Jaki czas temu naszło nas na zrobienie czegoś bardziej pikantnego do zjedzenia. Po przejrzeniu posiadanych przepisów zdecydowałem iż ugotujemy kurczaka cajun i cukiniową zapiekankę. Mieliśmy nadzieję, że wyjdzie fajne kurczakowe danie z ciekawym dodatkiem w postaci zapiekanki pod kozim serem. Nie zawiedliśmy się.
Mówiąc najbardziej ogólnie cały przepis w zakresie przygotowania kurczaka sprowadzał się do przyrządzenia mieszanki przypraw cajun i obtoczenia w niej mięsa. Jednak skompletowanie wszystkich poszczególnych składników składających się na tę mieszankę to sztuka - trzeba naprawdę mieć pojemną domową przyprawową spiżarkę. Jeżeli jednak uda nam się wszystko skompletować to... naprawdę wyjdzie super połączenie różnych smaków, które można jeszcze nie raz wykorzystać (bo jeśli zrobimy wszystko według podanych przez Pascala gramatur to wyjdzie nam sporo tej mieszanki). Druga rzecz, która utrudnia przejście pierwszego etapu jest posiadanie moździerza - ja niestety takowego nie mam, mimo że od dawna obiecuję sobie, że go kupię. No ale nie od dzisiaj gotujemy z Mają i udało się tę przeszkodę pokonać - wszystkie składniki wrzuciłem do małej torebeczki i kilkanaście razy rozwałkowałem. Bardzo ładnie się "zmieliły". :)
No tu pamiętam, że do młynka do kawy je wrzuciliśmy ;)
Prawda! Absolutnie i bezapelacyjnie prawda! Cukier trzcinowy brałem trochę rozbiłem i rozwałkowałem - a potem już wszytko w młynku do kawy brałem i mieliłem. :) Ach ta pamięć...
Dalsza część to przygotowanie kurczaka. Po obejrzeniu zdjęcia gotowego dania z papierowego przepisu pomyślałem "o nie, znowu trzeba będzie jakoś pozbyć się końcówki pałki..." - pomny przeżyć i walki przy przepisie Okrasy (o tym: http://obiednie.blogspot.com/2013/05/szpinakowy-kurczak-z-ziemniaczkami.html). Na moje szczęście Pacal zaproponował zupełnie inną metodę oprawiania mięsa i... poszło o wiele szybciej i łatwiej. :) Po pozbyciu się chrząstki wystarczyło już tylko obtoczyć kurczaka w przygotowanym "sosie" cajun, ułożyć mięso w naczyniu żaroodpornym i włożyć po około godzinie-dwóch (aby choć trochę mięso przeniknęło smakiem) do piekarnika.
W czasie kiedy ja bawiłem się jeszcze z kurczakiem Maja zabrała się do szykowania zapiekanki. Najpierw należało pokroić cukinię na spore plastry i je podsmażyć z obydwu stron - nie wszystkie trafiły na półmiski (w końcu jako "szef kuchni" musiałem kilku spróbować :P). ;) Potem przyszła pora na zalewę - prościzna, wystarczyło wszystkie podane składniki wlać do jednej miski i porządnie wymieszać ze sobą do uzyskania jednolitej masy. Etap ostatni - połączenie wszystkie, czyli układanie cukinii na dnie żaroodpornych miseczek, zalanie całości przygotowaną zalewą i posypanie kozim serem i startym ementalerem. Same miłe czynności, nie to co odcinanie chrząstek z nóżek kurczaka. ;) (jeżeli dobrze pamiętam to również to robiłam jak Ty szatkowałeś ;)) Całość w końcu trafiła do piekarnika, gdzie obok kurczaka (który już się piekł około 30 minut) stało sobie i się zapiekało około 25-30 minut.
Po wyjęciu i podaniu całość prezentowała się w taki sposób:
Podsumowując, kurczak wyszedł bardzo fajnie. Był pikantny i świetnie komponował się z cukiniowo-serową zapiekanką. Choć powiem szczerze, że nie zachwycił mnie na tyle abym przygotował go po raz drugi. Chociaż... co ja zrobię z pozostałą ilością mieszanki przypraw cajun? :]
Wybaczcie mi proszę mój dzisiejszy brak wkładu treściowego, ale ja mimo obecności w przepisie mojego kochanego koziego sera - nic z tego przepisu prawie nie pamiętam. Kurczak wychodzi z niego pikantny, nawet z tego co pamiętam to bardzo i nie należy z tą przyprawą szaleć. Zapiekanka jeśli dobrze pamiętam była super. Zbyt długo czekaliśmy z opublikowaniem tej notki - przysięgam, że więcej nie pamiętam ;) Może kiedyś zrobimy ponownie, bo trzeba sobie przypomnieć ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz