I przed wakacyjno-kulinarne wspomnienia... Niemalże na samym końcu naszej tegorocznej podróży była Czarnogóra, w której spędziliśmy tylko dwa dni. Cały ten czas byliśmy w bardzo fajnie położonej miejscowości Herceg-Novi. Miasteczko w sam raz dla osób, które jadą nad Adriatyk nie po to by zwiedzać, a w celu smażenia się na plaży i kąpaniu się w ciepłym morzu. Bo zabytków tam się specjalnie nie uraczy, wspomnę tylko, że nam obejście całego starego miasta zajęło około godziny...
No dla mnie to miejsce było kompletnie nieciekawe, bo plaża dla mnie nie jest aż taką atrakcją. Zresztą należy pamiętać, że w Czarnogórze płaci się w Euro, więc ceny też są odpowiednie (wyższe nawet niż we Włoszech).
W trakcie łazikowania po mieście oczywiście zaglądaliśmy również do każdej napotkanej restauracji. Niestety większość z nich oferowała wyłącznie przeróżne pizze i makarony. Tak chodziliśmy, oglądaliśmy, porównywaliśmy i w końcu zdecydowaliśmy się na Atelier kafana & pizzeria.
Powiedzmy sobie, że zdecydowaliśmy się na ten lokal, bo wyglądał w porządku (zresztą wszystkie lokale w centrum Herceg-Novi były z gatunku tych turystycznych), ale oprócz tego... był najtańszy. A pierwszego dnia miałam ochotę na pizzę (tutaj Capriciosa), a Bartek wziął makaron z owocami morza (tradycyjnie) :) Musze przyznać, że pizza była bardzo dobra i moim zdaniem makaron też niczego sobie.
To prawda, zarówno pizza jak i makaron były smaczne. :) I długo nie czekaliśmy na ich podanie! :D
Następnego dnia również zawitaliśmy do "Atelier". Nie mieliśmy ani siły ani czasu aby szukać czegoś nowego - a tam i było smacznie i dopuszczalnie pod kątem cenowym. Jednak tym razem oprócz pasty wzięliśmy makaron i risotto.
No niestety drugiego dnia nie mogliśmy wziąć pizzy, bo piec się popsuł. Ja wzięłam makaron z kurczakiem, krewetkami i grzybami (Pasta sa kozicama i piletinom), a Bartek wziął czerwone risotto z owocami morza. Moja pasta nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięć. Chyba była w porządku, ale szczerze mówiąc nie pamiętam. Natomiast Bartka risotto było zrobione z niewłaściwego ryżu (długie ziarenka, mączysty). Szczerze mówiąc cieszyłam się, że to nie ja wzięłam risotto :)
Niestety dla mnie, tamto risotto było co najmniej takie sobie. W sumie był to ryż z sosem identycznym do tego co miałem dzień wcześniej z pastą. Szkoda tylko, że tym razem owoców morza było o wiele, wiele mniej niż przy makaronie... Natomiast pasta, którą Maja wzięła dla siebie była, nawet, nawet - ale Maja nie dała się namówić na wymianę talerzy po zjedzeniu połowy. :P
Menu:
No cóż. Jak dla mnie Czarnogóra to najmniej ciekawy fragment naszych wakacji - zarówno jeśli chodzi o atrakcje jak i o jedzenie. Jedyne co mogę Wam powiedzieć to żebyście przy wycieczce do Czarnogóry przygotowali się na dosyć wysokie ceny i (zwłaszcza jeśli pojedziecie nad morze) na masę samochodów zaparkowanych gdzie tylko jest miejsce.
Ja tam natomiast będę miło wspominać nasz pobyt w Herceg-Novi - było słonecznie i ciepło. Hotel był ok, miasto sympatyczne, Adriatyk ciepły. :) No ale my jesteśmy z Mają łaziki, więc nie moglibyśmy tam spędzić dwóch tygodni. Umarlibyśmy z nudów na plaży. :P
0 komentarze:
Prześlij komentarz