Jak już trochę wiecie, na 11 listopada byliśmy w Poznaniu. Jednym z miejsc, które odwiedziliśmy była restauracja "Wspólny stół" znajdująca się w poznańskiej dzielnicy Śródka. Śródka do niedawna nie była elegancką i modną dzielnicą. Z tego co zrozumiałam z opowieści koleżanki, taka łódzka ulica Wschodnia. Ale nie tak dawno temu Śródka stała się stolicą hipsterskich lokali i miejscem spotkań. Na nas zrobiła bardzo pozytywne wrażenie i zdziwiłam się nawet, że wcześniej tu nie trafiliśmy.
Teraz musimy nieco opowiedzieć o "Wspólnym stole", który ma bardzo ciekawy pomysł na siebie. Generalnie jest to spółdzielnia, która chce aktywizować zawodowo osoby z grup zagrożonych wykluczeniem. Założyły ją osoby, które przygotowywały się do powrotu na rynek pracy w ramach programów reintegracji społeczno-zawodowej prowadzonych przez Fundację Barka. W tym momencie w skład zespołu wchodzą założyciele, profesjonalny kucharz, wykwalifikowani pomocnicy oraz np. studenci. "Wspólnemu stołowi" przyświeca idea slow food, a w środku lokalu stoi wielki stół przy którym klienci mogą się zintegrować i wspólnie zjeść posiłek.
Jednakże prowadzący „Wspólny stół” zadbali też o osoby, którym niespecjalnie podoba się idea jedzenia z nieznanymi sobie ludźmi przy jednym stole, ramię przy ramieniu i talerz w talerz. Dla takich gości czeka kilka mniejszych stolików dla dwóch i czterech osób.
No i co też można zjeść na 11 listopada? Uparłam się na gęś. Gęś (a właściwie gęsia noga) była w towarzystwie kaszy gryczanej, musu z wątróbki, octu balsamicznego, puree z dyni i modrej kapusty. I kosztowała 45 zł. Drogo. Ale raz się żyje.
Mnie natomiast bardzo spodobał się pomysł na burgera z kaczki (32 zł). Jestem szczerym i oddanym miłośnikiem praktycznie wszelkich możliwych rodzajów burgerów i po prostu nie mogłem odpuścić okazji spróbowania tego dania z kaczką. Druga taka okazja mogła mi się już nie trafić :)
Mnie natomiast bardzo spodobał się pomysł na burgera z kaczki (32 zł). Jestem szczerym i oddanym miłośnikiem praktycznie wszelkich możliwych rodzajów burgerów i po prostu nie mogłem odpuścić okazji spróbowania tego dania z kaczką. Druga taka okazja mogła mi się już nie trafić :)
Poniżej gęsia noga. Wygląda ładnie prawda? A w smaku była... taka sobie. Sama gęś była nieco gumowata, ale ja mogę się nie znać. Cały czas szukam miejsca gdzie by mi gęś smakowała. Po tej na szczęście nie miałam problemów żołądkowych. Ale to danie to nie była przyjemność. No co. Kapusta jak to modra kapusta. Puree z dyni nieco wodniste. Najlepsza z tego wszystkiego była kasza gryczana z musem z wątróbki. To było ciekawe zestawienie i mogłabym zjeść tego całą miskę... gdybym miała coś świeżego do przegryzienia. Największym problemem tego dania było to, że nie było w nim nic odświeżającego co dałoby odpocząć i zregenerować kubkom smakowym. Wszystko było dosyć ciężkie i tłuste, a nie było niczego kwaśnego na przykład.
Moje odczucia co do tego dania są odrobinkę inne ;) Przede wszystkim mnie najbardziej smakowała modra kapusta, która chyba trochę podłapała smaku od kaszy z gęsią wątróbką i dzięki temu zyskała bardzo ciekawe nuty smakowe. Bo kasza akurat mnie tak bardzo nie przypadła do gustu jak Mai, według mnie mus wątróbkowy był tutaj zbyt intensywny i „zapychał” mi absolutnie kubki smakowe. Natomiast co do gęsi to była przygotowana poprawnie, nie była ani przypalona, ani niedopieczona. Smakowo też ok, ale bez żadnych fanfarów.
Moje odczucia co do tego dania są odrobinkę inne ;) Przede wszystkim mnie najbardziej smakowała modra kapusta, która chyba trochę podłapała smaku od kaszy z gęsią wątróbką i dzięki temu zyskała bardzo ciekawe nuty smakowe. Bo kasza akurat mnie tak bardzo nie przypadła do gustu jak Mai, według mnie mus wątróbkowy był tutaj zbyt intensywny i „zapychał” mi absolutnie kubki smakowe. Natomiast co do gęsi to była przygotowana poprawnie, nie była ani przypalona, ani niedopieczona. Smakowo też ok, ale bez żadnych fanfarów.
Teraz czas na mojego burgera :) Zamawiając go byłem bardzo ciekawy jak to będzie smakować, ale potem naszły mnie małe wątpliwości. No bo jak to, burger z kaczką!? Na szczęście po otrzymaniu talerza i wzięciu pierwszego gryza byłem już spokojny, burger smakował rewelacyjnie. Bardzo dobra, świetnie wypieczona bułka z kruchą skórką i miękkim środkiem. Mięso pyszne, świetnie łączyło się z syropem z czerwonej cebuli, serem brie, burakiem i szpinakiem. Do tego super przygotowane frytki i fajny dodatek w postaci chipsów ziemniaczanych. Nie mogę również nie wspomnieć o niezłym dipie jogurtowo-majonezowym, który doskonale smakował na frytkach. Najgorsza w całym daniu była sałatka, głównie dlatego, że dano do niej bardzo mało sosu, który na dodatek też specjalnie wystrzałowy smakowo nie był. Tak więc przeważał smak samych listków.
Bartka burger był pyszny. Wyraźnie czuć było smak kaczki, który fantastycznie współgrał z burakiem i serem brie. Naprawdę świetna propozycja i żałowałam, że wyłamałam się z gęsią (reszta naszych znajomych też wzięła burgery z kaczki). Frytki smaczne, dip smaczny, sałatka smaczna. Czego chcieć więcej...
... a no można chcieć na przykład deseru. Tego dnia do wyboru z ciast było ciasto marchewkowe i sernik (były też inne desery, ale to był dzień na ciasto). Obydwie propozycje miały informację, że są "z owocami". Podzieliliśmy się ciastami i czekaliśmy. Czekaliśmy. Czekaliśmy. Czekaliśmy. Czekaliśmy. Na ukrojenie ciasta... Czekaliśmy. Po 15 minutach zaczęliśmy wypatrywać kelnera i w końcu... oto jest:
Ciasto marchewkowe było suche. Smaczne, ale suche. W prawym dolnym rogu widzicie malinę. To były wszystkie owoce, które miałam na talerzu. Bartek miał sernik, który prawdopodobnie był rozmrażany. Dlaczego? Ano kiedyś był posypany cukrem pudrem. Teraz na wierzchu była skorupka charakterystyczna dla wspomnianej sytuacji. Żadne z ciast nas nie zachwyciło. Ba! Żadne nam nawet specjalnie nie smakowało. Szkoda było miejsca. Trzeba było iść na rogala.
Aż się prosiło aby ciasto marchewkowe było przełożone jakąś bitą śmietaną albo kremem. Samo jako takie było naprawdę smaczne, ale było tak duże, że szybko zasychało w ustach i robił się problem z przełknięciem kolejnego kęsa. Sernik z kolei był jakiś taki… sprasowany. Smakował ok, ale w porównaniu do ciasta marchewkowego było go bardzo mało. I tak, z kronikarskiego obowiązku, ciasta kosztowały po 8 zł.
Podsumowując, niestety nie mogę uznać tej wizyty za przesadnie udaną. Wydaliśmy sporo pieniędzy i nie uzyskaliśmy jakości współmiernej do nakładów. I nie będę się tak bardzo czepiać czekania. Restauracja była wtedy pełna. Ale smak... jakiś taki nie ten.
Klimat i idea „Wspólnego stołu” zachęca do odwiedzenia tego miejsca. Również dla burgera z kaczką chętnie bym tam wrócił. Ale w zasadzie tylko dlatego, bo reszta dań była mocno przeciętna i chyba jednak nie warta swojej ceny (które niskie nie są). Cóż, decyzja należy do Was…
Klimat i idea „Wspólnego stołu” zachęca do odwiedzenia tego miejsca. Również dla burgera z kaczką chętnie bym tam wrócił. Ale w zasadzie tylko dlatego, bo reszta dań była mocno przeciętna i chyba jednak nie warta swojej ceny (które niskie nie są). Cóż, decyzja należy do Was…
0 komentarze:
Prześlij komentarz