W zeszłym tygodniu, spacerując po wyremontowanym fragmencie ul. Piotrkowskiej (plac Wolności - ul. Rewolucji 1905 r.) zauważyliśmy z Mają nieszczęśnika przebranego w kostium kurczaka, który rozdawał ulotki jakiegoś nowego lokalu. Przechodząc obok niego specjalnie zwolniliśmy i daliśmy się "zachęcić" do wzięcia ulotki. Chwilkę również posłuchaliśmy o nowej kurczakowej restauracji "Western Chicken". Zdecydowaliśmy się, że zajrzymy do niej któregoś dnia, nie dzisiaj, ale wkrótce - zwłaszcza, że dana przez pana-kurczaka ulotka uprawniała do 20% zniżki.
No bidny był ten kurczak, zwłaszcza, że kostium wyjątkowo mało twarzowy a i stopni koło 30 na termometrze.
Do lokalu dotarliśmy przedwczoraj, w godzinach popołudniowych. Jak się okazało, rozdawane tego dnia ulotki (i z tego co wiem promocja trwa nadal) dają aż 25% zniżki! Wstyd byłoby nie skorzystać i nie popróbować. Po wejściu do knajpki zajęliśmy sofę i zaczęliśmy dumać co by tu zjeść na obiad. Przy okazji zaczęliśmy bacznie obserwować i oceniać lokal. Pierwsze co mnie się rzuciło w oczy to... brak jakiejkolwiek wentylacji bądź klimy. W środku ledwo dało się wytrzymać - tak było ciepło. Druga sprawa to obicie ścian kawałkami drewna, które pachniało, że hej. Trochę to takie nijakie jak dla mnie, mam nadzieję, że coś na tych dechach powieszą - aby lokal wyglądał bardziej ciekawie.
Oj tak, brak klimy był absolutnie fatalny, a świeże drewno w gorącym otoczeniu ma bardzo duszący zapach, który mnie osobiście nieco odstręczał.
Ale nasza kanapa była ładna, a na stole stał żywy kaktus i uwaga! żywe kwiatki w wazoniku. Generalnie plus za stolik, ale zagadka. Jaki będzie minus?
Ja zaś zwróciłem uwagę na lecącą muzykę w tle. Wszystko byłoby w porządku (generalnie jakieś tam country-podobne melodie się snuły z głośników), gdyby nie urządzenie muzyczne. Uwaga, uwaga - na ścianie wisi telewizor, na którym wyświetlane są kolejne mp3! Nie jakaś stacja muzyczna z country, nie program tv z takimi piosenkami, ale "wbudowany" w tv odtwarzacz muzyki z pięknie ukazanymi plikami mp3...
Ostatecznie wybór padł na zestaw "Nevada" (1 kawałek, 2 skrzydełka, 2 polędwiczki, duże frytki oraz napój/sałatka za 16,90 zł) oraz tortille western chicken z sosem mieszanym (za 9.90 zł). Na podanie całości nie czekaliśmy nawet 5 minut, po chwili wszystko już leżało przed nami na stole.
Należy zwrócić uwagę, że ceny są bardzo dobre i na pewno na naszą kieszeń, bo za 20 zł się całkiem nieźle objedliśmy (wprawdzie z rabatem, ale zawsze). Wybraliśmy ten zestaw, bo były w nim wszystkie rodzaje mięsa i napój, który jest dla mnie nieodzownym składnikiem posiłku :)
Moja była tortilla. Pierwsza myśl - jest większa niż ta w McD i cięższa. I pachnie ładnie. Pierwszy kęs... i umarłam. Do jasnej cholery! Jak to jest sos mieszany, to jaki jest ostry?! Zatchnęło mnie, dostałam czkawki i niemal zwróciłam to co zjadłam. Było bardzo ostre. Bartek patrzył na mnie jak na wariatkę do momentu pierwszego kęsa swojej połowy tortilli. Po zjedzeniu jej nie czuł smaku majonezu. Generalnie może bym to zdzierżyła gdybym wyraźnie nie pytała pana czy dam radę z tym mieszanym sosem i czy nie jest bardzo ostry. Pan stwierdził, że mieszany będzie ok. Poza tym była ok, miała naprawdę świeże warzywa i fajne kawałki mięsa i za 9,90 można się było dobrze najeść.
Mięsko było bardzo ok - duże kawałki, mięso smaczne (i to sporo mięsa, a nie sama panierka). Frytki smaczne, prawie takie jak w Mc. No i tortilla, gdyby nie to, że sos był ewidentnie ostry oceniłbym ją bardzo dobrze - dużo mięsa, ogrooomna porcja, świeże warzywa. Super.
Mięso rzeczywiście było ok, było go sporo, choć dla mnie mały minus, że nie jest robione do zamówienia tylko leży w gablotce podgrzewanej. Nie odważyłam się zjeść kawałków w ostrej panierce. Spory minus za brak serwetek na stołach! Przecież to mięso je się palcami, w co mam je potem wytrzeć?
Według mnie "Western Chicken" to restauracja mająca potencjał, jednak pewne szczegóły i detale póki sprawiają, że raczej nie będziemy tak często zaglądać. Zwłaszcza, że obecnie - poza sałatką, spróbowaliśmy już wszystkiego.
Może jeśli będę miała ochotę na tortillę to wpadnę do nich, ale na pewno wezmę ją z łagodnym sosem!
PS. Uwaga końcowa - w lokalu nie ma żadnego alkoholu!
PS2. Bartek mówi, że dzisiaj jego kolega miał tortillę z mieszanym sosem i że mieszany sos był jednak spoko, czyli może jednak ktoś się przy robieniu tortilli pomylił (tu można policzyć minus, bo poszłam do pana i chciałam, żeby to jakoś skontrolował, bo naprawdę ten stopień ostrości był dla mnie niejadalny, ale pan się uśmiechnął i stwierdził, że widać taki jest ten sos). Myślę, że na początku kariery lokalu trzeba bardziej dbać o klientów.
0 komentarze:
Prześlij komentarz