Dzisiaj udało się nam odwiedzić aż 5 restauracji i 2 kawiarnie! Oto czego tam popróbowaliśmy i jak nam smakowało. :)
Trochę poświęceń i od razu więcej czasu :)
1. "Gejsza Sushi" (ul. Kościuszki 93) - Happy roll, czyli krewetka w tempurze, serek, tamago, ogórek, tykwa i rzepa, na zewnątrz kiwi, sos unagi i mango
[czas oczekiwania: ok. 18 minut]
Pierwsze kroki skierowaliśmy do bardzo lubianej przez nas "Gejsza Sushi". I po raz kolejny mieliśmy okazję zjeść naprawdę dobre sushi. Przygotowane rolki (4 sztuki) były delikatne, trochę słodkawe i baaardzo dobre.
Bardzo dobry początek :) (chyba nawet w klasyfikacji generalnej wygrywa). Bardzo ciekawa chrupiąca krewetka w tempurze i twarożek. Naprawdę fajny kawałek sushi :)
2. "Four Colors" (ul. Łąkowa 29) - Chłodnik (zalewajka/tatar ziemniaczany/wędzone sadło/lubczyk, ciastko "Słoninki"), Danie główne (kaszanka jeżowska/policzek wieprzowy/espuma pietruchowa/trawa żubrowa)
[czas oczekiwania: ok. 33 na całość (15 minut na zupę, później kolejne 18 minut na danie główne)]
Kolejny lokal z dnia dzisiejszego to restauracja znajdująca się w hotelu "Double Tree by Hilton". I jak na lokal tej klasy dania oraz czas oczekiwania były iście... z górnej półki. Na obydwa dania (uwaga! chłodnik kosztuje 5 zł, a danie główne 10 zł) czekaliśmy trochę ponad 30 minut. Najpierw otrzymaliśmy chłodnik w postaci... zalewajki, która była w sumie taka sobie - bez smaku (może z delikatną nutką soli), ciastko kompletnie bez smaku, a wędlinka ledwo-ledwo słona.
Drugie danie zaś rewelacja - mięso miękkie z dodatkiem słodkawego sosu, do tego świetna delikatnie pieprzna kaszanka i bardzo interesująca smakowo espuma. Tak więc, lepiej brać samo drugie. :)
Zaznaczmy jeszcze raz. Zupa to CHŁODNIK. Czyli - zalewajka na zimno. Osobiście nie bardzo polecam, bo zdaje się, że została ugotowana niezgodnie ze sztuką to znaczy na mięsie, a nie na kiełbasie. Ciasteczko serowe niestety mało serowe i ogólnie zupa mało szałowa. Aha - i niestety talerz śmierdział zmywarką czym też delikatny aromat zimnej zupy zabił zupełnie.
Natomiast drugie danie baaaaardzo smaczne i polecam każdemu. Kaszanka jeżowska bardzo dobra, mięsko rozpływało się w ustach (wspaniały sos). Troszkę espuma pietruchowa mi nie podeszła, ale to tylko mój gust.
Na szczęście drugi deser, serwowany przez "Meblotekę" poprawił nasze nastroje. Smak oraz forma podania "Szalonego działkowca" przyprawia o pozytywny zawrót głowy. Murzynek z dodatkiem chilli - rewelka, a polany sosem waniliowym - waniliowo-ostra rewelka. Jedyne do czego mogę się przyczepić to mrożona kawa (podawana w słoiku i z rurką), która mnie niespecjalnie przypadła do gustu. Ale na ciasto koniecznie idźcie! :)
Miejsce obowiązkowe w tej edycji. Za prezentację 10/10. Smak ciasta był taki, że przez następne 15 minut przeżywałam jakie było cudowne. Sos waniliowy też był super. A kawa... hm. Rzeczywiście cudu nie było, chociaż kawa z miętą rzeczywiście przywodziła mi trochę na myśl jakieś prace w ogrodzie i łąkę. Ale może to moja wyobraźnia ;) Idźcie spróbować koniecznie!
Dzisiaj tego byłoby na tyle. Jutro kolejna dawka jedzenia, oby udało nam się zmieścić wszystko czego chcemy spróbować :)
Trochę poświęceń i od razu więcej czasu :)
1. "Gejsza Sushi" (ul. Kościuszki 93) - Happy roll, czyli krewetka w tempurze, serek, tamago, ogórek, tykwa i rzepa, na zewnątrz kiwi, sos unagi i mango
[czas oczekiwania: ok. 18 minut]
Pierwsze kroki skierowaliśmy do bardzo lubianej przez nas "Gejsza Sushi". I po raz kolejny mieliśmy okazję zjeść naprawdę dobre sushi. Przygotowane rolki (4 sztuki) były delikatne, trochę słodkawe i baaardzo dobre.
Bardzo dobry początek :) (chyba nawet w klasyfikacji generalnej wygrywa). Bardzo ciekawa chrupiąca krewetka w tempurze i twarożek. Naprawdę fajny kawałek sushi :)
2. "Four Colors" (ul. Łąkowa 29) - Chłodnik (zalewajka/tatar ziemniaczany/wędzone sadło/lubczyk, ciastko "Słoninki"), Danie główne (kaszanka jeżowska/policzek wieprzowy/espuma pietruchowa/trawa żubrowa)
[czas oczekiwania: ok. 33 na całość (15 minut na zupę, później kolejne 18 minut na danie główne)]
Kolejny lokal z dnia dzisiejszego to restauracja znajdująca się w hotelu "Double Tree by Hilton". I jak na lokal tej klasy dania oraz czas oczekiwania były iście... z górnej półki. Na obydwa dania (uwaga! chłodnik kosztuje 5 zł, a danie główne 10 zł) czekaliśmy trochę ponad 30 minut. Najpierw otrzymaliśmy chłodnik w postaci... zalewajki, która była w sumie taka sobie - bez smaku (może z delikatną nutką soli), ciastko kompletnie bez smaku, a wędlinka ledwo-ledwo słona.
Drugie danie zaś rewelacja - mięso miękkie z dodatkiem słodkawego sosu, do tego świetna delikatnie pieprzna kaszanka i bardzo interesująca smakowo espuma. Tak więc, lepiej brać samo drugie. :)
Zaznaczmy jeszcze raz. Zupa to CHŁODNIK. Czyli - zalewajka na zimno. Osobiście nie bardzo polecam, bo zdaje się, że została ugotowana niezgodnie ze sztuką to znaczy na mięsie, a nie na kiełbasie. Ciasteczko serowe niestety mało serowe i ogólnie zupa mało szałowa. Aha - i niestety talerz śmierdział zmywarką czym też delikatny aromat zimnej zupy zabił zupełnie.
Natomiast drugie danie baaaaardzo smaczne i polecam każdemu. Kaszanka jeżowska bardzo dobra, mięsko rozpływało się w ustach (wspaniały sos). Troszkę espuma pietruchowa mi nie podeszła, ale to tylko mój gust.
3. "Spółdzielnia" (Off Piotrkowska 138/140) - Comber z królika w aromacie wędzonki na ziarnach zboża
[czas oczekiwania: ok. 12 minut]
Po króliczym combrze serwowanym w "Spółdzielni" sporo sobie obiecywałem. Niestety mocno się zawiodłem. Mięso okazało się suche, choć smakowo było ok (fajna nutka wędzonki), a reszta dodatków czyli kasza i pasternak smakowały samym masłem. No i okropny dla mnie pasztet z wątróbki...
Od pierwszego kęsa wiedziałam, że to będzie do niczego. Pszenica została usmażona na maśle, pietruszka została usmażona na maśle... wszystko na maśle. Dla mnie - mdło. Bartek postanowił posolić i wtedy rzeczywiście było lepsze. Natomiast królik bardzo suchy. Mnie osobiście pate smakowało, bo ja też lubię smak wątróbki, ale rozumiem, że komuś mogłoby nie podejść. Sos porzeczkowy był fajny i pomagał znieść maślaną pszenicę.
Od pierwszego kęsa wiedziałam, że to będzie do niczego. Pszenica została usmażona na maśle, pietruszka została usmażona na maśle... wszystko na maśle. Dla mnie - mdło. Bartek postanowił posolić i wtedy rzeczywiście było lepsze. Natomiast królik bardzo suchy. Mnie osobiście pate smakowało, bo ja też lubię smak wątróbki, ale rozumiem, że komuś mogłoby nie podejść. Sos porzeczkowy był fajny i pomagał znieść maślaną pszenicę.
4. "Zbożowa" (ul. Roosevelta 7) - Somopsza/Skorzonera/Dzikie zioła, czyli ravioli z mąki orkiszowej i samopszy z kozim serem, podane z puree ze skorzonery i sałatką z dzikich ziół
[czas oczekiwania: ok. 12 minut]
Restauracja "Zbożowa" w tegorocznej edycji postanowiła przygotować danie (w zeszłym roku był deser). Danie bardzo oryginalne albowiem otrzymamy tam trzy różowe (!) pierożki z kozim serem z dodatkiem puree i sałatki. Wszystko było genialne, naprawdę warto się tam przejść! :)
No rzeczywiście Zbożowa poszalała i mojego mięsnego Bartka na chwilę przekabaciła na warzywa :) Wszystko było bardzo smaczne. Puree ze skorzonery super, a sałatka z dzikich ziół miała genialny vinegret. Polecamy!
No rzeczywiście Zbożowa poszalała i mojego mięsnego Bartka na chwilę przekabaciła na warzywa :) Wszystko było bardzo smaczne. Puree ze skorzonery super, a sałatka z dzikich ziół miała genialny vinegret. Polecamy!
5. "Lili" (ul. Roosevelta 10) - Sztufada z leguminą cytrynową i warzywem polnym i marmeladą
[czas oczekiwania: 8 minut]
Po zeszłorocznej kompletnej farsie jaką nam zaserwowano w "Lili" maszerowaliśmy do tej restauracji z duszą na ramieniu (mimo tego, że wcześniej nasza koleżanka zapewniała nas, że i danie i obsługa w tym roku rewelacyjnie się sprawuje). I... muszę przyznać, że naprawdę tegoroczna wizyta udała się nad wyraz. Czas oczekiwania na danie poniżej 10 minut, co jest absolutnym (do tej pory) rekordem. No i samo jedzenie udało się wspaniale. Mięso smaczne i dobrze przyrządzone, legumina cytrynowa genialna, warzywa (marchewka i pietruszka) super przysmażone. Polecam! :)
Jak wiecie nie pałamy miłością do "Lili", ale dzisiaj dało prawdziwy popis, a ja zostałam mianowana Pierwszym Łasuchem Rzeczpospolitej (zaczęłam jeść przed zrobieniem zdjęcia... czego byście nie zauważyli, bo zatuszowałam przestępstwo! :P) Tak czy inaczej danie baaardzo dobre. Mięsko dobrze przyrządzone w pysznym sosie, ciekawa cytrynowa legumina. Warzywka bardzo smaczne i ziemia jadalna też :) Polecamy!
Jak wiecie nie pałamy miłością do "Lili", ale dzisiaj dało prawdziwy popis, a ja zostałam mianowana Pierwszym Łasuchem Rzeczpospolitej (zaczęłam jeść przed zrobieniem zdjęcia... czego byście nie zauważyli, bo zatuszowałam przestępstwo! :P) Tak czy inaczej danie baaardzo dobre. Mięsko dobrze przyrządzone w pysznym sosie, ciekawa cytrynowa legumina. Warzywka bardzo smaczne i ziemia jadalna też :) Polecamy!
6. "DalekoBlisko" (Off Piotrkowska 138/140) - Pralinowo-muślinowy ptyś Paryż-Brest i espresso lungo
[czas oczekiwania: ok. 2 minut]
Po tylu daniach głównych czas na jakiś deser, prawda? :) Na pierwszy rzut poszedł lokal "DalekoBlisko" i serwowany przez nich ptyś. Cóż... Ciastko i kawa były smakowo ok, ale rozmiar deseru był... przerażająco mały. Całość miała jakieś 5 cm średnicy i 3 cm grubości. Mało, zdecydowanie za mało jak na deser za 7 zł.
Naprawdę żenująco mały ten ptyś... a tak na niego czekałam. Był bez porównania lepszy (ale i tak zawiódł mnie, bo był "ok", a nie wspaniały) od standardowych ptysiów, ale rozmiar to chyba jak dla 3-latka. Kawka spoko i dobra po obiedzie, bo już senni zaczynaliśmy być.
Naprawdę żenująco mały ten ptyś... a tak na niego czekałam. Był bez porównania lepszy (ale i tak zawiódł mnie, bo był "ok", a nie wspaniały) od standardowych ptysiów, ale rozmiar to chyba jak dla 3-latka. Kawka spoko i dobra po obiedzie, bo już senni zaczynaliśmy być.
7. "Mebloteka Yellow" (Off Piotrkowska 138/140) - Szalony działkowiec, czyli ciasto czekoladowo-pomidorowe z odrobiną pikanterii oraz mrożona kawa
[czas oczekiwania: 10 minut]
Na szczęście drugi deser, serwowany przez "Meblotekę" poprawił nasze nastroje. Smak oraz forma podania "Szalonego działkowca" przyprawia o pozytywny zawrót głowy. Murzynek z dodatkiem chilli - rewelka, a polany sosem waniliowym - waniliowo-ostra rewelka. Jedyne do czego mogę się przyczepić to mrożona kawa (podawana w słoiku i z rurką), która mnie niespecjalnie przypadła do gustu. Ale na ciasto koniecznie idźcie! :)
Dzisiaj tego byłoby na tyle. Jutro kolejna dawka jedzenia, oby udało nam się zmieścić wszystko czego chcemy spróbować :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz