W związku z tym, że za jakiś czas planujemy dużą wyciecz, musieliśmy się zaszczepić. A, że szczepienia odbywały się w szpitalu Biegańskiego, musieliśmy wziąć wolne i na 9 rano pojechać na drugi koniec Łodzi. Po przeżyciach szczepiennych wykonaliśmy uroczy spacer po Piotrkowskiej zakończony... a no właśnie. Śniadaniem! Pierwszy raz byliśmy w porze śniadaniowej w centrum i dlatego musieliśmy któreś miejsce przetestować. Padło na Szyby Lustra znajdujące się przy ulicy Piłsudskiego 14.
Jak raz w życiu mieliśmy naprawdę okazję, tak normalnie w ciągu tygodnia, zajrzeć do jakiegoś lokalu na śniadanie :) Zazwyczaj takie rzeczy to my tylko możemy przeżyć w trakcie wakacyjnych urlopów, ale to trochę coś innego niż taka wizyta w ramach dni pracujących :) A czemu akurat „Szyby Lustra”? Bo od dawna już planowaliśmy tam zajrzeć, a każda dotychczasowa próba zobaczenia co mają do zaoferowania kończyła się naszą porażką z uwagi na brak wolnych stolików ;) Ale teraz, w godzinach przedpołudniowych w końcu się udało.
Jak raz w życiu mieliśmy naprawdę okazję, tak normalnie w ciągu tygodnia, zajrzeć do jakiegoś lokalu na śniadanie :) Zazwyczaj takie rzeczy to my tylko możemy przeżyć w trakcie wakacyjnych urlopów, ale to trochę coś innego niż taka wizyta w ramach dni pracujących :) A czemu akurat „Szyby Lustra”? Bo od dawna już planowaliśmy tam zajrzeć, a każda dotychczasowa próba zobaczenia co mają do zaoferowania kończyła się naszą porażką z uwagi na brak wolnych stolików ;) Ale teraz, w godzinach przedpołudniowych w końcu się udało.
I tak Bartek zamówił Quesadillę Śniadaniową (tortilla, rwana wieprzowina, cheddar, kolendra, kukurydza, jalapeno, dressing Louisiana, guacamole, pasta pomidorowa) w cenie 29 zł, ponieważ wybrał zestaw "duży", a ja wybrałam Jajka Royale czyli jajka poszetowe, wędzonego łososia, sos holenderski, szpinak i pieczywo w cenie 20 zł.
Zacznę od mojego, bo to było coś absolutnie pięknego:
Na początek - przepyszny chleb pochodzacy z Montagu. Niezwykle chrupiący i pachnący. Dalej łosoś czyli pyszność sama w sobie. Szpinak - dobrze doprawiony, nie mdły. I jajko idealnie przygotowane, pięknie rozpływające się po daniu. sos holenderski tylko dopełniał całości. Rozpływałam się w każdym kęsie tego dania, a oprócz tego, że każdy komponent z siebie smakował dobrze - razem tworzyły niezwykłą i przepyszną całość. Zakochałam się i najchętniej jadłabym takie śniadanie codziennie. Dodam jeszcze, że była do tego podana sałatka, która również doprawiona była bardzo smacznym dressingiem. Co ważne, to nie była sałata rzucona na talerz i pokropiona z wierzchu jakimś sosem. Sałata została przygotowana i wymieszana z dressingiem tak, że było to danie, a nie suche liście na talerzu. Kolejny plus!
I tak też Maja rozpływała się nad swoim daniem, że mnie dostała się do spróbowania może ¼ zamiast zwyczajowej ½ porcji :P Jednak, tak między nami, to nawet się jej nie dziwię, bo faktycznie zaserwowane nam „Jajka Royal” byłe iście królewskie ;) Bardzo dobre pieczywo na początek, do tego rewelacyjnie przygotowane jajka i bardzo wyrazisty łosoś. Do tego super smakowe dodatki w postaci szpinaku i sałatka. Wszystko to tworzyło bardzo zgraną i pasującą do siebie kompozycję, smaki wspaniale się ze sobą mieszały. Na szczęście moje quesadille też były niczego sobie ;)
W obliczu pyszności mojego dania można by było pomyśleć, że quesadille były niedobre, a to totalna nieprawda. Były bardzo dobre! Dobrze przyprawione i pełne smaku. Ręcznie robione tortille! I mój hit czyli salsa pomidorowa. W zasadzie mogłabym zjeść cały słoik, a dodatkowo było to idealne wytchnienie przy pikantnych quesadillas.
Moje quesadillas były również ekstra, choć to zupełnie inna opcja śniadaniowa od tej, którą wzięła Maja ;) Smaczna torilla z fajnie chrupiącymi brzegami, bardzo wyraziste mięso wieprzowe, do tego kilka plasterków papryczki jalapeno (ale na szczęście nie wypalała podniebienia, dodawała tylko tej przyjemnej pikantności), trochę warzyw oraz guacamole i salsa pomidorowa. I oczywiście świeża kolendra! :D Wszystko to świetnie do siebie pasowało oraz smakowało i aż mi trochę szkoda było, że miałem tylko 4 kawałki na talerzu, bo spokojnie mógłbym zjeść jeszcze dwa… ;)
Moje quesadillas były również ekstra, choć to zupełnie inna opcja śniadaniowa od tej, którą wzięła Maja ;) Smaczna torilla z fajnie chrupiącymi brzegami, bardzo wyraziste mięso wieprzowe, do tego kilka plasterków papryczki jalapeno (ale na szczęście nie wypalała podniebienia, dodawała tylko tej przyjemnej pikantności), trochę warzyw oraz guacamole i salsa pomidorowa. I oczywiście świeża kolendra! :D Wszystko to świetnie do siebie pasowało oraz smakowało i aż mi trochę szkoda było, że miałem tylko 4 kawałki na talerzu, bo spokojnie mógłbym zjeść jeszcze dwa… ;)
To była nasza pierwsza wizyta w Szybach i Lustrach, ale na pewno nie ostatnia. Bardzo nam smakowało i na pewno jeszcze przyjdziemy.
Przy czym kolejnym razem już nie na śniadanie, a na menu obiadowe :D
Przy czym kolejnym razem już nie na śniadanie, a na menu obiadowe :D
0 komentarze:
Prześlij komentarz