Wróćmy jeszcze na chwilę do naszego miasta stołecznego Warszawy ;) Kolejnym miejscem z polecenia, do którego dotarliśmy była restauracja „Shipudei Berek”, znajdująca się przy ul. Jasnej 24. To na pewno miejsce popularne wśród warszawiaków. Kiedy zajrzeliśmy tam w sobotę w okolicach godziny 15:00 wszystkie stoliki były zajęte, a my byliśmy trzecią grupką czekającą na wolny stolik.
Trochę żeśmy się naczekali, bo kolejka cały czas się wydłużała o nowych gości, a możecie się domyśleć, że każdy usiłował się wcześniej wepchnąć. Na szczęście obsługa pilnowała sytuacji i informowała nowych gości przy wejściu, że czas oczekiwania może wynieść nawet 40 minut. W końcu zostaliśmy zaprowadzeni na miejsce. W menu możemy znaleźć dania kuchni izraelskiej.
Po przejrzeniu oferty Maja wybrała 10 mezze z pitą (19 zł), ja zaś skusiłem się na pizzę izraelską Senija z jagnięciną, chilli i sosem tahini (21 zł). (Oprócz tego mogliśmy zamówić również szaszłyki, które stanowią dużą część menu oraz np. hamburgera :)) Po dosłownie kilku minutach mieliśmy już przed sobą cały zestaw mezze, a po kolejnych 10 dotarła też moja pizza.
Mimo tłoku kuchnia pracowała sprawnie, a kelnerzy mieli urwanie głowy, ale starali się nadążyć. Jeśli chodzi o mezze to zauważyłam, że goście otrzymują "losowy zestaw mezze", ponieważ otrzymaliśmy nieco inny zestaw niż stolik obok. Kelnerka dodatkowo nie była nam w stanie powiedzieć co dokładnie mamy w miseczkach.
Zamówione przez Maję mezze okazały się bardzo ciekawym mixem smaków. Mieliśmy tutaj wytrawne w smaku hummusy, słodkawe marynowane marchewki, wyrazistą kolendrę etc. Wszystko smaczne i świetnie pasujące do pity. Z kolei moja pizza była jakaś taka nijaka. To znaczy była piekielnie ostra, ale poza tym o jakichś jej innych walorach smakowych nic więcej o niej powiedzieć nie mogę. Ilość chilli i sosu tahini niestety zabiły moje kubeczki smakowe, więc praktycznie nie czułem smaku ani zieleninki na wierzchu ani jagnięciny. Trochę z tą ostrością tutaj przesadzono. Natomiast jeśli chodzi o ciasto to było ok – nie było przypalone ani grube.
Jeśli chodzi o Bartkową pizzę to podstawowym problemem było to, że pytaliśmy czy ta pizza jest bardzo ostra i kelner powiedział, że mało ostra. Gdyby drgnęła mu chociaż powieka, nie wzięlibyśmy tej pizzy, bo przecież zwykle dzielimy się daniami. Tymczasem tutaj pizza była tak piekielnie ostra, że po jednym kęsie wróciłam do swojego mezze. Wyobraźcie sobie wzięcie kęsa pizzy, uczucie ognia, a potem jeszcze goryczy tahini. Masakra. Nie polecam. Co do mezze to była super sprawa. Większość smaczna i interesująca smakowo. To, że każdy dostaje coś trochę innego też jest interesujące - będąc kilka razy można cały czas próbować czegoś nowego. Tak więc lokal polecamy jako miejsce gdzie można zjeść coś ciekawego. Widzieliśmy też kątem oka, że mają przystępną ofertę lunchową, ale to w tygodniu (nas niestety nie objęła).
Jeśli chodzi o Bartkową pizzę to podstawowym problemem było to, że pytaliśmy czy ta pizza jest bardzo ostra i kelner powiedział, że mało ostra. Gdyby drgnęła mu chociaż powieka, nie wzięlibyśmy tej pizzy, bo przecież zwykle dzielimy się daniami. Tymczasem tutaj pizza była tak piekielnie ostra, że po jednym kęsie wróciłam do swojego mezze. Wyobraźcie sobie wzięcie kęsa pizzy, uczucie ognia, a potem jeszcze goryczy tahini. Masakra. Nie polecam. Co do mezze to była super sprawa. Większość smaczna i interesująca smakowo. To, że każdy dostaje coś trochę innego też jest interesujące - będąc kilka razy można cały czas próbować czegoś nowego. Tak więc lokal polecamy jako miejsce gdzie można zjeść coś ciekawego. Widzieliśmy też kątem oka, że mają przystępną ofertę lunchową, ale to w tygodniu (nas niestety nie objęła).
0 komentarze:
Prześlij komentarz