Zachęceni udziałem w zeszłym tygodniu w warsztatach "Szkoły Gotowania" zdecydowaliśmy się, że weźmiemy udział w kolejnym spotkaniu, tym razem poświęconym kuchni syryjskiej. Udało nam się nawet namówić naszych znajomych, by też wzięli udział w warsztatach i już w sobotę stawiliśmy się na "Before Food Market" przy ul. Piotrkowskiej 217.
A znajomi byli z gatunku problemowych, bo przybyli z dziecięciem lat 0,5. I tu miła niespodzianka, bo zostali przyjaźnie przywitani przez organizatorów, nikt nie miał problemów, wszyscy się cieszyli. Fajnie.
Na początku zostaliśmy przez prowadzącego przepytani co wiemy o kuchni bliskowschodniej. Później dowiedzieliśmy się, że będziemy przyrządzać sałatkę Foul Mdammas czyli sałatkę z bobiku. Po przeczytaniu przepisu (znów byliśmy elegancko w przepisy zaopatrzeni) troszkę mnie to zafrasowało, bo przepis krótki i samego gotowania było tam niewiele. Hm. Dowiedzieliśmy się również, że danie główne, czyli syryjski gulasz z okrą będziemy mogli zobaczyć w wersji demonstracyjnej. Hm. No ale do dzieła:
A znajomi byli z gatunku problemowych, bo przybyli z dziecięciem lat 0,5. I tu miła niespodzianka, bo zostali przyjaźnie przywitani przez organizatorów, nikt nie miał problemów, wszyscy się cieszyli. Fajnie.
Na początku zostaliśmy przez prowadzącego przepytani co wiemy o kuchni bliskowschodniej. Później dowiedzieliśmy się, że będziemy przyrządzać sałatkę Foul Mdammas czyli sałatkę z bobiku. Po przeczytaniu przepisu (znów byliśmy elegancko w przepisy zaopatrzeni) troszkę mnie to zafrasowało, bo przepis krótki i samego gotowania było tam niewiele. Hm. Dowiedzieliśmy się również, że danie główne, czyli syryjski gulasz z okrą będziemy mogli zobaczyć w wersji demonstracyjnej. Hm. No ale do dzieła:
Po wstępnym przygotowaniu składników do sałatki zostaliśmy wszyscy poproszeni o podejście do centralnego stanowiska gdzie prowadzący zajęcia pokazał nam jak przygotować danie główne, czyli wspomniany wcześniej gulasz z okrą.
Wspomnimy tylko, że jako mięso zostało użyte mięso indyka najpierw ugotowane w bulionie (nie tak, jak w nazwie warsztatu).
Wspomnimy tylko, że jako mięso zostało użyte mięso indyka najpierw ugotowane w bulionie (nie tak, jak w nazwie warsztatu).
Do tego pomidory, okra i kammun, o którym się sporo na warsztatach dowiedzieliśmy. I ciekawostka - mrożona kolendra.
Po chwili byliśmy już znowu przy naszych stanowiskach, by dokończyć rozpoczęte sałatki. Nie trwało to wiele czasu, bo na dobrą sprawę musieliśmy już tylko rozgnieść czosnek z solą, dodać do tego sok z całej cytryny i dodać to wszystko do pozostałych składników, które już były wymieszane w misce. 5 minut roboty i tyle. Niestety w tym momencie trochę zaczęliśmy się nudzić, bo sałatkę mieliśmy już gotową, a danie główne robiło się niejako bez naszego udziału. Staliśmy więc przy naszych stanowiskach przez dobrych kilka minut i w zasadzie spędzaliśmy ten czas na doprawieniu sałatki, a potem już tylko rozmowach między sobą.
No musieliśmy tylko trochę naprawić sałatkę, bo okazuje się, że cała cytryna soku może spowodować kwaśność :) Ciekawa rada - dodać więcej oliwy! I to naprawdę działa.
No musieliśmy tylko trochę naprawić sałatkę, bo okazuje się, że cała cytryna soku może spowodować kwaśność :) Ciekawa rada - dodać więcej oliwy! I to naprawdę działa.
Gdy wszyscy uczestnicy ogarnęli temat przygotowywania sałatek, prowadzący podgrzał wszystkim pity, abyśmy mogli zjeść nasze dzieła, tak jak się je je na Bliskim Wschodzie. W tak zwanym międzyczasie otrzymaliśmy też na spróbowanie po miseczce gulaszu.
Reasumując, poprzednie warsztaty o wiele bardziej przypadły nam do gustu. W trakcie przygotowywania club sandwiches cały czas coś się działo i bardzo dużo musieliśmy się napracować w kuchni - tutaj trzeba było coś siekać, tam podsmażyć, a już czekały na nas kolejne etapy szykowania kanapek. Na warsztatach z kuchni syryjskiej mieliśmy natomiast do czynienia z prostą sałatką, którą można było spokojnie przygotować w 15 minut i z daniem głównym w postaci demonstracyjnej tj. przygotowanej przez prowadzącego i danej nam do spróbowania. Wprawdzie wszystko było w miłej atmosferze i prowadzący udzielił nam kilku ciekawych informacji (jak chociażby ta o oliwie), ale jednak brakowało nam tego działania, większej ilości gotowania i szykowania.
Zgadzam się z Bartkiem. Te warsztaty były mniej intensywne i jednak mniej było w nich przekazania wiedzy i gotowania. Na pewno plusem było spróbowanie kammunu i syryjskich dań, bo kto wie czy i kiedy mielibyśmy najbliższą okazję. Ale chcielibyśmy, by kolejne warsztaty były znów napakowane robotą i pomocą ze strony prowadzących. Jak warsztaty to warsztaty!
P.S. Apel do organizatorów: Pls, zadbajcie też o świeże zioła i o wystarczającą ilość składników. Nazwanie pietruszki i kolendry smętnymi jest komplementem.
Zgadzam się z Bartkiem. Te warsztaty były mniej intensywne i jednak mniej było w nich przekazania wiedzy i gotowania. Na pewno plusem było spróbowanie kammunu i syryjskich dań, bo kto wie czy i kiedy mielibyśmy najbliższą okazję. Ale chcielibyśmy, by kolejne warsztaty były znów napakowane robotą i pomocą ze strony prowadzących. Jak warsztaty to warsztaty!
P.S. Apel do organizatorów: Pls, zadbajcie też o świeże zioła i o wystarczającą ilość składników. Nazwanie pietruszki i kolendry smętnymi jest komplementem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz