Byliśmy w Pani Cupcake. Może tak - ja bardzo chciałam iść, bo Pani Cupcake na łamach przeróżnych gazet była zapowiadana jako pierwsze miejsce w Łodzi gdzie będzie można kupić śliczne cupcake'i (dla tych co nie wiedzą "co to" galeria google). Tylko, że stał się cud i jakiś miesiąc przed Panią Cupcake otworzyła się Babkarnia, w której przecież byliśmy i uwielbiamy i wracamy. No to trzeba było oddać sprawiedliwość i konkurencję odwiedzić.
Lokalizacja... 100 m od Babkarni? To kiepsko, jakby byli gdzieś dalej to nie stanowiliby dla siebie konkurencji. A tak zwykle trzeba wybierać. Poza tym w bramie, chociaż należy zauważyć, że Babkarnia też nie jest przy samej Piotrkowskiej, a jednak wszyscy wiedzą jak tam trafić.
Przyznam szczerze, że gdyby nie Maja to ja pewnie i za pół roku nie miałbym zielonego pojęcia o istnieniu "Pani Cupcake". Ja to tego wszelkie nowe lokale odkrywam wyłącznie przypadkowo przechodząc obok nich (o ile oczywiście mają szczęście i czym przykują moją uwagę). Z tym miejscem byłoby o wiele gorzej, gdyż znajduje się głęboko w podwórzu kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 89 gdzie po nic nie zaglądam (kiedyś jeszcze chodziłem tam na sushi, ale ze dwa lata minęły jak ostatni raz tam byłem). Szczęśliwie Maja śledzi dzielnie wszelkie nowości i mnie tam zaprowadziła,
Babeczki. W Pani Cupcake robione są babeczki wg standardowych przepisów: Oreo Cupcake, Red Velvet cupcake (który jedliśmy w Los Angeles), Cookie Monster cupcake... itd. Bywalcy serwisów typu soup.io i tumblr widzieli je milion razy. Tyle, że w piękniejszych wykonaniach. Więc tu daję pierwszy minus. Drugi minus wiąże się z pierwszym, a mianowicie moim zdaniem brakiem kreatywności. Szczerze mówiąc nie ciągnie mnie do próbowania babeczek na które przepisy znajdę w Internecie. Wolałabym coś ZASKAKUJĄCEGO. Trzeci minus to 50 groszy więcej, a babeczki moim zdaniem mniej (moim zdaniem tak gdzieś o 1/3). Plusem jest to, że krem jest bardziej śmietanowy (przez to lżejszy od dosyć tłustych kremów Babkarni). O drugim plusie powie Bartek, bo to on go zauważył (przy czym występuje on nie we wszystkich babeczkach).
Zacznę od końca wypowiedzi Mai. Drugim plusem - w porównaniu do "Babkarni" są foremki, w których znajdują się babeczki. W "Pani Cupcake" są one zrobione z materiału do którego ciasto nie przywiera - natomiast konkurencja ma wersję papierową, od której z trudem odrywa się babeczki.
Natomiast same babeczki bez większej rewelacji. Mnie smakują, ale nie zachwycają. I faktycznie, w porównaniu do tych, które można kupić w lokalu przy ul. Struga są mniej "finezyjne", bardziej "standardowe" można by rzec. Cena podobna (tj. "Babkarnia" - 6 zł, "Pani Cupcake" - 6,50 zł za babeczkę), jak dla mnie różnica jest tak nieznaczna, że wręcz niezauważalna.
Obsługa... nic specjalnego. Pani jest miła, chociaż usłyszałam "ja też muszę z czegoś zapłacić czynsz" co mnie nieco zraziło i odjęło parę punktów, no bo ostatecznie... A poza tym byłam w Pani Cupcake już 3 razy, a tylko raz skorzystałam z promocji dla studentów. Myślę, że byłoby milej gdyby ekspedientki pytały czasem czy jest się studentem. Ja wiem, to mniejszy utarg, ale dobrego wrażenia nie sposób przecenić.
E tam, najlepiej od razu wyciągać legitymację, a nie czekać aż nas zapytają. ;) Ja nie kupowałem żadnej babeczki i mój kontakt z obsługą sprowadzał się wyłącznie do "dzień dobry" i "do widzenia". Tak więc z mojej strony - bez komentarza. :)
Wiem, że ta notka jest porównaniem Babkarni z Panią Cupcake. Niestety obydwa lokale są tak blisko siebie i mają tak podobny asortyment, że nie sposób ich nie porównywać. Dodatkowo nie sposób nie zauważyć, że atmosfera Babkarni bije na głowę PC i że gdyby proporcja cenowa była odwrotna to i tak Babkarnię lubiłabym zdecydowanie bardziej.
Nie sposób się nie zgodzić z oceną Mai. Co prawda miałem mniejszy kontakt z "Panią Cupcake" (chociażby w kwestii obsługi), ale i tak "Babkarnia" robi lepsze wrażenie. Ale... wszystko kwestią gustu i smaku. :)
Lokalizacja... 100 m od Babkarni? To kiepsko, jakby byli gdzieś dalej to nie stanowiliby dla siebie konkurencji. A tak zwykle trzeba wybierać. Poza tym w bramie, chociaż należy zauważyć, że Babkarnia też nie jest przy samej Piotrkowskiej, a jednak wszyscy wiedzą jak tam trafić.
Przyznam szczerze, że gdyby nie Maja to ja pewnie i za pół roku nie miałbym zielonego pojęcia o istnieniu "Pani Cupcake". Ja to tego wszelkie nowe lokale odkrywam wyłącznie przypadkowo przechodząc obok nich (o ile oczywiście mają szczęście i czym przykują moją uwagę). Z tym miejscem byłoby o wiele gorzej, gdyż znajduje się głęboko w podwórzu kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 89 gdzie po nic nie zaglądam (kiedyś jeszcze chodziłem tam na sushi, ale ze dwa lata minęły jak ostatni raz tam byłem). Szczęśliwie Maja śledzi dzielnie wszelkie nowości i mnie tam zaprowadziła,
Babeczki. W Pani Cupcake robione są babeczki wg standardowych przepisów: Oreo Cupcake, Red Velvet cupcake (który jedliśmy w Los Angeles), Cookie Monster cupcake... itd. Bywalcy serwisów typu soup.io i tumblr widzieli je milion razy. Tyle, że w piękniejszych wykonaniach. Więc tu daję pierwszy minus. Drugi minus wiąże się z pierwszym, a mianowicie moim zdaniem brakiem kreatywności. Szczerze mówiąc nie ciągnie mnie do próbowania babeczek na które przepisy znajdę w Internecie. Wolałabym coś ZASKAKUJĄCEGO. Trzeci minus to 50 groszy więcej, a babeczki moim zdaniem mniej (moim zdaniem tak gdzieś o 1/3). Plusem jest to, że krem jest bardziej śmietanowy (przez to lżejszy od dosyć tłustych kremów Babkarni). O drugim plusie powie Bartek, bo to on go zauważył (przy czym występuje on nie we wszystkich babeczkach).
Zacznę od końca wypowiedzi Mai. Drugim plusem - w porównaniu do "Babkarni" są foremki, w których znajdują się babeczki. W "Pani Cupcake" są one zrobione z materiału do którego ciasto nie przywiera - natomiast konkurencja ma wersję papierową, od której z trudem odrywa się babeczki.
Natomiast same babeczki bez większej rewelacji. Mnie smakują, ale nie zachwycają. I faktycznie, w porównaniu do tych, które można kupić w lokalu przy ul. Struga są mniej "finezyjne", bardziej "standardowe" można by rzec. Cena podobna (tj. "Babkarnia" - 6 zł, "Pani Cupcake" - 6,50 zł za babeczkę), jak dla mnie różnica jest tak nieznaczna, że wręcz niezauważalna.
Obsługa... nic specjalnego. Pani jest miła, chociaż usłyszałam "ja też muszę z czegoś zapłacić czynsz" co mnie nieco zraziło i odjęło parę punktów, no bo ostatecznie... A poza tym byłam w Pani Cupcake już 3 razy, a tylko raz skorzystałam z promocji dla studentów. Myślę, że byłoby milej gdyby ekspedientki pytały czasem czy jest się studentem. Ja wiem, to mniejszy utarg, ale dobrego wrażenia nie sposób przecenić.
E tam, najlepiej od razu wyciągać legitymację, a nie czekać aż nas zapytają. ;) Ja nie kupowałem żadnej babeczki i mój kontakt z obsługą sprowadzał się wyłącznie do "dzień dobry" i "do widzenia". Tak więc z mojej strony - bez komentarza. :)
Wiem, że ta notka jest porównaniem Babkarni z Panią Cupcake. Niestety obydwa lokale są tak blisko siebie i mają tak podobny asortyment, że nie sposób ich nie porównywać. Dodatkowo nie sposób nie zauważyć, że atmosfera Babkarni bije na głowę PC i że gdyby proporcja cenowa była odwrotna to i tak Babkarnię lubiłabym zdecydowanie bardziej.
Nie sposób się nie zgodzić z oceną Mai. Co prawda miałem mniejszy kontakt z "Panią Cupcake" (chociażby w kwestii obsługi), ale i tak "Babkarnia" robi lepsze wrażenie. Ale... wszystko kwestią gustu i smaku. :)
Jeśli "co by" w tytule użyto w znaczeniu "żeby", to chyba należałoby napisać łącznie: coby.
OdpowiedzUsuńDzięki Artur za korektę :) jesteś niezawodny :)
OdpowiedzUsuń