Wakacje się kończą to i dzisiaj, tak na pożegnanie tych wolnych chwil, luźniejszy temat. Zamiast o jedzeniu napiszemy kilka słów o napojach jakie można skosztować w Chinach, a konkretniej o chińskich piwach.
W trakcie naszego pobytu mieliśmy (gównie ja) okazję spróbować kilku "skośnookich" piw. Galerie butelek prezentujemy poniżej. :)
"Yanjing Beer" (koszt to 4 yuany) - najpopularniejsze chyba piwo w Pekinie. Towarzyszyły nam praktycznie przy każdej obiadokolacji i każdego wieczoru kiedy zmęczeni po całodniowym zwiedzaniu zasiadaliśmy w naszym mieszkaniu aby odpocząć... Niezłe, naprawdę niezłe. :)
Litrowa beczułka piwa "Tsingtao" (ponoć najpopularniejsze piwo w Chinach), dostępna tylko w niektórych restauracjach za całe 28 yuanów. Smaczne, jasne piwo - zwłaszcza z pieczoną kaczką. ;)
W trakcie wycieczki na najświętszą górę Chin - Taishan, trzeba było spróbować lokalnego piwa (15 yuanów za buteleczkę). Niestety cena zupełnie niewspółmierna do jakości trunku - piwo jak piwo, ez szaleństw.
Niestety któregoś dnia nie udało się nam trafić na nasze ulubione "Yanjing Beer" i dzięki temu spróbowaliśmy butelkowanego "Tsingtao" i mocniejszej wersji jandźinga (ekstrakt 11%), tym razem w charakterystycznej pękatej buteleczce. Jedno i drugie niezłe, choć nie aż tak jak zwykły "Yanjing".
Będąc na wycieczce w Pingyao zamówiłem sobie do obiadu miejscowe piwo o jakże krótkiej i urokliwej nazwie "Shanxi Xinghuacun Beer". Kolejne jasne chińskie piwo, idealnie pasujące do chińskiej kuchni.
Podsumowując, chińskie piwa aż tak bardzo od naszych się nie różnią. Są to generalnie masówki produkowane na wielką skalę, praktycznie bez wyczuwalnej w smaku różnicy. Oczywiście są lepsze i gorsze marki, ale nie było to aż tak widoczne jak w Polsce (może dlatego, że u nas coraz częściej sięga się po piwa regionalne albo z sezonowych edycji). W każdym bądź razie nam najbardziej do gustu przypadło "Yanjing Beer". :)
I na sam koniec coś odmiennego - chiński drink! ;) Na pożegnanie z ChRL, kilka godzin przed wylotem z Pekinu kupiliśmy sobie po czymś mocniejszym, aby po prostu wypić za udany i niezapomniany wyjazd. O ile ja zafundowałem sobie jakiego zwykłego drina (smakowało jak połączenie Red Bulla i wódki), o tyle Maja zażyczyła sobie co specjalnego. Wypatrzyłem dla niej na sklepowej półce niebieskiego drinka będącego połączeniem whiskey i różanego soku. I do tego był niebieski! :D
Drink był wspaniały, mogłabym go pić litrami, ale kosztował ponad 10 juanów za butelkę O.O. W każdym razie jeśli zobaczycie go gdzieś, bo zakładam, że nie jest rdzennie chiński - spróbujcie. Co do piw, to rzeczywiście praktycznie niczym się nie różnią od siebie i przypominają nasze najpopularniejsze piwa. W Chinach nie ma zbyt dużej kultury picia. Tam się po prostu pije niewiele alkoholu. Być może kiedyś Chińczycy również dotrą do tajników piw niepasteryzowanych, ale to na pewno jeszcze trochę potrwa. W tej chwili mają piwa, które mają za zadanie uprzyjemniać 40 stopniowe upały (i gasić pożar w ustach spowodowany ostrym jedzeniem :P) i funkcję swoją spełniają znakomicie :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz