Wyjątkowo niechronologicznie opiszemy naszą wczorajszą wizytę w El Toro. Bartek zaprosił mnie tam ponieważ we wtorek miałam imieniny :) Dokładniej dał mi wybór: albo El Toro albo Ato Sushi. Jako, że już dawno chciałam trafić do hiszpańskiej restauracji - wybór był prosty.
Do Ato Sushi i tak pójdziemy. ;)
Na wejściu powitała nas... karteczka, że terminal nieczynny :/ Trzeba nadmienić, że El Toro nie należy do restauracji tanich i na wizytę u nich należy rezerwować około 70-100 zł. Zdeterminowani weszliśmy do środka i zobaczyliśmy ładny wystrój i usłyszeliśmy hiszpańską muzykę. To na pewno na plus.
Pani podała nam karty i zaczęliśmy się decydować. Ja wybrałam policzki wołowe w czerwonym winie, a Bartek królika i pobiegł do bankomatu. Kiedy Pani przyszła zebrać zamówienie okazało się... że królika nie ma. Nie było również puree z migdałami. Trochę się zdenerwowałam, bo menu krótkie, drogie i prawie nie było z czego wybierać. W końcu Bartek zdecydował się na jagnięcinę w białym winie z migdałami i rodzynkami.
Tak, to była mało przyjemna informacja na wejściu, gdyż w moim portfelu prędzej bym znalazł mapę skarbów niż jakiś banknot. Na szczęście nie było daleko do bankomatu - więc po wybraniu dania poszedłem spokojnie wypłacić nieco gotówki. I tak, danie na które miałem największą ochotę okazało się tak popularne, że znika w dzień kiedy sprowadzają króliki - dla chętnych spróbowania go informujemy (wiadomość od kelnerki!), że królicze mięso przywożą we wtorki. Pozostała mi więc jagnięcina bądź burger do zamówienia. Burgera to mogę sobie w Mc kupić, wziąłem owieczkę.
Dania wyglądały tak:
Gwoli wyjaśnienia - pierwsze zdjęcie przedstawia poliki wołowe, a drugie moją jagnięcinę. ;)
Co można powiedzieć... ziemniaczki pieczone były dobre i pomidor grillowany też. Co do mojej wołowiny... rozpadała się. I trzeba było przecedzić przez zęby przyprawy z sosu (typu ziele angielskie), a smakowała jedynie czerwonym winem. Osobiście... naprawdę mnie nie zachwyciła. Bartka jagnięcina była dużo lepsza i ciekawsza w smaku.
Jagnięcina mogła być, delikatna i fajna w smaku. Poliki wołowe gorsze, gdyż czuło się przede wszystkim wino. Poza tym mięso było wyjątkowo rozlatujące się na pojedyncze włókienka... Poza tym, jedno i drugie mięso zawierało wyjątkowo skumulowane tłuste "mięsa" - chyba powinno się to jednak wykrawać. W każdym bądź razie mnie się to nie podobało. Ziemniaki super, a pomidorki - mniam! :)
Swego czasu na innym blogu ukazała się bardzo pochlebna recenzja tego lokalu... może tylko tym razem było jakoś tak... nie tak. Jednak jestem zdecydowana dać im jeszcze jedną szansę przychodząc na paellę, bo podobno warto się wyżyłować i spróbować :)
Ja chcę spróbować przede wszystkim królika. Paella aż tak mnie nie interesuje - szykują się więc jeszcze dwie wizyty w "El Toro". :]