W Dniu Świętego Marcina, przypadającym 11 listopada, cały Poznań wypełnia się stoiskami, kramami i ladami uginającymi się wręcz od rogali świętomarcińskich. Są one praktycznie w każdym miejscu miasta, w każdej cukierni, sklepie i restauracji. Przy Zamku Cesarskim organizowany jest jarmark gdzie można kupić rogale na kilkudziesięciu stoiskach. Czyli rogali jest po prostu wtedy mnóstwo i każdy może spróbować ich od kilku producentów i wybrać swoje ulubione!
Dla tych co nie wiedzą o co chodzi z rogalami śpieszę donieść, że rogal świętomarciński został wpisany do rejestru chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych w Unii Europejskiej. W praktyce oznacza to, że prawdziwy rogal świętomarciński jest wypiekany tylko w Poznaniu i w wyznaczonych powiatach Wielkopolski. Poza tym rejonem nikt nie może używać tej nazwy. Rogale zrobione są z ciasta półfrancuskiego i z białego maku. Do tego oczywiście rodzynki, orzechy, skórka pomarańczowa... mniam. Niestety dowiedzieliśmy się też, że niektórzy nieuczciwi cukiernicy dodają ziemniaków, aby swoje rogale "dociążyć". Strasznie to słabe jest.
Wszystkim, którzy są zainteresowani rogalami, serdecznie polecamy Rogalowe Muzeum Poznania - w cudownie zabawny sposób możecie się dowiedzieć wszystkiego o tych przysmakach. A jeśli chcecie sami je upiec to polecamy oficjalny przepis. Oczywiście w gwarze poznańskiej.
Podobno (przynajmniej tak twierdzi Wiki), w ten jeden dzień sprzedaje się aż 250 ton (czyli ok. 1,25 mln sztuk) rogali! My też w tym roku dołożyliśmy do tej ogromnej masy naszą „cegiełkę”, gdyż w trakcie naszego pobytu w Poznaniu kupiliśmy na pewno łącznie ponad 2 kg tych pysznych słodkości (ale żeby nie było, że takie z nas łakomczuchy, to część była dla naszych najbliższych znajomych ;) ). Choć teraz, już kilka dni po Dniu Świętego Marcina trochę żałuję, że nie kupiliśmy 3 kg… :P
Chyba musimy pojechać też za rok :)
Dla tych co nie wiedzą o co chodzi z rogalami śpieszę donieść, że rogal świętomarciński został wpisany do rejestru chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych w Unii Europejskiej. W praktyce oznacza to, że prawdziwy rogal świętomarciński jest wypiekany tylko w Poznaniu i w wyznaczonych powiatach Wielkopolski. Poza tym rejonem nikt nie może używać tej nazwy. Rogale zrobione są z ciasta półfrancuskiego i z białego maku. Do tego oczywiście rodzynki, orzechy, skórka pomarańczowa... mniam. Niestety dowiedzieliśmy się też, że niektórzy nieuczciwi cukiernicy dodają ziemniaków, aby swoje rogale "dociążyć". Strasznie to słabe jest.
Wszystkim, którzy są zainteresowani rogalami, serdecznie polecamy Rogalowe Muzeum Poznania - w cudownie zabawny sposób możecie się dowiedzieć wszystkiego o tych przysmakach. A jeśli chcecie sami je upiec to polecamy oficjalny przepis. Oczywiście w gwarze poznańskiej.
Te rogale powyżej zakupiliśmy na stoisku Cukierni Królewskiej "Kilian". Ich cena była bardzo przystępna, a rogale jak widzicie wyglądały przepysznie. Próbowaliśmy jeszcze dwóch rodzajów rogali. Jedne pochodziły z piekarni "Fawor", a drugie z Piekarni Cukierni Nowaczyk z Dopiewa. Moim osobistym faworytem były te pochodzące z "Fawora". Były pyszne. I teraz nie wiem... czy smakowały mi tak bo były najlepsze, czy też dlatego, że jedliśmy je jako pierwsze i nie mogłam się już tego doczekać? Na pewno muszę też wspomnieć, że rogale z Dopiewa były najbardziej oryginalne, miały trochę "kopnięty kształt" i bardzo dużo dodatków w środku.
Podobno (przynajmniej tak twierdzi Wiki), w ten jeden dzień sprzedaje się aż 250 ton (czyli ok. 1,25 mln sztuk) rogali! My też w tym roku dołożyliśmy do tej ogromnej masy naszą „cegiełkę”, gdyż w trakcie naszego pobytu w Poznaniu kupiliśmy na pewno łącznie ponad 2 kg tych pysznych słodkości (ale żeby nie było, że takie z nas łakomczuchy, to część była dla naszych najbliższych znajomych ;) ). Choć teraz, już kilka dni po Dniu Świętego Marcina trochę żałuję, że nie kupiliśmy 3 kg… :P
Chyba musimy pojechać też za rok :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz