Realizując kolejne przepisy naszych ulubionych dwóch kucharzy dotarliśmy do dania z kurczaka. Po zapoznaniu się z przepisami, wybrałem jak zwykle ten, który proponował Okrasa, czyli pieczonego kurczaka w sezamie na szpinaku z pikantnymi ziemniakami. Oczywiście nie było to danie łatwiejsze do przygotowania (już się przyzwyczaiłem, że okrasowe przepisy są bardziej "cudaczne" - ale chyba jednak za to też je lubię, za to że trzeba się bardziej pobawić przy gotowaniu). ;)
Podstawowym problemem przepisów Okrasy są nieco wkurzające określenia typu: dodajemy 6g rozmarynu. No do cholery, ile to jest 6g rozmarynu? Pascal pisze: łyżeczkę, 3 szczypty. To już można coś kombinować. A co do kurczaka - jestem jedzeniowym leniuchem i nie lubię mięsa z kością, dlatego podchodziłam do tego dania (zresztą tak samo jak do mojego z tego samego tygodnia) nieco sceptycznie.
Zacznijmy więc od początku przygotowywania, czyli "oprawienia" kurczaka. Okrasa wskazuje, że należy odciąć mięso i ścięgna tak aby została sama pałka z kości. Roboty przy tym miałem co nie miara, ale po dwóch-trzech nóżkach nabiera się wprawy i jako-tako to idzie. Radzę jednak mieć ostry nóż pod ręką, gdyż ścięgna strasznie ciężko się tnie.
Tak, nie jest to łatwe. Poza tym - krojenie ścięgien przy kościach - czyli (praktycznie za każdym razem) krojenie kości - to straszne uczucie, aż zęby bolą.
Potem przepis poszedł, można powiedzieć, jak z sezamowego ziarenka. Przygotowanie ziemniaków oraz sosu nie sprawiło nam żadnych problemów, o ile dobrze pamiętam. Oczywiście trzeba było pilnować żeby kurczak na patelni się nie przypalił, ale przecież takie rzeczy trzeba zwracać uwagę zawsze.
No trzeba było na kurczaka uważać - ale okryłam mądrą metodę przewracania kurczaka (bez wbijania widelca w mięso) czyli przewracałam go wkładając kość pomiędzy dwa ząbki kuchennego (dwuzębnego) widelca. Bardzo byłam dumna z mojego wynalazku ;)
Ale chyba największym hitem był sos. Bartek nie uwierzył mi na początku - spokojnie wszystko się redukuje tworząc fajny, zawiesisty sos :)
Sam proces przygotowywania prezentowaliśmy na facebookowym profilu jakiś czas temu, można jeszcze raz nas tam odwiedzić i popatrzeć :)
Natomiast podany kurczak w sezamie prezentował się tak:
Kurczak wyszedł bardzo smaczny, choć sezam odgrywał w nim bardzo trzecioplanową rolę (był wyłącznie do posypania). Pieczone ziemniaki oraz szpinakowo-śmietanowy sos dopełniły mięso. W mojej ocenie, mimo tego, że przepis wymaga nieco roboty - to wart jest spróbowania i później powtórzenia. :)
Moim zdaniem obiad był bardzo dobry - generalnie wszystko było pyszne, a sos był hitem. Rzeczywiście sezam służył tylko do wchodzenia w zęby, a wcale niewiele dawał do smaku. Myślę, że można zrobić to ponownie, chociaż ja bym przeprowadziła ten przepis z piersią z kurczaka. Mniej roboty przy jedzeniu :P
Polecamy w każdym razie :)
Podstawowym problemem przepisów Okrasy są nieco wkurzające określenia typu: dodajemy 6g rozmarynu. No do cholery, ile to jest 6g rozmarynu? Pascal pisze: łyżeczkę, 3 szczypty. To już można coś kombinować. A co do kurczaka - jestem jedzeniowym leniuchem i nie lubię mięsa z kością, dlatego podchodziłam do tego dania (zresztą tak samo jak do mojego z tego samego tygodnia) nieco sceptycznie.
Zacznijmy więc od początku przygotowywania, czyli "oprawienia" kurczaka. Okrasa wskazuje, że należy odciąć mięso i ścięgna tak aby została sama pałka z kości. Roboty przy tym miałem co nie miara, ale po dwóch-trzech nóżkach nabiera się wprawy i jako-tako to idzie. Radzę jednak mieć ostry nóż pod ręką, gdyż ścięgna strasznie ciężko się tnie.
Tak, nie jest to łatwe. Poza tym - krojenie ścięgien przy kościach - czyli (praktycznie za każdym razem) krojenie kości - to straszne uczucie, aż zęby bolą.
Potem przepis poszedł, można powiedzieć, jak z sezamowego ziarenka. Przygotowanie ziemniaków oraz sosu nie sprawiło nam żadnych problemów, o ile dobrze pamiętam. Oczywiście trzeba było pilnować żeby kurczak na patelni się nie przypalił, ale przecież takie rzeczy trzeba zwracać uwagę zawsze.
No trzeba było na kurczaka uważać - ale okryłam mądrą metodę przewracania kurczaka (bez wbijania widelca w mięso) czyli przewracałam go wkładając kość pomiędzy dwa ząbki kuchennego (dwuzębnego) widelca. Bardzo byłam dumna z mojego wynalazku ;)
Ale chyba największym hitem był sos. Bartek nie uwierzył mi na początku - spokojnie wszystko się redukuje tworząc fajny, zawiesisty sos :)
Sam proces przygotowywania prezentowaliśmy na facebookowym profilu jakiś czas temu, można jeszcze raz nas tam odwiedzić i popatrzeć :)
Natomiast podany kurczak w sezamie prezentował się tak:
Kurczak wyszedł bardzo smaczny, choć sezam odgrywał w nim bardzo trzecioplanową rolę (był wyłącznie do posypania). Pieczone ziemniaki oraz szpinakowo-śmietanowy sos dopełniły mięso. W mojej ocenie, mimo tego, że przepis wymaga nieco roboty - to wart jest spróbowania i później powtórzenia. :)
Moim zdaniem obiad był bardzo dobry - generalnie wszystko było pyszne, a sos był hitem. Rzeczywiście sezam służył tylko do wchodzenia w zęby, a wcale niewiele dawał do smaku. Myślę, że można zrobić to ponownie, chociaż ja bym przeprowadziła ten przepis z piersią z kurczaka. Mniej roboty przy jedzeniu :P
Polecamy w każdym razie :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz