W Poznaniu, w jednej z uliczek odchodzących od Rynku znajduje się niewielka, przeurocza restauracyjka gdzie można zjeść nie tylko bardzo smaczny obiad, ale też posiedzieć po prostu przy kawie i cieście. Tym miejscem jest „Sofa cafe & lunch” przy ul. Żydowskiej 30. Do zajrzenia tam skusiło nas menu wypisane przed lokalem i na szybie „Sofy”. A proponowane były same pysznie brzmiące rzeczy – krem z buraków, placki z batatów bądź cukinii z fajnymi farszami! Zajrzeliśmy na chwilkę do środka by spojrzeć w menu i… No nie oparliśmy się i zdecydowaliśmy, że jak przyjdzie czas na obiad to jemy właśnie tutaj :)
Wystrój Sofy jest ciekawy. Taki... sielski, ale na szczęście nie przeładowany. Troszkę jak herbaciarnie, ale nie aż tak. A najśmieszniejsza jest toaleta w której leży bloczek karteczek i każdy może przylepić swoją wiadomość dla potomnych. Ależ się trzeba namęczyć żeby napisać coś oryginalnego :) Na pewno ten element jest bardzo oryginalny i... sympatyczny. Widać, że Sofę prowadzą ludzie z poczuciem humoru.
Ponadto panie obsługujące nas były przesympatyczne i bardzo gościnne. I nie złościły się na nas, że w ich lokalu posiedzieliśmy trochę dłużej czekając na pociąg.
Po zajęciu miejsc otrzymaliśmy dwa menu tj. standardowe i dodatkowe, rozgrzewające ;) Długo się nie zastanawialiśmy co chcemy, gdyż decyzję podjęliśmy już w trakcie naszej krótkiej wizyty gdy zapoznaliśmy się z menu. Najpierw zupa krem z buraków z malinami (13 zł), na drugie zaś Maja zamówiła placki z batatów z gorgonzolą, miodem lawendowym i płatkami migdałów (27 zł), ja natomiast poprosiłem o placki z cukinii z polędwiczkami wieprzowymi, karmelizowaną gruszką i sosem z malin (29 zł). Do picia mieliśmy grzany cydr i piwo z wiśniami.
Zacznijmy może od napitków. Mój cydr był pyszny. Pierwszy raz piłam grzany cydr, ale był dokładnie taki jak powinien być. Bo po pierwsze... był cydrem, a po drugie miał dużo przyjemnych dodatków. Naprawdę pycha. Bartkowe piwo było smaczne, ale nie urzekło mnie tak jak cydr.
Ciebie może i nie urzekło moje piwo z wiśniami, ale mnie jak najbardziej ;) Polecam!
Zupa. Zupa była przede wszystkim buraczkowa i bardzo esencjonalna. Po prostu każda łyżka to był burak w bardzo skondensowanej postaci. Aha no i to nie był barszcz tylko krem, więc była też całkiem sycąca. Niewiele wyczułam malin, ale nie szkodzi. Zupa i tak była bardzo smaczna.
Gęsty, esencjonalny i bardzo dobrze rozgrzewający krem buraczkowy :)
Słuchajcie... ale te placki. Te placki. TE PLACKI TO BYŁO JAKIEŚ MISTRZOSTWO ŚWIATA. Moje z gorgonzolą, miodem i migdałami były pyszne. Na samą myśl cieknie mi ślinka i zjadłabym dużo. Same placki - chrupiące z wierzchu, mięciutkie w środku i bardzo sycące. Dodatki - w najlepszym gatunku. Ale teraz przejdę do czegoś, co mnie absolutnie urzekło w tym miejscu, a mianowicie te placki z cukinii z polędwiczkami wieprzowymi, karmelizowaną gruszką i sosem z malin. To była niesamowita kompozycja. Do placków z cukini podeszłam niechętnie, ale zupełnie niepotrzebnie. Połączenie cukinii, polędwiczek (mięciutkich i soczystych) oraz gruszki i tego sosu to był majstersztyk. Ponieważ porcje były syte, na koniec zostało mi pół placka do dokończenia, ale nie było mowy abym Bartkowi oddała chociaż trochę. Były WY-BOR-NE.
Potwierdzam każde słowo Mai, podane nam placki były naprawdę rewelacyjne. Świetnie upieczone, bardzo dobre w smaku. I do tego te wszystkie pyszne dodatki... :) Aż szkoda, że do Poznania mamy tak daleko i nie możemy ot tak sobie wyskoczyć na te placki ;)
Podsumowując: ceny średnie - nie jakieś najniższe, ale lokal znajduje się 2 kroki od poznańskiego rynku, więc co tu się dziwić. Obsługa - bardzo miła. Jedzenie - cudowne, wyborne i oryginalne. Nic tylko polecać i obiecuję, że następnym razem będąc w Poznaniu na pewno też zajrzymy!
A ja jeszcze trochę pozachwycam się nad pomysłem karteczek w łazience, na których można napisać jakąś mądrą rzecz i przyczepić do ściany (abo sufitu jeśli kto sięgnie)! :) Bardzo fajny pomysł ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz