Pages - Menu

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Na hummusie w "Jaffie" [zamknięte]

Daje się zauważyć, że w ostatnim czasie zapanowała kolejna kulinarno-restauracyjna moda. Jeszcze nie tak dawno bardzo trendy i światowo były pójść sobie na sushi, potem wszyscy walili drzwiami o oknami do lokali serwujących tarty (zresztą, obydwa rodzaje dań nadal są niebywale popularne). Teraz natomiast coraz częściej czytam i słyszę, że warto by pójść na.... hummus, czyli potrawę, która zawędrowała do nas z Bliskiego Wschodu. :)

Jeszcze po drodze były burgery :) A z hummusem w parze idą lokale wegetariańskie, które chyba są teraz najczęściej otwieranymi w Łodzi.

Pierwszy raz hummus jedliśmy z Mają przy okazji krótkiego pobytu w Dubaju, jednakże nie oszukujmy się - była to wtedy bardzo delikatna i spłycona smakowa wersja tego dania (z uwagi na turystów, lepiej im było dać coś bez smaku niż np. zbyt wyraziste...). Tak więc poszliśmy z ciekawością, czy tak samo będzie w łódzkiej "Jaffie - hummus & the other stories" (ul. Piotrkowska 67, trzeba wejść w bramę), tzn. bez smaku i polotu.

Ja z kolei o Jaffie słyszałam wiele dobrego, a że miałam ochotę na zdrowie i niezbyt ciężkie jedzenie - przekonałam Bartka :) (głównie tym, że jeśli nie dojemy to pójdziemy na kebaba).

Pierwsza rzecz, która uderza po wejściu do lokalu to wystrój, który jest dosyć... surowy. :) Białe ściany, białą podłoga, biały sufit i biały (nie licząc samej lady) barek. Do tego stoły i siedziska zbite z grubej dykty (na szczęście obrobionej i bez drzazg :P), dwa-trzy plakaty i kilka czarnych elementów np. lampy bądź tablica z częścią menu na ścianie. Specyficznie, prawda? ;)

Nie specyficznie tylko nowocześnie i hipstersko ;) Osobiście nie kocham takich surowych wystrojów, ale nie szkodzi :) Najważniejsze jest jedzenie.



Przejdźmy do menu, prezentuje się ono tak:


My, po długim zastanawianiu się i liczeniu, a także konsultacjach z pracowniczką, zdecydowaliśmy się na mezze set dla dwóch osób za 30 zł. A liczenie trwało dosyć długo, bo jakie duże to są porcje? Czy się najemy? A może jednak coś poza hummusem? W ramach zestawu wybraliśmy hummus tradycyjny i na ostro oraz baba ganoush (faszerowane bakłażany). Do tego zestaw marynowanych warzyw (papryczki - niestety z nasionami, patisony i rzodkiewka), oliwki oraz khoubz i pita.


Mimo moich wątpliwości co do ilości jedzenia, jednak wyszliśmy najedzeni (przynajmniej na pewno nie głodni ;) ). Hummus, w przeciwieństwie do tego z beduińskiej wioski w Dubaju, był wyrazisty i super smakował z "pieczywem". Do tego marynowane warzywka i oliwki. :) Mimo, że danie typowo wegetariańskie to jednak i mnie przypasowało. :)

Hummus z pitą był nieziemski. Smakował wspaniale i żałowałam aż, że była maca - mogłaby być sama pita :) Jedynym minusem hummusa były bardzo twarde orzeszki - zastanawiałam się czy to orzeszki się łamią czy moje zęby :). Patisonki urocze, rzodkiewka pikantna, papryczka ostra, oliwki dobrze przyprawione. A bakłażany też bardzo dobre i ciekawe w smaku. Polecamy zwłaszcza tym, którzy chcą spróbować bardzo dobrego hummusu. 


AKTUALIZACJA
"Jaffa" od jakiegoś czasu znajduje się pod nowym adresem tj. ul. Piotrkowska 138/140 (OFF Piotrkowska).

poniedziałek, 19 stycznia 2015

"Otwarte drzwi"

Jest kilka włoskich restauracji, w których do tej pory jeszcze nie byliśmy i dlatego nadrabiamy. Jedną z takich, dosyć hucznie otwartych, restauracji są Otwarte drzwi. Lokal znajduje się w bramie przy Piotrkowskiej 120, zajmując malutki lokalik w lewej oficynie.

Ja, jak to ja, nie śledzę praktycznie newsów co, gdzie i kiedy się otworzyło. I oczywiście o "Otwartych drzwiach" nie miałem pojęcia chyba do czasu gdy odbierałem Maję z warsztatów kulinarnych (Maja o nich pisała tutaj), które odbywały się hotelu mieszczącym się na tym samym podwórku. No ale jak już obydwoje o nim wiedzieliśmy tylko kwestią czasu było aż tam zawitamy. ;)

Poniżej menu, które pełni rolę podkładek :)


Na początek podano nam napoje (piwo studenckie) + wodę... chyba do umycia rączek :)


Lokal zdobi fajny piec :)

Nie tylko piec jest fajny, generalnie wystrój jest bardzo sympatyczny. :)


Ja zamówiłam pasta frutti di mare. Wyglądała bardzo apetycznie, a smakowała... wybornie. Muszę powiedzieć, że sos był lepszy od wielu z tych, które jedliśmy na Bałkanach (o których można przeczytać, że są tańszymi Włochami :)). Owoce morza były mięciutkie i pyszne, chociaż krewetka była twarda. Kwiatki były do jedzenia i były super, ale balsamico... hm. Chyba bym zrezygnowała, bo się nie komponowało.


Ja z kolei zamówiłem pizzę prosciutto. Cienkie ciasto (na szczęście nie spalone od spodu), fajny sos, smaczna szynka oraz świeża rukola. Jednym słowem: smakowicie. :)


Na jedzenie nie czekaliśmy specjalnie długo, a Pani, która nam podawała nasze zamówienie, była bardzo miła i pomocna. No co mogę powiedzieć... wizyta na plus na pewno :) Chociaż nadal czekam na włoską restaurację w której się zakocham :)

Ciekawe miejsce warte odwiedzenia i posmakowania tamtejszej kuchni. Polecamy! :)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Lunch w Affo

Pewnego razu popełniłam błąd i polubiłam na FB Affogato... nie, oczywiście żartuję, to nie był błąd ;) Ale przez to, każdego dnia widzę co dobrego można zjeść na lunch. A trzeba Wam wiedzieć, że dwudaniowy lunch w Affogato można kupić za 18 zł, a z deserem za 22 zł. No i tak patrzyłam na te specjały każdego dnia i tylko czekałam na dzień kiedy uda mi się zdążyć na lunch, bo lunche wydawane są do godziny 16. I któregoś dnia się udało, chociaż spowodowało to małe oburzenie pani kelnerki, że oni wydają lunche tylko do 16. Toteż ja powiedziałam, że spokojnie. zamówię koło 15:45 (bo jeszcze czekałam na Bartka).

Ja zaś musiałem pędzić na złamanie karku do restauracji, aby zdążyć przed magiczną godziną 16:00. Szczęśliwie dałem radę i nawet miałem kilka minut zapasu. :)

Tego dnia były w menu:
Krem z pomidorów i pesto bazyliowe:


Stir fry wieprzowy/makaron somen:



Cheeseburger z frytkami:


Brownie z owocami:



Wszystko wyglądało pięknie i było bardzo dobre. Szczerze mówiąc pomidorowa była tylko taka sobie, ale co ja innego mogę powiedzieć o pomidorowej ;) Cheeseburger był ekstra jak zwykle i brownie też było urocze. Polecam, polecam, polecam, bo ja na pewno na lunch do Affo jeszcze wrócę :)

Z całego zestawu faktycznie jedynie krem był taki sobie (miał dziwny, niezidentyfikowany przeze mnie, posmak). Pozostałe dania były za to rewelacyjne, zwłaszcza stir fry wieprzowy. A skoro ja już piszę, że coś było lepszego od burgera, to naprawdę musi być to dobre. Tak więc, po raz kolejny możemy śmiało polecić "Affogato" - sami na pewno tam jeszcze zajrzymy. :)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

"Fabryka babeczek" [zamknięte]

Trochę się boczyliśmy na to miejsce, ponieważ jesteśmy wiernymi fanami Babkarni, ale w końcu zdecydowaliśmy się spróbować specjałów "Fabryki babeczek". Znajduje się ona bardzo blisko Placu Dąbrowskiego, więc idąc np. do sądu możecie sobie fundnąć coś słodkiego :)

Może lepiej w drodze do Teatru Wielkiego albo gdzieś indziej (bo nie wiem czy ktoś, kto idzie do Sądu ma akurat ochotę na babeczkę...). :) Ale co fakt, to fakt - długo nie mogliśmy zebrać się w sobie aby zajrzeć do "Fabryki babeczek". 

Miejsce jest ciekawe, choć nieco ukryte w bramie kamienicy i mieliśmy delikatne wahanie czy dobrze idziemy. Gdy weszliśmy, naszym oczom okazał się średniej wielkości lokal i lada z wielością pysznie wyglądających słodyczy. A były babeczki, muffiny, ciastka... no masa tego wszystkiego.

Ja bym jednak "Fabryki babaczek" średniej wielkości lokalem nie nazwał. :) Raptem mieszczą się tam trzy małe stoliczki i lada. Ale nie potrzeba przecież wielkich przestrzeni by stworzyć przytulne i sympatyczne miejsce, a takim właśnie jest "Fabryka".

Mieliśmy wielkie problemy by coś wybrać, a ponieważ obydwoje mamy sklerozę to nie bardzo pamiętamy jakie były te babeczki ;) Na pewno ta zielona była pistacjowa, a ta żółta... Bartek twierdzi, że miała w sobie coś z pomarańczy. Ale! Pamiętamy, że były pyszne. W porównaniu z babkarniowymi - krem był mniej tłusty, a bardziej serowy. Muszę przyznać, że mnie uwiodły. Wzięliśmy też ciastko malinowe z białą czekoladą... ale niestety uznaliśmy, że babeczki są dużo lepsze.

Ja kojarzę pomarańczę... ale mógł to być równie dobrze daktyl albo mango. :P Niestety, zupełnie nie pamiętam jaki wybrałem smak, ale sama babeczka bardzo mi smakowała - miała śmietanowy krem o intensywnym smaku i dobrze wypieczony spód. :)



Jeśli będziecie w okolicy Placu Dąbrowskiego to koniecznie wstąpcie do Fabryki Babeczek. A już na pewno jeśli macie ochotę na coś słodkiego. Polecamy z całego serca i trzymamy za fabrykę kciuki :)

Zdecydowanie polecamy! :)