Przy ul. Piotrkowskiej 69 (trochę w głębi podwórka) kilka miesięcy temu otworzył się bardzo ciekawy lokal, reklamujący się podawaniem oryginalnej kaukaskiej kuchni. Mowa oczywiście o restauracji "Lavash". Przy jakiejś ważnej okazji wybraliśmy się tam z Mają oraz moją rodziną na wspólny kaukaski obiad.
Przepraszamy, że notka leżała tak długo w odmętach, ale niestety zawsze były pilniejsze sprawy ;)
Lokal Lavash znajduje się na Piotrkowskiej, w bramie obok restauracji Bułgarskiej. Zajmuje maleńkie, choć bardzo przytulne pomieszczenie. No i latem można jeść w ogródku.
Przepraszamy, że notka leżała tak długo w odmętach, ale niestety zawsze były pilniejsze sprawy ;)
Lokal Lavash znajduje się na Piotrkowskiej, w bramie obok restauracji Bułgarskiej. Zajmuje maleńkie, choć bardzo przytulne pomieszczenie. No i latem można jeść w ogródku.
Na przystawkę zamówiliśmy kilka rzeczy, ciężko było się nam zdecydować na jedną-dwie rzeczy, zwłaszcza, że byliśmy cały czas zachęcani do spróbowania praktycznie wszystkiego przez właściciela. Tak więc, w końcu, po długich negocjacjach wybraliśmy deskę "Lavash" - basturma, lavash, ser oraz pasztet po ormiańsku, marynowanego bakłażana z orzechami i roladę z bakłażana smacznie nadziewaną.
Wszystko było pyszne, a właściciel nas cały czas dopieszczał. Np. zaproponował, że dadzą trochę większe porcje, aby każdy mógł sobie popróbować. A każda przystawka to było coś innego. Do tej pory pamiętam smak pasztetu ormiańskiego :)
Po zaspokojeniu pierwszego głodu i nabrania apetytu na więcej, ponownie spojrzeliśmy w menu i wybraliśmy bardzo ciekawie brzmiące potrawy. Ja zdecydowałem się na królika w sosie śmietanowo-miodowym z makaronem ze szpinakiem, natomiast Maja na filet z indyka w sosie różanym z pieczonymi ziemniakami. Jedno i drugie kosztowało po około 20-25 złotych.
Mam świra na punkcie rzeczy różanych, tak więc wybór był prosty :)
Mam świra na punkcie rzeczy różanych, tak więc wybór był prosty :)
Mogę w dużym skrócie napisać, że obydwa dania były rewelacyjne - super doprawione i przyrządzone. No a mój królik w sosie... Mmm... Re-we-la-cja! :) Zresztą, już na sam ich widok uwieczniony na zdjęciach, ślinka mi cieknie. ;)
Według mnie danie Bartka było nawet lepsze od mojego. No co tu kryć. Moje było słodkie i liryczne. Jego było zdecydowane w smaku, królik był soczysty i pyszny. Trochę mu zazdrościłam ;) Ale nie mogę powiedzieć, że moje danie mi nie smakowało. Moje też było wspaniale przyrządzone i pyszne.
Do naszego jedzenia zamówiliśmy jeszcze naturalne soki z granatu i z dereni. Mała przestroga - sok granatowy... jest mocno cierpki, albowiem został wyciśnięty razem z pestkami. Sok z dereni natomiast był przepyszny. Polecamy obydwa, ale ten z granatu jest dla koneserów :)
Myślę, że nie skłamię jeśli napiszę, że była to jedna z najbardziej smacznych naszych wizyt w 2014 r. Super obsługa, przyzwoite ceny, rewelacyjna kuchnia. Na pewno będę chciał tam jeszcze wrócić i popróbować innych specjałów z Kaukazu. :)
Z pewnością polecam wszystkim :) Nie ma do czego się przyczepić :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz