W jeden z ostatnich weekendów, zamiast jechać gdzieś poza Łódź wybraliśmy się na wycieczkę po naszym pięknym mieście. Po kilku godzinach łażenia, przemieszczania się rowerem pomiędzy kolejnymi atrakcjami zdecydowaliśmy się na jakiś obiad. W momencie podejmowania tej bardzo ważnej decyzji byliśmy akurat w pobliżu ulicy Piotrkowskiej, więc uznaliśmy, że zjemy w jednej z tamtejszych restauracji. Wybór padł na "Włoszczyznę", lokal do którego wybieraliśmy się od dobrych kilku miesięcy i z którym wiązaliśmy duże nadzieje kulinarne.
Kiedyś już we Włoszczyźnie próbowaliśmy pizzy na kawałki. Była spoko, chociaż najlepszy w niej był pomysł, bo pizza staje się wtedy wspaniałą przekąską. Swoją drogą myślę, że pomysł sprzedawania pizzy na kawałki nie został właściwie przez Włoszczyznę wyeksploatowany. To mogłoby być coś co sprzedawaliby tłumom z okienka restauracji.
Kiedy weszliśmy do "Włoszczyzny", poza nami zajęte były tylko trzy stoliki (poza nami 4 osoby). "Super, nie będziemy długo czekać" pomyśleliśmy i sami usiedliśmy przy jednym ze stolików. Po chwili mieliśmy już w rękach menu. Po kilkukrotnym zapoznaniu się z oferowanymi daniami, zamówiliśmy kurczaka w pomarańczach (ja) oraz makaron (zabijcie mnie, nie pamiętam jak się nazywa po włosku) ze szpinakiem i gorgonzolą (Maja). Zaczęliśmy wypatrywać naszego jedzonka...
I czekaliśmy...
I czekaliśmy...
I czekaliśmy...
W końcu, po 38 minutach, otrzymaliśmy nasze zamówienie...
Niestety ciężko ocenić mi to co miałem "przyjemność" jeść we "Włoszczyźnie". Sam kurczak z dodatkiem z cytrusów był nawet niezły, podobnie surówka, ale niestety tak skandalicznie długi czas oczekiwania całkowicie przekreśla danie. Nie jestem w stanie zrozumieć jak można przygotowywać kurczaka oraz makaron ze szpinakiem przez 40 minut... Gdyby nie fatalna pogoda, jaka się rozpętała w trakcie naszego czekania, z pewnością podziękowalibyśmy po 25 minutach czekania, zapłacili za picie i wyszli. Tylko burza uratowała restaurację.
Ja powiem jeszcze gorzej. Bartka kurczak smakował raczej tak sobie, a surówka była sałatką, ale nic ciekawego sobą nie przedstawiała. Mój makaron był poprawny, ale naprawdę nie był wart czekania 40 minut. Ja wiem, że może miało być włosko i leniwie, ale pozwólcie zadecydować gościom czy chcą jeść szybko czy się delektować chwilą. My mieliśmy na zjedzenie czegoś 50 minut. Wydawało nam się, że z górką wystarczy. Zaznaczam, że restauracja była praktycznie pusta, a w ciągu tych 40 minut kuchni udało się wydać bruschettę i rybę. No świetny wynik. Jeśli zobaczycie w środku więcej niż jedną osobę - dajcie sobie spokój.
A no i Bartek nie wspomniał o cenach. Ceny we Włoszczyźnie są średnie. Wydaje mi się, że są kilka złotych za wysokie na to co jest podawane. Za takie wspaniałe dwa dania + 2 soki zapłaciliśmy 66 zł. Sporo.
Ja powiem jeszcze gorzej. Bartka kurczak smakował raczej tak sobie, a surówka była sałatką, ale nic ciekawego sobą nie przedstawiała. Mój makaron był poprawny, ale naprawdę nie był wart czekania 40 minut. Ja wiem, że może miało być włosko i leniwie, ale pozwólcie zadecydować gościom czy chcą jeść szybko czy się delektować chwilą. My mieliśmy na zjedzenie czegoś 50 minut. Wydawało nam się, że z górką wystarczy. Zaznaczam, że restauracja była praktycznie pusta, a w ciągu tych 40 minut kuchni udało się wydać bruschettę i rybę. No świetny wynik. Jeśli zobaczycie w środku więcej niż jedną osobę - dajcie sobie spokój.
A no i Bartek nie wspomniał o cenach. Ceny we Włoszczyźnie są średnie. Wydaje mi się, że są kilka złotych za wysokie na to co jest podawane. Za takie wspaniałe dwa dania + 2 soki zapłaciliśmy 66 zł. Sporo.
Liczę jednak, że była to jednorazowa wpadka i jeżeli jeszcze kiedyś zajrzymy do "Włoszczyzny" będziemy mogli napisać zupełnie inną, pozytywną, recenzję.
Ja niestety nie wiem czy jeszcze tam trafimy. Nie wiem czy warto. Konkurencja wśród włoskich restauracji jest duża, więc może się okazać, że nasze drogi z Włoszczyzną już się nie skrzyżują.
Ja niestety nie wiem czy jeszcze tam trafimy. Nie wiem czy warto. Konkurencja wśród włoskich restauracji jest duża, więc może się okazać, że nasze drogi z Włoszczyzną już się nie skrzyżują.
Byłam jakiś czas temu we włoszczyźnie. Makaron z bazylią i pomidorami... Kiedy zobaczyłam pastę oniemiałam... Bazylia w ilości sztuk: 1 na samej górze... o litości. Bez smaku, bez pomysłu.. Nigdy już tam nie wróciłam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mamy podobne odczucia. Zawsze mam wyrzuty sumienia oceniając negatywnie - bo może to był przypadek. Ale skoro nie był... ;)
Usuń