykują się na jakieś chrzciny, ale kto u licha kazał im mieć otwarte, skoro sobie nie radzą. Zdążyliśmy już zwiedzić restaurację, zidentyfikować dziwny swąd spalenizny (KADZIDEŁKO!) oraz zwiedzić toalety (damska nieczynna, bo remont, a o tej co została otwarta mogę powiedzieć, że nigdy nie byłam w tak śmierdzącej toalecie w restauracji). W końcu Pani przyniosła talerz. Ale jeden. Pomyśleliśmy pełni nadziei, że zaraz przyniesie moje danie, ale już sobie podzieliliśmy danie Bartka. Dobrze się stało, bo umarłabym z głodu. Kiedy już oczyściliśmy talerz Bartka... na stół wjechał mój talerz. Pragnę zauważyć, że zamówiłam KURCZAKA, a nie gęś albo świnię w całości, by musieć tyle czekać. To był kurczak i frytki! A zajęło im to ze 40 minut.
A teraz opowiedzmy to bardziej obrazowo. Czekaliśmy na danie, czekaliśmy i czekaliśmy. Z jednej strony kuchnię sobie trochę tłumaczyłam, bo widać było, że szykują się na jakieś chrzciny, ale kto u licha kazał im mieć otwarte, skoro sobie nie radzą. Zdążyliśmy już zwiedzić restaurację, zidentyfikować dziwny swąd spalenizny (KADZIDEŁKO!) oraz zwiedzić toalety (damska nieczynna, bo remont, a o tej co została otwarta mogę powiedzieć, że nigdy nie byłam w tak śmierdzącej toalecie w restauracji). W końcu Pani przyniosła talerz. Ale jeden. Pomyśleliśmy pełni nadziei, że zaraz przyniesie moje danie, ale już sobie podzieliliśmy danie Bartka. Dobrze się stało, bo umarłabym z głodu. Kiedy już oczyściliśmy talerz Bartka... na stół wjechał mój talerz. Pragnę zauważyć, że zamówiłam KURCZAKA, a nie gęś albo świnię w całości, by musieć tyle czekać. To był kurczak i frytki! A zajęło im to ze 40 minut.
Niestety, odnośnie mojego dania mam więcej do zarzucenia niż do pochwalenia. Polędwiczki były ewidentnie za długo smażone przez co stały się suche i spieczone. Podobnie placki, które miały tak twarde brzegi, że szło zęby na nich połamać (no ale chociaż smakowo nie był złe). Bardziej to już był grube czipsy, niż placki ziemniaczane. I jeszcze ta sałatka z gołych warzyw z niemalże bezsmakowym winegretem... Choć chyba mimo wszystko najlepszy był sos borowikowy, w którym były... pieczarki (!!!). Szkoda, naprawdę szkoda bo danie, gdyby było właściwie przygotowane byłoby naprawdę ekstra. O wiele lepsze było danie Mai, gdyż kurczak był smaczny. I frytki były nawet niczego sobie.
Moje danie było smaczne. Udało im się nie spalić kurczaka, reszta była znośna, frytki były ok, chociaż nie przypuszczam by kucharz je tak misternie pokroił. Stawiam na półfabrykat z dyskontu (wierzcie lub nie, ale mam podstawy do tych podejrzeń). Szkoda, że szef kuchni nie może sam zrobić frytek. Natomiast Bartka danie to porażka. Polędwiczki - spalone na wiór z jednej strony, na węgiel z drugiej. Sos - niby spoko, ale co w sosie borowikowym robi pieczarka? Do surówki nie mam tyle zastrzeżeń co Bartek, a placki były jedną z lepszych części tego dania, chociaż kto oczekiwał klasycznych placków - na pewno był zawiedziony.
Mam mieszane uczucia odnośnie "Krochmalu", bo naprawdę chciałbym wystawić im pozytywną ocenę, a po prostu nie mogę. Szkoda.
Moje odczucia są negatywne. Pluję sobie w brodę, że chciałam być cwana i spróbować nowego miejsca. Naprawdę nie było warto i nikomu nie polecam tego lokalu. Po prostu NIE WARTO.
P.S. Wczoraj się dowiedzieliśmy, że Krochmal jest jeszcze nie wyświetlanym w TV dziełem Magdaleny Gessler. Kiepscy uczniowie albo nauczycielka. Kto wie.
Moje odczucia są negatywne. Pluję sobie w brodę, że chciałam być cwana i spróbować nowego miejsca. Naprawdę nie było warto i nikomu nie polecam tego lokalu. Po prostu NIE WARTO.
P.S. Wczoraj się dowiedzieliśmy, że Krochmal jest jeszcze nie wyświetlanym w TV dziełem Magdaleny Gessler. Kiepscy uczniowie albo nauczycielka. Kto wie.